Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2011, 20:09   #509
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To było całkiem inne miejsce, od Wrzosowisk do których przywykł Kaevin. Nie było tu otwartych przestrzeni porośniętych przyciśniętymi do ziemi wrzosami, tworzącymi fioletowo zielone mozaiki. Ten lasbył gęsty. Drzewa były olbrzymie i stare... i porośnięte mchami, podobnie jak głazy i pozostałości po kiedyś wielkim mieście.

Obecnie ruiny Lothen popadały w zapomnienie. I zarastały. Nadal jednak można się było wypatrzeć pozostałości budowli i ruiny murów.


Na obrzeżach miasta nie były co prawda, tak liczne i imponujące jak w centrum, alei tak robiły wrażenie.
Jazda niewątpliwie sprawiła przyjemność Płotce, jak i samemu Kaevinowi. A i las pełen świergotu ptaków i zwierząt, dawał wytchnienie od zmartwień i nudy.
Mężczyzna oddalił się już spory kawałek od obozu, więc koncertu natury nie zakłócały krzyki musztry dochodzącej z obozu.
Za to zakłóciło coś innego. Cisza. Kroki przemierzające leśną ściółkę.
Dźwięk zwalnianych cięciw .
Sześć pocisków pomknęło w kierunku Kaevina. Cztery chybiły, ale dwie wbiły się głęboko. Jeden trafił w udo, drugi między żebra. Bardzo blisko serca.
Tymczasem przeciwnicy przemieścili się osaczając łucznika.


Orki i półorki. Może nie tak dobrzy łucznicy jak on sam. Ale wystarczająco dobrze przeszkoleni, by działać zespołowo z morderczą skutecznością. W dodatku kryli się za drzewami, korzystając z ich osłony. Podczas gdy on jechał konno. Strzały których używali, nie były orczej roboty, podobnie jak łuki. W dodatku rany nimi zadane krwawiły.
-Czego ty tu szukać? To nie miejsce dla was. Czego szukać w elfia ruina?- rozległy się pytania orków.- Ty się poddać. Ty przeżyć. Wy opuścić to miejsce. Wy ujść żywym.

Wraz akceptacją ich wodza z lasu zaczęły wynurzać się kolejne elfy. Przyglądały się z ciekawością grupie. Zwłaszcza Teu i przewożonej przesyłce.

Najstarszy i drugi po przywódcy, jeśli chodzi o władzę, białowłosy elf rzekł do całej grupki awanturników.- Jestem Earlann Sualsair, a to...- tu skinieniem głowy wskazał na przywódcę. -Camthalion Aldarion. Musicie zrozumieć, że obcy w tych stronach, zawsze zwiastują kłopoty. Bez względu na to kim są.
I tyle w kwestii przeprosin za obcesowe potraktowanie. Grupka elfów nie była specjalnie liczna, no i wśród nich była wyróżniająca się elfka.
Nie tyle urodą, ale też i faktem, że była jedyną kobietą w tej nielicznej grupce elfów. Przybita koszmarami Drucilla niespecjalnie garnęła się do pogaduszek o sobie. Ciesząc się tym przynajmniej, że magia do niej wróciła. A kapłan zaś nieśmiało uśmiechał się do owej elfki. Co ta ostentacyjnie ignorowała.

Cały ten pochód zmierzał w jednym kierunku, na sporą leśną polanę.
Na niej to został rozbity obóz wojskowy, zdominowany w całości przez ludzi.
Przyjazd wozu prowadzonego przez elfy wzbudził sporo sensację. I wywołał małe zamieszanie w obozie.
Jednak ludzi do porządku przywołał łysy wąsacz o złowrogim spojrzeniu. I nie odzywał się ani słowem.
Rozpędził ludzi do roboty, mową gestów i gwizdami.

Camthalion udał się do największego namiotu, wymijając po drodze pilnującą wejścia do niego rudowłosą kobietę. Zamienili między sobą niechętnie spojrzenia, po czym elf wszedł do środka.
Po chwili z namiotu wynurzył się zakuty w zbroję rycerz i rozejrzał po nowo przybyłych.


-Nazywam się sir Sir Reawind Falcowing, rycerz w srebrze w służbie Silverymoon i paladyn Tyra. Witajcie w moim obozie wojskowym, który jest sojuszem dzielnych ludzi przeciw orkom ukrytym Lothen i szykującym zapewne podstępną zgubę Srebrnym Marchiom.- rzekł mężczyzna, na którego widok Sabrie usłyszała w głowie “Ale ogier”.
Jednak nie były to jej myśli, a telepatyczny przekaz Miee'le. I nie dotyczył paladyna, a jego rumaka.


Pięknego zwierzęcia, którego widok sprawiał, że każdego kto zobaczył przychodziło na myśl określenie, ideał wierzchowca.
- Które z was jest przywódcą tej wyprawy? Zapraszam do namiotu na rozmowy. Reszta... niech się rozgości. Na pewno jesteście strudzeni. A przed wami jeszcze daleka droga do Silverymoon.- zaproponował przyjaznym tonem głosu paladyn.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline