Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-08-2011, 23:03   #31
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Mark Stanley, John "Analog" Spencer
Nie było żadnego wahania co do decyzji, jaką powinni podjąć. Wszystko, co prawda zależało od kierowcy, ale i tak cała trójka była zgodna. Im szybciej opuszczą chiński targ, tym lepiej.
Stanley spojrzał na kamerę pokazującą zbliżających się otyłych boosterów i bez wahania wcisnął pedał gazu.
Samochód w momencie nabrał prędkości i po chwili mknął już wzdłuż wąskiej uliczki wypełnionej przez zamknięte teraz magazyny.
Stanley pędził pomiędzy budynkami zostawiając w tyle zdezorientowanych cyborgów. Zastanawiał się jaką powinien obrać drogę. Wszystko zależało od tego jak wygląda melina, którą zaproponował nomad.
- Nie peniaj ziomuś. Melina jest cud malina. Te tępe skurwysyny na pewno nas nie znajdą.
To zapewnienie wystarczyło Markowi, by podjąć decyzję. Nie było czasu, by ją konsultować z reporterem. Poza tym jeżeli mieli tworzyć team pracujący dla Unitry, to niezbędna było choć odrobina zaufania.
Teraz należało obrać tylko odpowiednią trasę, by solosi Arasaki nie podążyli za nimi.

Miejsce, które wskazał nomad było znane Stanley’owi. Magazyny niedaleko węzła kolejowego były jego pierwszą miejscówką, gdzie rozprowadzał swój lewy towar. Szybko jednak zrozumiał, że gangi nomadów nie pozwolą, by wolny strzelec działał na ich terenie.
“Złomiarnia” jak określano porzucone magazyny kolejowe był przystanią dla wszystkich tych, którzy mieli dobre kontakty z gangami nomadów. Na tym terenie równie łatwo można było znaleźć pomocą dłoń, co nóż w plecy. Wszystko zależało od znajomości i zachowania.
Oni mieli ten atut, że był z nimi długowłosy. Niestety ten atut szybko mógł się przerodzić w najgorsze zagrożenie.
Teraz przyszłość Stanley’a i Spencera zależała od tego jak postąpi nomad.


Przez długie minuty samochód nie wyjeżdżał na główne ulice. Stanley tak prowadził auto, by trzymać się blisko wysokich budynków. Spencer w tym czasie uważnie lustrował niebo w poszukiwaniu drona Arasaki.
Ku jego zdziwieniu AV-aka zniknęła. Można byłoby wziąć to za dobry znak, gdyby nie to, że cała trójka doskonale znała możliwości i taktykę żołnierzy tej korporacji.
Nadal więc trzeba było zachować ostrożność i czujność.


Tuż przed wyjazdem na szeroką czteropasmową aleję, Stanley zatrzymał się i cała trójka lustrowała czarne niebo. O tej porze ruch w powietrzu był niewielki i korporacyjny dron nie miał się za bardzo gdzie ukryć. Wszystko wskazywało na to, że zgubili swój ogon.
Nie było wyjścia i trzeba było zaryzykować. Do meliny wskazanej przez nomada pozostało jeszcze tylko kilka kilometrów prostej drogi.
Stanley zaklął po nosem i wcisnął gaz. Silnik zamruczał miły dla ucha basem i samochód włączył się do ruchu.



Udało się. Czarna piękność stała bezpieczna pod dachem dużego magazynu, do którego zaprowadził ich nomad. Samochód wzbudził ogólne zainteresowanie i zachwyt wszystkich zebranych.
Długowłosy wskazał mały pokoik i tam zaprosił pozostałą dwójkę.
Pokój był niewielkim pomieszczeniem, pełniącym funkcję socjalną w czasach świetności magazynów kolejowych. Teraz kanciapa służyła jednocześnie za warsztat i sypialnię.
- Oto moje królestwo - powiedział nomad zrzucając ciężką, czarną skórę - Siadajcie panowie, bo musimy pogadać. Walt Vagner, ale mówią na mnie Śruba. Napijecie się czegoś?
Nachylił się nad małą lodówką i wyciągnął z niej kilka puszek Grzmota.
- Częstujcie się - powiedział otwierając puszkę - Sprawa wygląda następująco. Jak mówiłem Unitra chce się z nami spotkać osobiście. Ma ponoć jakąś bazę na pustyni z miastem. Mamy pozbyć się wszelkich ogonów i jechać na miejsce tym cackiem, które nam podarowała.
Moim zdaniem powinniśmy zostawić to cudo tutaj i wybrać albo jakiegoś zwykłego vana, albo motocykle. Pokazywanie się w tym cacku to proszenie się o śmierć. Co o tym sądzicie?
 
