Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2011, 22:02   #74
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Kiedy zlazł wiedział już co było źródłem tych nieopisanych dźwięków, jakie docierały doń, kiedy przeciskał się przez szyb. Wielki, martwy już jaszczur, no, w każdym razie coś, co w terrańskich warunkach miało by szanse za jaszczura uchodzić. Tu, na Gehennie takie egzemplarze fauny nie występowały, a jeśli już, na co bezspornie dowodem był świeży zewłok, to z pewnością nie były zwykłymi zwierzętami.
Unoszące się nad bronią niektórych obłoczki również wskazywały na niecodzienną zawartość demona. Kwas? Ja cie... W sumie dobrze się stało, że zamarudził na górze. Oni odwalili całą robotę, a on nie musiał ryzykować. I szkoda broni. Nigdy nie wiadomo jak silnie żarło toto, co było w jaszczurce.
Szerokim łukiem ominął pochlastanego trupa i ostrożnie zajrzał w korytarz wskazany przez Razora. Korytarz sam w sobie normalny, potem kolejny. I kolejny. Ale to, co było za nim…

Trzpień. Nieomal legendarne miejsce, o którym jak dotąd zaledwie słyszał od niewielu osób. Nie chodziło wcale o to, że istniał naprawdę. Musiał istnieć, w końcu coś musiało trzymać tą pieprzoną łajbę w kupie. Chodziło o to, że niewielu było takich, co twierdziło że odwiedzili to miejsce.

Spook tymczasem rozgląda się po wszystkim. Czujne oczy dziewczyny dostrzegły to czego Tolgy ni cholery nie potrafił wypatrzeć. Sieć kamer, omiatająca środek rampy. Węzeł nad którym nadal czuwał Strażnik.
- Coś jest bardzo nie tak - mruknął Razor. - Trzeba wysłać jedną osobę na zwiad. Kto się pisze na ochotnika?
- Spook widzi oczy Strażnika - ruda szepnęła do Razora i wskazała palcem punkty, w których dostrzegła kamery. - Spook może spróbować dojść do skrzynki i je odłączyć ale nie umknie to uwadze Strażnika. Może też je ominąć i iść dalej niezauważona. Ale reszta nie da rady - powiedziała pewnym siebie głosem i czekała na decyzję.
Tolgy wpatrywał się intensywnie w miejsca wskazane przez dziewczynę. Jakoś nie dostrzegał soczewek kamer, ale widocznie dziewucha miała lepszy wzrok. Nie komentował jednak, tylko mrużył oczy próbując coś wypatrzeć. Na propozycję zapisów na ochotnika też nie reagował. To że coś jest nie tak czół skórą tak samo jak Brzytwa. I chyba tak samo jak tamten nie miał ochoty wystawiać łba na zagrożenie, o którym nic a nic nie wiedział.
- Idź Spook. Spróbuj unieszkodliwić skrzynkę. Jak to zrobisz zejdziemy na dół i szybko dokonamy szabru. Może do tej pory Strażnik się nie połapie. – Razor widocznie postanowił przedłożyć możliwość szybkiego wyniesienia się stąd nad bezpieczeństwo.
- Spook nie podoba się słowo “może”. Strażnik nie jest głupi, trzeba maksymalnie skrócić czas akcji... Spook zejdzie najpierw po fanty… Wtedy wróci do skrzynki…. To kupi nam trochę czasu… Razor wytłumaczy Spook gdzie jest magazyn…. – potrafiła nadawać jak karabin maszynowy - …Czy ściąganie fachowca w ogóle się zwróci… Ile i czego jest w magazynie… Trzeba zakładać, że to pułapka.
- Idź.

Poszła.
W samą porę, bo już nie mógł ich słuchać. Zamiast robić cokolwiek, siedzieli i pierdolili kocopoły. W końcu dotarła do drzwi, zniknęła za nimi… i nic. Nic się nie działo. W zasadzie to powinien był się ucieszyć, bo to, że nic się nie działo wobec jego przeczuć powinno cieszyć. I cieszyło. Przez całe dwie minuty.
Po najwyżej dwóch minutach od tego momentu niespodziewane otworzyły się inne drzwi i na rampę wjechała maszyna. Już pięć lat minęło jak ostatni raz tak się bał. Dziwne uczucie. Różne lęki i obawy towarzyszyły wciąż, dzień w dzień, ale taki strach, tego rodzaju uczucie pojawiało się tylko wtedy, gdy miał do czynienia z maszynami. Kierowanymi jednakowo syntetyczną co chorą wolą Strażnika jebanymi kawałkami drutu i matalu, kabli i układów scalonych, oraz takiej ilości zabójczego badziewia ile tylko był w stanie w taki gabaryt wcisnąć konstruktor. Nie znał gościa, ale udusił by gołymi rękami sukinsyna, co wymyślał takie chore rzeczy jak Klawisze, czy choćby sama Gehenna.
Maszyny kroczyły. Gąsienicowy model do przewożenia ciał. Za nim wkroczył znany im i znienawidzony strażnik zwany przez więźniów KLAWISZEM. Miotacz sieci, działko emitera fal paraliżujący, średni pancerz. Postrach zbuntowanych więźniów. “Procesja” ruszyła w stronę drzwi za ktorymi zninkęła Spook.

