Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2011, 17:00   #8
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Lei Fang


Młody pół japończyk z mapa w ręku ruszył w stronę China Town. Dzielnica była dobry kawałek od szkoły, tak więc chłopak złapał autobus by nie męczyć burczącego żołądka spacerem. Środek komunikacji miejskiej był dość zatłoczony, jak to zwykle bywa o tej godzinie. Szkolną torbę było trzeba więc trzymać przy sobie, by uniknąć kradzieży jak i przeszkadzania innym. Z każdym przystankiem, który zbliżał Leiego do chińskiej dzielnicy, autobus pustoszał, na miejsce dojechała zaledwie garstka pasażerów.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=enHg3XrhsHk[/MEDIA]

Gdy tylko wyszedłeś z autobusu poczułeś specyficzny klimat tego miejsca. Nie było tu topornych bloków mieszkalnych, oraz nigdzie nie zobaczyłeś przydrożnego stoiska z Ramenem. Miejsce to zachowane było w konwencji tradycyjnych Chin. Drewniane domki, o typowych kwadratowych dachach z lekko uniesionymi rogami. Wejść do niektórych restauracji strzegły kamienne figury chińskich smoków, zaś szyld wypisany był staro-chińskim, był to znak że właściciel to tradycjonalista. Ciasne uliczki między budynkami, tworzyły prawdziwy labirynt, zaś główne ulice były dość opustoszałe.
Gdy wszedłeś już do pasującej Ci knajpki w nos uderzył Cię wspaniały zapach, chińskiej kuchni. Żołądek krzyknął wręcz z radości, oczy zaś spoczęły na apetycznie wyglądających sajgonkach, które jadł jeden z klientów.


Do twojego stolika szybko podeszła kelnerka, ubrana w czerwone kimono i z uśmiechem przyjęła zamówienie. Oczekując na jego realizacje miałeś czas by zapoznać się dogłębniej z karta dań, jak i wystrojem wnętrza. Lokal był zadbany, ceny zaś przystępne, jedyne czego mogłeś żałować to, to iż mieszkasz tak daleko stąd.
Kiedy w końcu wyszedłeś z restauracji z pełnym żołądkiem i lżejszą sakiewką, zdałeś sobie sprawę że już prawie 19. Było trzeba szybko wracać do domu by nie martwić rodzicielki! Szybki rzut oka na mapę, pozwolił zlokalizować metro, które podjeżdżało niemal pod sam twój dom, i było zdecydowanie szybsze niż autobusy. Skręciłeś więc w boczną uliczkę tak jak nakazywała mapa, i niemal nie wpadłeś na jakiegoś wysokiego mężczyznę. Spojrzałeś do góry na osobnika, który nie wiadomo dla czego nie chciał usunąć się z drogi. Ubrany w zieloną koszulkę, oraz dżinsy, podarte na kolanach. Do jednej ze szlufek na pasek przyczepiony miał łańcuch którego drugi koniec niknął w kieszeni. Blondyn uczesany był w typową buntowniczą fryzurę. Lekki irokez, wygolone boki , do tego kolczyk w uchu by podkreślić jakim to się jest „wyrzutkiem”.


Co gorsza, nagle z jednej z przyległych uliczek wyszedł kolejny mężczyzna, który zagrodził Ci drogę powrotną. Wyglądał na trochę starszego od blondyna, acz był niższy. Nadrabiał ten brak jednak większa muskulaturą, zaś blizny nad oczami dodawały mu groźnego wyglądu. Ubrany w konwencji militarnej: koszulka moro, ciężka kurtka, oraz spodnie, które znikały w ciężki traperach. Na szyi przewieszone miał gogle, które średnio pasowały do tego stroju, no ale jak się to mówi, styl to sprawa prywatna. Ponadto lepiej nie wytykać komuś braku dobrego smaku, gdy osobnik ten na ramieniu opiera ciężką metalową rurę.