Pinhead jest offline  
Stary 21-08-2011, 12:42   #32
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wysączył lekko pianisty łyk piwa. Grzmot nie cechował się może najlepszym smakiem, ale zawierał dobre procenty, a wyciszenie było mu bardzo potrzebne. Mimowolnie pomyślał o tabletkach Brainspeedu i ogarnął go zimny dreszcz, kochane pigułki leżały w jego wystawionym na pastwę ulicznych śmieci firmowym Mercedesie. Spojrzał się na Vagnera z głodem w oczach. Ten, zanim Stanley zdołał coś wypowiedzieć odgadł jego pragnienia wiedząc o konieczności uruchomienia kompana do życia.

-
Koleś widzę co cię trapi- uśmiechnął się lekko- Zaraz wykombinuję trochę mety, da ci należnego kopa.

-
Nieźle mnie wyjebie, ale chyba to potrzebne.- mówił czując ulgę, teraz mógł działać dalej, więc sprostował wypowiedź do głównego tematu- To dość dobry pomysł, choć nie jestem pewien. Unitra dała nam to cacko nie bez powodu, nie powinno kisić się w melinie- by twoi koleżcy mogli go ukraść - Jego moc może być nam potrzebna, a ja nie uważam zawiedzenie Unitry za najlepsze pierwsze wrażenie. Twoi znajomi kochają auta, na pewno macie tu coś do malowania. To pozwoli nam stać się Incognito. W czasie roboty zaleczę zwała i przygotujemy się. Choć szczerze mówiąc mogę jechać od razu, zarzucę tylko działkę. Decydujcie.

Stanley postarał się postawić sprawę jasno. Spojrzał na swoich nowych towarzyszy.
 
Pinn jest offline  
Stary 28-08-2011, 10:50   #33
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
-Przemalowanie jest fajne ale... No właśnie, ale. Te cacko to cholernie rzadki pojazd w Night City, wyróżnia się wyglądem. Oni będą wiedzieć, czego szukać, więc zmiana pojazdu ułatwi nam trochę sprawę, choć jak dojdzie co do czego, to ta maszyna lepiej uratuje nam dupę. - pociągnął łyk piwa.
-Walt, teraz proponowałnym wziąć jakiś zwykły samochód, jakiś złom, nawet kradziony, którego nie będzie szkoda i przejechać się na Marinę, i sprawdzić, czy nasze motocykle i jego samochód jeszcze stoją. Jeśli tak, to zostawiamy gruchota i jedziemy na swoim sprzęcie tutaj. W razie czego będziemy mogli się rozdzielić, co być może uratuje nam wtedy dupę. Nie wiem, czy nie za bardzo panikuję, ale nie zamierzam walczyć z cyborgami lub ich bardziej ciepłym odpowiednikiem.

Pociągnął łyk piwa, potem kolejny. Zamyślił się.
-Nie wiem o co chodzi korporacjom, ale dlaczego zaangażowały tak znikome siły? Tak samo z tymi zcyboirgizowanymi, podeszli z jednej strony, zostawiając nam możliwość ucieczki. Czy to logiczne? Według mnie nie.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 28-08-2011, 14:18   #34
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Walt słuchał uważnie co mają do powiedzenia jego nowi znajomi. Łyknął piwa i podrapał się po przetłuszczonych, długich włosach.
- Co do tych cyborgów to raczej czysty przypadek. Wjechaliśmy na ich teren i się po prostu nami zainteresowali. Liczyli pewnie na to, że się ich przestraszymy, albo że zaczniemy do nich strzelać. I pewnie o to im chodziło, wtedy nasza śmierć byłaby bardziej niż pewna. Ucieczka była najlepszym wyjściem. Jednak co do korpów masz rację. Jak na solosów Arasaki działali wyjątkowo nierozważnie, choć może nie wiemy wszystkiego i stąd takie wrażenie. Nie jestem jednak specjalnie zaskoczony faktem, że robota dla Unitry wiąże się z walką z korpami. Muszę jednak przyznać, że teraz ta babka poszła po bandzie. Arasaka to nie są jakieś chłopaczki, którym można skakać po odciskach. Mam nadzieję, że ta cała zabawa się nam opłaci.
Nomad wstał, zgniatając jednocześnie puszkę. Cisnął ją w kąt i krzyknął do stojących w hali ludzi.
- Hej! Zawołajcie mi tu Pchłę. Mam dla niego zadanie.
Po kilku minutach do magazynku wbiegł młody, nie starszy niż dwanaście lat, chłopak z licznymi widocznymi wszczepami.
- Co je? - zapytał bezceremonialnie Walta.
- Weź dwóch chłopaków i jedźcie na marinę. Tylko uważajcie, bo była tam mała rozróba. Musicie znaleźć tam motor mój i tego gościa - wskazał ręką Analoga - i Merca tego typa. Macie je tutaj dostarczyć w nienaruszonym stanie i tak, by was nikt nie widział. Jasne?
- Spox, Śruba, się da się zrobi.
Chłopak obrócił się na pięcie i wybiegł z kanciapy.