- Spierdalamy - syknął na ten widok Razor. - Już po niej. Miała rację. To jebana pułapka.
- Była jakaś dziwna... Ale może warto poczekać, zanim jej nie wywiozą? – wtrącił swoje Apacz - Bo co, jeśli się gdzieś ukryje, a w pomieszczeniu faktycznie będą jakieś fanty? Tutaj nam nic nie grozi, jeśli tylko zachowamy ostrożność. – w sumie to gadał do rzeczy.
- Ćśśśś... - syknął cygan do reszty nie odrywając wzroku od kroczącej maszyny. To jak przywarł do podłogi i z uwagą obserwował robota nie pozostawiało wątpliwości. Również jego zdaniem na “spierdalamy” jeszcze nie nadeszła pora.
Razor pokiwał głową i zamarł bez ruchu.

Maszyny wjechały do korytarza za drzwiami. Chwile ich nie było. Dłuższą chwilę. Po jakimś czasie drzwi otworzyły się i maszyny wyjechały. Na płaskiej powierzchni pojazdu gąsienicowego, przytwierdzona pasami magnetycznymi leżała Spook. Wyglądała na nieprzytomną czy nawet martwą. Razor spojrzał w stronę pozostałej dwójki więźniów. W jego rękach pojawił się pistolet. W oczach wyraźnie wyczytać można było pytanie …. atakujemy czy odpuczamy? To był Klawisz. Wcześniej, w celach nie mieli z nim najmniejszej szansy. Ale teraz … teraz mieli broń. Może nie taką o wielkiej mocy, ale jednak szansa istniała. Klawisz był jedyną maszyną, która mogła stanowić zagrożenie. Druga była jedynie nieuzbrojonym transporterem. Z tym, że walka z Klawiszem mogła okazać się niezbyt skuteczna, a co gorsza maszyny mogły wszcząć alarm. Puszczenie robotów własną drogą wydawało się być najbezpieczniejszym, ale czy najlepszym rozwiązaniem?

Maszyn się bał. Choć żeby go kroili i solili, nie przyznał by się nigdy, jednak bał się maszyn. Z ludźmi, nawet z demonami miał jakieś szanse. Znał ich słabe punkty, wiedział gdzie uderzyć. A maszyny… co tu dużo gadać? Zbyt głupie, zbyt nieczułe, zbyt, kurwa, twarde i … już raz kiedyś go złamały.

Apacz tymczasem spojrzał na Razora i wyciągnął jeden z noży.
- Daj tylko znak- wyszeptał. Spojrzał jeszcze szorstko na Jerome, który nie wyglądał na chętnego do walki, znajdował się najdalej od krawędzi i już szykował się do odwrotu.
- A ta kurwa gdzie się wybiera? - rzucił niby to do nikogo Tolgy zerkając za plecy na Jaromea na tyle cicho by nie alarmować maszyn, jednak wystarczająco głośno by być słyszanym przez wszystkich pozostałych. Widząc Spook na transporterze i spokojnie kroczące maszyny produkcja adrenaliny w organizmie cygana osiągnęła krytyczny poziom. Sam wolałby zdechnąć niż dać się znowu zamknąć w klatce. W sumie nawet laski dobrze nie znał, ale po prostu wiedział, że ona myślała podobnie. Jakkolwiek by nie nazywać przejścia przez anomalię, przekleństwem czy błogosławieństwem, to nie znał takich, co zamienili by brutalną rzeczywistość korytarzy kontrolowanych przez gangi na ponowne życie w klatce. Nawet z wszelkimi oferowanymi przez Strażnika „wygodami” z zachowaniem życia włącznie.
Pozostały więc do wyboru dwie opcje. Jedna., zneutralizować Klawisza i uwolnić Spook. I druga, gwóźdź w skroni. I mimo całego strachu cygan wolał przynajmniej spróbować pierwszej opcji.
Jeszcze kilka lat temu zwyczajnie by uciekł, ale dziś, po latach przemierzania ciemnych chodników, gdzie zabijało się za parę fajek, a często dla samej przyjemności, kipiąca w żyłach adrenalina pchnęła go w całkiem odwrotnym kierunku. Był zwierzęciem stworzonym przez Gehennę, takim co gdy już zobaczy przeciwnika, wybierze atak. Nawet na maszynę.

Nagle organizm zareagował sam, bez udziału woli. Nie czekając na żaden sygnał szybkim biegiem rzucił się po platformie jak najdalej od pozostałych Rippersów po drodze potrącając zwisające łańcuchy. Maszyny były głupie. By je pokonać trzeba było jakoś odwrócić ich uwagę. Zajęty ruchem Klawisz może da się podejść, w końcu został skonstruowany do do konfrontacji z bandziorami, ale nieuzbrojonymi. Czołgiem więc nie był, a wtedy wystarczało przedrzeć się przez pokrywy i wywołać zwarcie…
Proste…
Jaj puzzle z pięciu tysięcy elementów…
 
Bogdan jest offline