- Lei Fang? –odezwał się blondyn lekko zachrypniętym głosem, i uderzył pięścią w otwarta dłoń.
- Mamy z tobą, pewną sprawę do załatwienia. –dodał ten ubrany w moro i uniósł lekko metalową rurę.
Nie trzeba było być geniuszem by domyślić się na co się zanosi...

Ami Tamura


Obiad, był jak zawsze smaczny, ale nie było co się dziwić, twoja matka naprawdę dobrze gotowała. Ryż, kurczak, wołowina, ziemniaki czy makaron, nieważne co wpadło w jej ręce, nagle stawało się daniem wartym każdego grzechu. Kiedy żołądek został już napełniony pysznym posiłkiem, ty zajęłaś się swoimi zwykłymi sprawami. Był czas by trochę poćwiczyć, przynajmniej rzucić okiem na to co już zdążyli zadać nauczyciele, oraz pogapić się tempo w ekran telewizora czy tez komputera. Jednym zdaniem : normalny spokojny wieczór. Na dworze powoli się ściemniało, było już trochę po dwudziestej gdy dobiegł Cię głos matki, proszącej o wyniesienie śmieci. Cóż, ta czynność jest jedną z nieodłącznych rzeczy jakie trzeba wykonywać póki jest się młodym. Buty trafiły na stopy, worek do ręki i już po chwili zbiegałaś po schodach z niezbyt zalotnie pachnącym workiem.

Do śmietnika było trzeba kawałek podejść, był ustawiony tak by wszyscy z osiedla mieli doń podobną odległość. Zachodzące słońce zostało zakryte chmurą, acz mim oto wciąż było ciepło, a każdy podmuch powietrza, był niczym balsam dla skóry. Kilka chwil i worek już lotem koszący, pokonał odległość od kosza, i wylądował w nim z cichym plaśnięciem.
To jak że trudne zadanie zostało wykonane i można było wracać do domu!
Odwróciłaś się już by ruszyć w tamta stronę, gdy za sobą usłyszałaś kroki... dziwne przed chwila nikogo tu nie widziałaś.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ntHFvSOSbGs&feature=related[/MEDIA]

Jak gdyby po to by dopełnić atmosfery, zawiał wiatr poruszając złowieszczo liśćmi na pobliskim drzewie, oraz z trzaskiem zamykając jedną z pokryw śmietnika.
- Co taka ładna dziewczyna robi tu sama? –usłyszałaś za sobą męski przeciągły głos, teraz już nie można było powiedzieć, że kroki tylko Ci się przesłyszały, ktoś powoli szedł w twoja stronę.
Odwróciłaś się, a twoim oczom ukazał się chłopak w wieku lat około osiemnastu. Ubrany w zwyczajną jasną bluzę o długich rękawach, jak i niczym nie wyróżniające się spodnie. Jego mysie włosy potargane były na wszystkie strony, na szyi zaś wisiał nieśmiertelnik. To co jednak było w nim przerażającego to wzrok. Wzrok pożądliwy, groźny jakoś dziwnie obojętny. Oczy chłopaka co chwile omiatały ciało dziewczyny, bezwstydnie zatrzymując się na biuście, a gdy stała tyłem na pewno kilka razy omiotły jej pośladki. Ponadto Ami nigdy tego chłopaka w okolicy nie widziała.


- Może Cię odprowadzić...? –zapytał po raz kolejny tym przyprawiającym o ciarki głosem. – Jak chcesz możemy też wpaść do mnie...- dodał z lubieżnym uśmiechem podchodząc już niebezpiecznie blisko.

Osamu Yuuhou


Sen przyszedł szybko, jednak nie był on błogim lekarstwem. Dręczyły Cię koszmary związane z dziadkiem i jego stanem zdrowia, w nocnych marach pojawiały się najgorsze wizje, jak i obwiniający Cię o jego chorobę głos.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=137xoq_DFwA&feature=player_embedded#![/MEDIA]

Ze snu wyrwał Cię jednak nagle jakiś hałas. Zerwałeś się z łóżka, spoglądając na budzik na nocnej szafce, wskazywał kilka minut po 22. Tak więc to nie jego dzwonek wydobył Cię z krainy Morfeusza. Spróbowałeś się skupić, y mózg przypomniał sobie Co cię wybudziło. Po chwili przyszło olśnienie, był to dźwięk tłuczonej szyby. Czyżby włamywacz, a może jakiś głupi kawał chuliganów?