Po niecałych półgodziny Śruba odebrał telefon.
- To Pchła, wezmę na głośnomówiący.
- Śruba - szeptał chłopak - nie wiem, co wy żeście tu narobili, ale o swoim motorku to ty możesz zapomnieć ziomuś, twoi kumple z resztą też. Cały pieprzony kwartał jest zamknięty. Korpy Arasaki przeczesują teren, są też typy z Militechu.
- Kurwa - zaklął pod nosem Walt.
- To co mamy się zmywać, czy popatrzeć jeszcze trochę na nich.
- Zostańcie - burknął zdenerwowany nomad - Może zostawią zaparkowane wozy w spokoju, choć szczerze wątpię. Melduj na bieżąco, jakby coś się działo.
- Spox. Bez odbioru.
Po tych słowach nastała nieprzyjemna cisza.
- I co kurwa teraz? - rzucił nie wiadomo do kogo Śruba.
- Dawaj mi tu Śrubę cwelu - krzyknął ktoś w hali.
- Uważaj na słowa koleś, bo chamstwa to my tu nie lubimy.
- Jebie mnie to - warknął w odpowiedzi tamten - Chce gadać ze Śrubą. Ten cwel załatwił moich ludzi i wszedł mi w paradę, więc nie pierdol i dawaj go tu.
Śruba wyjrzał przez okno i szybko schował się za ścianę.
- Jakby tego było mało, kurewsko się rozpadało - mruknął pod nosem nomad - Panowie kolejny problem, konkurencja. To Usugi Oyama, ci goście z vana to chyba byli jego ludzie. Zaczekajcie tu. Spróbuję to jakoś załatwić.


W życiu na krawędzi, jak w zawodzie sapera można pomylić się tylko raz. Wychodząc z kanciapy Śruba właśnie popełnił ostatni błąd w swoim życiu. Usugi Oyama tylko chwilę słuchał wyjaśnień nomada.
Gdy Vagner powiedział, że nie wie nic o wskazówkach od Unitry było bardziej niż pewne, że za chwile przemówią zupełnie inne argumenty.
Mark Stanley i John Spencer mieli niewiele czasu, by podjąć decyzję, która uchroni ich przed popełnieniem błędu Śruby.
 
Pinhead jest offline  
Stary 29-08-2011, 19:04   #35
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
-Cholera...

Jak na razie pojazdy były stracone. Swoją drogą ciekawe, dlaczego to Arasaka nas ściga. Co im nabrudziła Unitra?

Chwile się dłużyły, aż pojawił się ten cały Usugi. Nomad do nich wyszedł, ale z tego co John czuł i słyszał, na pewno sobie nie poradzi. Tamci mają jakiś interes, my też mamy interes, Śruba jest sam, nasze interesy wchodzą sobie w drogę. Podszedł do okna, przyległ do nagiej, betonowej ściany. Policzył ich, stojących naprzeciwko śruby. Po chwili oceniał już, czy uda mu się ich zlikwidować. Gdzie stoją, za czym mogą się schować, co im przeszkadza. A także, co najważniejsze, co zrobi Nomad, czy nie wejdzie przypadkiem na linię strzału?

Odbezpieczył kaburę ze Sternmayerem.

