Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2011, 18:31   #40
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
John "Analog" Spencer
Spencer nie wahał się. Wiedział o jaką stawkę zaczął grać. Teraz nie mógł się od tak wycofać. Kilka ostatnich godzin wywróciło do góry nogami jego życie, a tak naprawdę to dopiero początek wszystkiego.
Spokój i precyzja z jaką strzała stałą w całkowitym przeciwieństwie do tego co czuł w środku. Adrenalina waliła go po żołądku, niczym zawodowy bokser. Kilka strzałów i kilku ludzi mniej na tym świecie. Spencer nie mógł ich żałować. Wiedział, że gdyby nie on ich, to oni jego by zabili, wcześniej, czy później.
Analog oparł się o ścianę i zmieniał magazynek. W tym czasie Stanley ocknął się z wirtualnego snu i rzucił się do okna.
Na szczęście prochy nie zniszczyły jego mózgu na tyle, by pozbawić go zdrowego rozsądku i na szczęście granaty powędrowały do kieszeni. Przemówiły za to dwa automaty, które także Stanley zabrał z magazynku Śruby.
Analog załadował broń i wyjrzał przez okno, by sprawdzić jak wygląda sytuacja.



Mark Stanley

Działać, działać, tylko ciągły ruch mógł go uchronić przed popadnięciem w apatię, która oznaczałby w tej chwili śmierć.
Co będzie za minutę? Stanley nie myślał o tym. Ba, on nawet nie próbował przewidzieć co stanie się za dziesięć sekund. Liczyło się tylko tu i teraz.
Seria z automatów powaliła dwóch japońców. Satysfakcja, jaką odczuwał Stanley była ogromna.
Nie tylko zaskoczyła go precyzja strzału, ale także jego rezultat. Posłał właśnie do piachu dwóch japońców. Na jego nieszczęście ostrzelał też samego Oyamę. I albo spudłował, albo ten skurwysyn był kuloodporny.
W odpowiedzi Oyama jednym susem przeskoczył za ciało Śruby i przyległ do ziemi, a następnie ostrzelał okno w którym chował się Mark. Kule zadudniły mu nad głową. Błyskawiczny unik i osunięcie się po ścianie zapewniły mu bezpieczeństwo, ale i tak poczuł oddech kostuchy na karku. A może to tylko wiatr przeleciał mu po spoconej szyi.
Nieważne.
Co teraz? Kurwa, co teraz?
W automatach zostało mu niewiele amunicji. Korzystał co prawda z trybu trzech pocisków, ale i tak zapasy amunicji kurczyły się w zastraszającym tempie. Pozostawały jeszcze dwa granaty, jego spluwa i... Analog.
Stanley spojrzał pytająco w kierunku kumpla.
Musieli działać razem w zorganizowany sposób, by mieć szasnę przeżyć i jeszcze postarać się o odzyskanie fury. Bez tego cały ich wysiłek poszedłby, jak krew w piach.


John "Analog" Spencer, Mark Stanley
Skuleni przy ścianie mężczyźni nasłuchiwali kiedy mogą się wychylić, by oddać kolejny strzał.
Kule śmigały w powietrzu, niczym rozwścieczona szarańcza. Jeden nierozważny ruch mógł kosztować życie.
Nagle nastała niepokojąca cisza.
Widać wszyscy uczestnicy strzelaniny znaleźli, jako taką osłonę i czaili na błąd przeciwnika.
W oddali słychać było krzyki i nawoływania. Okoliczni nomadzi organizowali się, by wkroczyć do akcji. Mimo luźnych związków, jakie łączą poszczególne gangi panował wśród nich swoisty, niepisany kodeks. Oyama i jego ludzie rozpoczynając strzelaninę złamali go i teraz musieli ponieść karę.
Krzyk od strony głównej bramy uświadomił Spencerowi i Stanleyowi, że kara zostanie wymierzona błyskawicznie.
Dwaj kolejni ludzie pożegnali się w bólu z tym światem.
- Oyama - wrzasnął ktoś od strony bramy - Żyjesz?
- Żyję! - odparł Japończyk.
- To zabieraj swoich przydupasów i spierdalaj. Nie wiem o co poszło, ale wali mnie to. Wiesz, że tutaj się nie strzela.
Analog i Stanley obserwowali, jak Oyama wstaje upokorzony. Jego mina mówiła jasno, że nie podaruje tej zniewagi. Szedł wolno i patrzył ciągle w stronę kanciapy w której ukrywali się mężczyźni. Za nim szli ocalali ze strzelaniny goryle. Gdy cała grupa opuściła magazyn do środka weszło kilku nomadów.
Przez chwilę naradzali się ze swoimi kumplami, który brali udział w strzelaninie.
- No! Na co czekacie! - wrzasnął jeden z nich łysy, grubas w wytartej skórze - Wyłazić szczurki. Mamy do pogadania.
Walczyć nie było sensu. Zabić to oni mogli ich w każdej chwili, a skoro chcą pogadać, to oznacza, że może obędzie się bez rozlewu krwi.
- Z tego co tutaj ziomki mówią, to Śruba wam ufał. Naiwny był skurwysyn i widzicie, jak skończył. Jednak przez szacunek dla zmarłego dam wam szansę. Gracie o wysoką stawkę, co? Z Unitrą tylko o taką się gra. Problem jednak w tym, że ja lubię grać, ale tylko wtedy gdy wiem, co mogę wygrać. Z tego co mi wiadomo, na razie to poza gładkimi obietnicami niewiele więcej wiemy. To cacko - łysol wskazał na samochód - jest niewątpliwie jakimś przedsmakiem, to co nas może czekać. Wolałbym jednak mieć pewność co do wartości puli o jaką gramy. Mam rację, prawda? - nie czekając na potwierdzenie łysy kontynuował swój monolog - Opcja jest zatem tak. Tuba jedzie z wami, jako cień. Nie próbujcie go zgubić, bo to się wam nie opłaci. To chyba jasne, nie? Gdy już spotkacie się z Unitrą i omówicie szczegóły dacie znać Tubie, co i jak. On to przekaże mi, a ja podejmę decyzję czy układ z Unitrą mi się opłaca, czy nie. Jasne?

Analog i Stanley spojrzeli po sobie. Czuli, że odmowa nie wchodzi w grę. Jednak nie chcieli wyjść na ostatnie cioty i przytakiwać łysoli w każdym słowie. Musieli dobrze przemyśleć, co mu odpowiedzieć mimo, że czasu nie było dużo.
- No co, kurwa zatkało? Jasne, czy nie?
 
Pinhead jest offline