Odpowiedź nadeszła szybciej niż można by się spodziewać, bowiem usłyszałeś kroki na schodach, a gdy złapałeś okulary wciskając je na nos ktoś chwycił klamkę od twojego pokoju i otworzył ją powoli. W drzwiach stanął blady chłopak, w skórzanych obcisłych spodniach, oraz w kurtce z tego samego materiału, zarzuconej na goły tors. Był niezwykle szczupły, zaś jego twarz przysłaniała maska hokejowa. Niebieskie zimne oczy jednak niczym latarnie błyszczały w ciemności pokoju, zaś czerwone włosy rozwiane były na wszystkie strony.


Mężczyzna bez słowa wkroczył do pokoju patrząc na Ciebie, po czym bez ostrzeżenia odbił się od podłogi i wyprowadził kopnięcie wycelowane w twoją twarz. Refleks jednak zadziałał, bowiem poderwałeś się z łóżka, unikając ataku. Zamaskowany zaś, wylądował na pościeli, podpierając się ręką i od razu zwrócił wzrok na Ciebie, gotowy do dalszej walki.
Ale o co w tym wszystkim chodziło!?

Kaiki Muton


Gdy wróciłeś do domu Yuuki jeszcze nie było, na apelu zresztą tez jej nie widziałeś, znając życie urwała się jak to zwykle robiła. Z tostem w ustach postawiłeś nogę na pierwszym stopniu prowadzącym do twego nowego pokoju. Filmy z Brucem Lee jednak nie były Ci jeszcze pisane, bowiem, twa stopa ledwo dotknęła stopni usłyszałeś głos ciotki. – Kaiiikiii! Chodź tu na chwilkę! –zawołała radośnie z kuchni. Były dwie opcje, udawać ze się nie słyszało i liczyć na to że sama sobie poradzi, lub iść sprawdzić o co chodzi. Pierwsza z nich była o wiele bardziej kusząca więc postanowiłeś postawić druga stopę na schodach, lecz wtedy kolejny krzyk rozwiał nadzieje na spokojny wieczór. – Kaaaikkkkiii słyszysz mnie?! Chodź do cioci!- tak więc chcąc nie chcąc, ruszyłeś do kuchni przeżuwając tost.

Kobieta kręciła się po pomieszczeniu ale gdy tylko do niego wszedłeś uśmiechnęła się ciepło.- Przepraszam ze musze Cię męczyć, ale zapomniałam kupić kilku rzeczy. Pójdziesz do sklepu? Jest tu niedaleko, będziesz mógł kupić sobie coś dobrego. –zaszczebiotała, wciskając Ci w jedną dłoń szmacianą siatkę i listę zakupów a w drugą zwitek pieniędzy.

Oczywiście mógłbyś się z nią kłócić i wywalczyć sobie spokój. Ale po co? Filmy nie uciekną, a tak dostałeś przynajmniej trochę grosza, a słuchając kazań ciotki na temat braku wychowania, straciłbyś więcej czasu niż na tym spacerku do osiedlowego sklepu.

Słońce zachodziło powoli gdy szedłeś alejką w stronę sklepu, zaś wiatr co jakiś czas miarowo poruszał koronami drzew pobliskich drzew. Spokojny wczesny wieczór, prawie jak każdy inny.


Kaiki Muton, Marc Thomson, Yuuki Kantante


Yuuki mogła być zadowolona z dzisiejszego treningu, poznali dwa nowe kopnięcia, a ona jako pierwsza je opanowała. Ponadto chyba złamała nogę swojemu dzisiejszemu partnerowi od sparingów, a że niezbyt go lubiła to tym zabawniejsze się to wydawało. Dziś trening trwał dłużej, bowiem przybyła grupa młodzików, którzy chcieli zapoznać się z tą szlachetną sztuką walki tak więc trener zorganizował pokazowe walki w których mu pomogliście. Tak więc na swój motocykl kobieta wsiadła kilkanaście minut po dziewiętnastej. Silnik zamruczał niczym zadowolony kociak, gdy kobieta ruszyła w stronę domu. Było trzeba rzucić do pokoju torbę ze strojem i trochę się przebrać, zanim ruszy się na spotkanie ze swym małym gangiem.