"Let's Rock"

-Nie wiem jak ty, ale jak Śrubie coś nie wyjdzie, a my po tym nadal będziemy żyć, to trzeba zwiewać, po raz kolejny. Jedna strzelanina i miejscówka jest spalona. Na zawsze.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 30-08-2011, 21:31   #36
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Stanley od jakiegoś czasu zaczął staczać się na dno. Pewnego dnia coś zaczęło się w nim wypalać, życie straciło blask. Mimowolnie szukając ucieczki od codziennej szarości przyjmował coraz to nowe tabletki i pigułki swojej korporacji farmaceutycznej. Sprzedając je miał do nich stały dostęp. Coś musiało odmienić jego pustą egzystencję, i stało się to w ciągu ostatnich godzin. Była to zmiana gwałtowna i szaleńcza, daleka od szczęśliwego słodkiego wybawienia. W amfetaminowym ciągu swojej destrukcji Śmierć zmniejszała swoje rozmiary. Szybki zgon wydawał się dość miłą perspektywą.

-Mamy tu granaty, umiejętnie wykorzystane mogą znacząco nam pomóc.
Z chęcią chwycę pozostałą broń. Mamy dobrą pozycję strzelecką. Jest ich około dwunastu. Rzucę granat jeśli będą w dobrym miejscu. Tak rozwalimy ich albo zginiemy. Oczywiście wchodzimy w najlepszym momencie-
przez narkotyk, słowa szybko mieszały i wychodziły z jego ust. Kończąc swoje wypociny generała planującego atak, pozwolił myślą skupić się na leżącym na stole, pięknym złotym chipie. Zachłannie chwycił go i umieścił w wejściu pięknie wpasowującym się w nadgarstek. Napływające dane pobudziły jego parujący mózg.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 01-09-2011 o 12:39.
Pinn jest offline  
Stary 31-08-2011, 00:28   #37
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Nie podejmowanie żadnej akcji, to czasem też ważna umiejętność. Zarówno John Spencer, jak i Mark Stanley postanowili poczekać na rozwój wypadków i dopiero wtedy zadziałać. Wybieganie przed szereg mogło się dla nich źle skończyć. Skoro Vagner postanowił pogadać z Azjatą, to widać, że czuł się wyjątkowo pewnie na swoim terenie.
Obaj runnerzy czuli jednak, że w tym wypadku Śruba popełnił błąd. Być może nawet śmiertelny błąd.


Mark Stanley
Adrenalina i tabletki ciągle buzowały w mózgu Stanleya. Widząc na co się zanosi, zaczął wyrzucać z siebie słowa z prędkością pistoletu maszynowego. Zgarnął z magazynku dwa granaty oraz złoty chip ze stołu.
Bez wahania wcisnął chip w gniazdo w nadgarstku. Ku jego zaskoczeniu mózg zalała mu fala danych.

Na lewej gałce ocznej wyświetliła się twarz Unitry. Za jej plecami rozciągała się pustynia, a na horyzoncie zachodziło słońce. Pustka wokół wskazywała, że znajduje sie ona w miejscu bardzo odległym od jakiegokolwiek miasta. Unitra uniosła dłoń i palcem w powietrzu napisała współrzędne miejsca w którym się znajdowała. Za jej palcem pojawiała się czerwona lekko przezroczysta smuga, która znikała po kilku sekundach.

Na szczęście amfetaminowy kop nadal działał i Stanley był w stanie zapamiętać współrzędne
32.734151-112.429047
świadom był jednak faktu, że jak tylko skończy się nagranie będzie musiał rzędy tych cyferek zapisać gdziekolwiek, na czymkolwiek.

Unitra uśmiechnęła się i powiedziała:
- Kimkolwiek jesteś zdaje się, że zostałeś zwycięzcą mojego konkursu. Wsiadaj zatem w furę i przyjeżdżaj. Pozbądź się wszelkich ogonów, a szczególnie wszelkich korporacyjnych skurwysynów, którzy pewnie w mnogiej liczbie przybyli na spotkanie. Cóż więcej... Powodzenia i do zobaczenia. Oby jak najszybciej. Pa - kobieta uśmiechnęła się i posłała buziaka w kierunku kamery.



John "Analog" Spencer
Spencer zaczaił się przy oknie i obserwował. Mimo zaskoczenia to tak naprawdę oni dwaj mieli doskonałą pozycję i to zarówno do obrony, jak i do ataku. Grupa Oyamy nie bardzo miała się gdzie schować, a przede wszystkim stała do nich plecami. Dodatkowo to co wybełkotał jego kumpel o granatach nie było takie głupie. Jednak robienie totalnej rozróby w takim miejscu, jak Złomiarnia nie należało do zbyt rozsądnych czynów. Ludzie tutaj przyjeżdżający cenili sobie spokój i ani strzelanina, ani wybuchy grantów mogły nie przypaść im do gustu. Wyjście cało po czymś takim mogło graniczyć z cudem.
- Słuchaj Śruba nie pierdol mi tutaj, że nie wiesz o czym mówię. To po części dzięki tobie moi ludzie dotarli do mariny wskazanej przez Unitrę. Jakimś jednak cudem stamtąd nie wrócili. Ponoć chłopcy z Arasaki wykopali ich do lepszego świata. Tobie udało się uciec, a i to cacko nie spadło ci chyba z nieba, co? Masz mnie za idiotę.
- Usugi słuchaj, ja wiem, że lecę ci kasę, ale jak będę miał to ci oddam. Przecież mnie znasz.
- Słuchaj gościu, zrobimy tak, powiesz mi gdzie znajdę Unitrę, albo puszczę tę twoją budę z dymem.
Analog zauważył nerwowe ruchy zarówno po stronie ludzi Oyamy, jak i stojących za plecami Śruby nomadów. Strzelanina wisiała na włosku.
- Usugi mam inną propozycję. Zabierz te cudne autko, i będziemy kwita... - próbował się jeszcze targować Śruba.
- Nie rozumiesz gościu - wrzasnął Oyama wyciągając spluwę. Koniec lufy znajdował się niecałe trzydzieści centymetrów przed nosem Śruby - Gadaj gdzie jest Unitra, albo rozwalę ci ten pieprzony łeb.
Wtedy padły pierwsze strzały. Analog widział najpierw jak ktoś strzelił w pierś Oyamy. Trzy kule po prostu odbiły się od potężnego torsu Japończyka. W następnej sekundzie głowa Śruby eksplodowała niczym dojrzały arbuz.
Kolejna sekunda rozbrzmiewała już kanonadą strzałów z broni automatycznej.


Mark Stanley
Ostatnie słowa Unitry zlały się z hukiem wystrzałów z broni automatycznej. Mark nie do końca wiedział co się stało. Kątem oka widział jak ludzie Oyamy rozbiegają się po magazynie. Podobnie czynili nomadzi. Stanley spojrzał na stojącego przy oknie Analoga, potem na dwa granaty w swoich dłoniach, a potem znowu na Analoga.
Krew szumiała mu w uszach, a żyły na skroniach pulsowały niczym stroboskop. Zejście było blisko. Tak naprawdę jeszcze tylko dzięki wysokiej dawce adrenaliny, Stanley jakoś funkcjonował. Potrzebował dwóch, trzech tabletek, by móc jakoś ogarnąć to co się wokół niego działo.
Chaos w głowie i chaos wokół robił się nie do wytrzymania. Musiał działać, by nie popaść w całkowite odrętwienie.
A wiedział i czuł, że zjazd w tym momencie oznacza dla niego śmierć.
 
Pinhead jest offline  
Stary 31-08-2011, 18:22   #38
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Ludzie Oyamy momentalnie rozbiegli się wszędzie, niestety nie dość szybko. Analog już czekał, gotowy do akcji. Dwóch frajerów biegło w stornę kantorka, John wyjął pistolet i posłał każdemu kulę kalibru 11mm prosto w głowę, za nim oni wymierzyli w jego. Szybka akcja. Strzelił jeszcze dwa razy w kierunku nadal stojących po środku, gdy dla bezpieczeństwa zmienił okno. Szybka akcja, dwóch przy bramie, strzelających do skupiska na środku. Pierwszy strzał, pistolet mocno poderwał się do góry, John ledwo go utrzymał. Padł. Drugi w ogóle jakby tego nei zauważył, strzelał dalej, nie rozglądając się na boki. Dwa szybkie strzały, pociski pistoletowe dużego kalibru mają tą zaletę, że jak nie zabiją na miejscu, to przynajmniej nieźle obtłuką cel. Tak się tym razem nie stało, cel szybko "stracił głowę".

John Spencer zachowywał spokój, pomimo trwającej strzelaniny. Strach, przerażenie, przyjdą potem, gdy wszystko się skończy. Będą mu się wtedy trząść kolana, będzie głośno oddychać, nadgarstek prawej dłoni będzie cholernie boleć. A teraz... Niech gra muzyka! Wystrzelił jeszcze raz i zaczał szamotoać się z kurtką, żeby zmienić magazynek. przycisk, zmiana, klik sprężyny blokady, przeładowanie.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 01-09-2011, 17:22   #39
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Był naprawdę oszołomiony. Otaczająca rzeczywistość do, której powrócił była przepełniona istnym chaosem. Zaczęła się walka. Miał jeszcze dość sił, musiał je mieć. Łypiąc wzorkiem na swoje ręce spostrzegł dwa granaty. Musiał pochwycić je mimowolnie. Spojrzał przez okno, Analog właśnie zdjął jednego gościa. Nie spodziewał się po nim tak celnie oddanego strzału, wprost w sam środek głowy. Sytuacja wyglądała na taką z, której przy odrobinie szczęścia można wyjść, jednak użycie granatu w tej chwili mogło uszkodzić ich auto i bądź co bądź pomocnych im nomadów. Podświadomie odrzucił myśl kiedy to tamci (nomadzi) po wygranej, wobec braku władzy Śruby kradną ich pojazd i zdobywają chip; To był późniejszy kłopot, teraz musiał dać swój wkład w to małe dzieło zniszczenia.

Chwycił dwa pistolety automatyczne H&K, (jego własna broń miała raczej przeznaczenie obronne niż bojowe) i podszedł z drugiej strony do okna. Analog właśnie zmieniał magazynek. W ich stronę nie szedł jeszcze skoncentrowany ostrzał, więc wyłonił się bezpośrednio i oddał kilka strzałów w stronę Oyamy i ludzi go otaczających. Jeden typ dostał dwie kule w tors, przez co szybko padł na ziemię łapiąc się za miejsca wylotu. Drugi gangster, któremu się nie poszczęściło dostał kulę centralnie w staw łokciowy, a spośród ogólnego zgiełku strzelaniny wydał się okropny niedający się stłumić wrzask, który sprawił dużo przyjemności Stanleyowi. Ta mordercza satysfakcja mimowolnie zmusiła go do oddania kolejnej serii strzałów.
 
Pinn jest offline  
Stary 01-09-2011, 18:31   #40
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
John "Analog" Spencer
Spencer nie wahał się. Wiedział o jaką stawkę zaczął grać. Teraz nie mógł się od tak wycofać. Kilka ostatnich godzin wywróciło do góry nogami jego życie, a tak naprawdę to dopiero początek wszystkiego.
Spokój i precyzja z jaką strzała stałą w całkowitym przeciwieństwie do tego co czuł w środku. Adrenalina waliła go po żołądku, niczym zawodowy bokser. Kilka strzałów i kilku ludzi mniej na tym świecie. Spencer nie mógł ich żałować. Wiedział, że gdyby nie on ich, to oni jego by zabili, wcześniej, czy później.
Analog oparł się o ścianę i zmieniał magazynek. W tym czasie Stanley ocknął się z wirtualnego snu i rzucił się do okna.
Na szczęście prochy nie zniszczyły jego mózgu na tyle, by pozbawić go zdrowego rozsądku i na szczęście granaty powędrowały do kieszeni. Przemówiły za to dwa automaty, które także Stanley zabrał z magazynku Śruby.
Analog załadował broń i wyjrzał przez okno, by sprawdzić jak wygląda sytuacja.



Mark Stanley

Działać, działać, tylko ciągły ruch mógł go uchronić przed popadnięciem w apatię, która oznaczałby w tej chwili śmierć.
Co będzie za minutę? Stanley nie myślał o tym. Ba, on nawet nie próbował przewidzieć co stanie się za dziesięć sekund. Liczyło się tylko tu i teraz.
Seria z automatów powaliła dwóch japońców. Satysfakcja, jaką odczuwał Stanley była ogromna.
Nie tylko zaskoczyła go precyzja strzału, ale także jego rezultat. Posłał właśnie do piachu dwóch japońców. Na jego nieszczęście ostrzelał też samego Oyamę. I albo spudłował, albo ten skurwysyn był kuloodporny.
W odpowiedzi Oyama jednym susem przeskoczył za ciało Śruby i przyległ do ziemi, a następnie ostrzelał okno w którym chował się Mark. Kule zadudniły mu nad głową. Błyskawiczny unik i osunięcie się po ścianie zapewniły mu bezpieczeństwo, ale i tak poczuł oddech kostuchy na karku. A może to tylko wiatr przeleciał mu po spoconej szyi.
Nieważne.
Co teraz? Kurwa, co teraz?
W automatach zostało mu niewiele amunicji. Korzystał co prawda z trybu trzech pocisków, ale i tak zapasy amunicji kurczyły się w zastraszającym tempie. Pozostawały jeszcze dwa granaty, jego spluwa i... Analog.
Stanley spojrzał pytająco w kierunku kumpla.
Musieli działać razem w zorganizowany sposób, by mieć szasnę przeżyć i jeszcze postarać się o odzyskanie fury. Bez tego cały ich wysiłek poszedłby, jak krew w piach.


John "Analog" Spencer, Mark Stanley
Skuleni przy ścianie mężczyźni nasłuchiwali kiedy mogą się wychylić, by oddać kolejny strzał.
Kule śmigały w powietrzu, niczym rozwścieczona szarańcza. Jeden nierozważny ruch mógł kosztować życie.
Nagle nastała niepokojąca cisza.
Widać wszyscy uczestnicy strzelaniny znaleźli, jako taką osłonę i czaili na błąd przeciwnika.
W oddali słychać było krzyki i nawoływania. Okoliczni nomadzi organizowali się, by wkroczyć do akcji. Mimo luźnych związków, jakie łączą poszczególne gangi panował wśród nich swoisty, niepisany kodeks. Oyama i jego ludzie rozpoczynając strzelaninę złamali go i teraz musieli ponieść karę.
Krzyk od strony głównej bramy uświadomił Spencerowi i Stanleyowi, że kara zostanie wymierzona błyskawicznie.
Dwaj kolejni ludzie pożegnali się w bólu z tym światem.
- Oyama - wrzasnął ktoś od strony bramy - Żyjesz?
- Żyję! - odparł Japończyk.
- To zabieraj swoich przydupasów i spierdalaj. Nie wiem o co poszło, ale wali mnie to. Wiesz, że tutaj się nie strzela.
Analog i Stanley obserwowali, jak Oyama wstaje upokorzony. Jego mina mówiła jasno, że nie podaruje tej zniewagi. Szedł wolno i patrzył ciągle w stronę kanciapy w której ukrywali się mężczyźni. Za nim szli ocalali ze strzelaniny goryle. Gdy cała grupa opuściła magazyn do środka weszło kilku nomadów.
Przez chwilę naradzali się ze swoimi kumplami, który brali udział w strzelaninie.
- No! Na co czekacie! - wrzasnął jeden z nich łysy, grubas w wytartej skórze - Wyłazić szczurki. Mamy do pogadania.
Walczyć nie było sensu. Zabić to oni mogli ich w każdej chwili, a skoro chcą pogadać, to oznacza, że może obędzie się bez rozlewu krwi.
- Z tego co tutaj ziomki mówią, to Śruba wam ufał. Naiwny był skurwysyn i widzicie, jak skończył. Jednak przez szacunek dla zmarłego dam wam szansę. Gracie o wysoką stawkę, co? Z Unitrą tylko o taką się gra. Problem jednak w tym, że ja lubię grać, ale tylko wtedy gdy wiem, co mogę wygrać. Z tego co mi wiadomo, na razie to poza gładkimi obietnicami niewiele więcej wiemy. To cacko - łysol wskazał na samochód - jest niewątpliwie jakimś przedsmakiem, to co nas może czekać. Wolałbym jednak mieć pewność co do wartości puli o jaką gramy. Mam rację, prawda? - nie czekając na potwierdzenie łysy kontynuował swój monolog - Opcja jest zatem tak. Tuba jedzie z wami, jako cień. Nie próbujcie go zgubić, bo to się wam nie opłaci. To chyba jasne, nie? Gdy już spotkacie się z Unitrą i omówicie szczegóły dacie znać Tubie, co i jak. On to przekaże mi, a ja podejmę decyzję czy układ z Unitrą mi się opłaca, czy nie. Jasne?

Analog i Stanley spojrzeli po sobie. Czuli, że odmowa nie wchodzi w grę. Jednak nie chcieli wyjść na ostatnie cioty i przytakiwać łysoli w każdym słowie. Musieli dobrze przemyśleć, co mu odpowiedzieć mimo, że czasu nie było dużo.
- No co, kurwa zatkało? Jasne, czy nie?
 
Pinhead jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172