Thomson zaś przerobił ze swym starym nauczycielem spora partię materiału. Ćwiczył to na poezji japońskich mistrzów, więc poprzeczka była wysoka. Pojawiały się tu neologizmy, oraz metafory które musiał interpretować, a by to zrobić musiał najpierw bezbłędnie je przetłumaczyć. Staruszek jednak uczył naprawdę dobrze więc nie było co dyskutować z jego stylem nauczania.
Tak więc gdy Marc wyszedł kwadrans po siódmej z domu staruszka w głowie huczało mu od porównań na temat kwiatów wiśni i oczu kobiet. Wskoczył na ścigacz i westchnął z ulga gdy zdał sobie sprawę że to koniec zajęć na ten piątek. Maszyna ruszyła, z chłopakiem na siedzeniu w stronę jego domu.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XSXVcbQqLGU&feature=player_embedded[/MEDIA]

Yuuki mijała właśnie sklep osiedlowy niedaleko swojego domu, uliczka była słabo uczęszczana, tak więc mogła docisnąć pedał gazu. Już miała to zrobić gdy nagle cos przykuło jej wzrok. Sklep znajdowało się niedaleko parku, zaś przestrzeń między drzewami i budynkiem zajęty był przez ogrodzony placyk. Czasem przychodziła tu ze swoim gangkiem by omówić pewne sprawy. Teraz też znajdowali się tu członkowie jej grupy, ale nie był to pocieszający widok. Leżeli pobici na ziemi zaś jeden z nich trzymany był wysoko przez jakąś zakapturzoną postać. Gdyby tego mało zza zakrętu właśnie wyszedł jej kuzyn Kaiki, zaś zakapturzony osobnik wyraźnie się nim zainteresował.

Muton minął w końcu park i skręcił w uliczkę prowadząca do sklepu. Jednak tym co przykuło jego uwagę nie był wielki plakat głoszący, że przy zakupie trzech puszek pepsi czwarta jest gratis, a osobnik w kapturze. Ten dziwny typek o zasłoniętej twarzy stał w bramce prowadzonej na plac, który dzielił park od sklepu. Ubrany w długi czarno, złoty płaszcz z głębokim kapturem, rękawiczki z pięcioramiennymi gwiazdami oraz wysokie buty. Normalnie Kaiki by się nim nie przejął, jednak to, że trzymał jednego z „kolegów” jego kuzynki wysoko nad ziemię zmieniało postać rzeczy. Tak samo jak pobici inni członkowie gangku dookoła. Zakapturzony, gdy tylko białowłosy chłopak na niego spojrzał drgnął i wypuścił trzymanego mężczyznę, po czym powolnym krokiem, ruszył w stronę Kaikiego


Szedł powoli, jednak jego ruchy wskazywały na to, że jest w stanie ruszyć biegiem, gdyby tylko Muton spróbował ucieczki.
Świadkiem tej sceny był również Marc który nadjeżdżał z przeciwległej strony. Najpierw zobaczył Kantante, która kojarzył z klasy, bowiem ciężko było ją zapomnieć. Jechała na swym motorze dość szybko, ale nagle zwolniła przyglądając się czemuś, a jego wzrok odruchowo powędrował w tamto miejsce. Na ziemi leżeli członkowie szkolnego gangu, dość mocno poobijani, a podejrzany zakapturzony typek, szedł w stronę białowłosego chłopaka, którego Thomson kojarzył ze szkoły. Nie żeby się znali, ale mignął mu kilka razy na korytarzu.
Jedno było pewne Kaiki miał kłopoty, a to czy Amerykanin czy też jego własna kuzynka, pospiesza mu z pomocą zależało tylko od nich samych.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline