Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2011, 22:19   #66
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
To co się działo w opactwie, Edgar nie był w stanie opisać słowami. Wydostali się z podziemi, ale zamiast pomagać mnichom w rozprawie z pijanymi piratami, od razu ruszyli w kierunku miejsca, gdzie uwięzieni byli ich towarzysze i rodzina Albiończyka. Bieganina, szalone skoki, balansowanie na krawędzi spadzistego dachu i na koniec krótki i boleśnie zakończony lot we wnętrzu komina, to było coś, czego Edgar nie zapomni do końca życia. Niestety do murowanej świątyni dotarł już z tylko jednym marynarzem, drugi poległ gdzieś po drodze, naszpikowany bełtami.

Edgar, pokasłując i otrzepując się z czarnego pyłu wyłonił się z chmury popiołu powstałej po ich lądowaniu w palenisku. Oszołomiony i oślepiony pirat, stojący na straży nie był zbyt dużym wyzwaniem dla albiończyka i już po chwili leżał martwy z dziurą w brzuchu. Podobnie jak jego kamrat zabity przez towarzyszącego Edgarowi marynarza. Z radością w sercu i niemal łzami w oczach Edgar wpadł do pomieszczenia, gdzie przetrzymywani byli jeńcy.

I nie uwierzył w to co tam zastał. Poza kapitanem Grandem i członkami załogi Hrabiny, nie było tam nikogo. Jego rodacy pozostali na statku! Bogini! To niemożliwe, dlaczego? Patrzył oniemiały na uradowanych nagłym ratunkiem marynarzy, z Grandem na czele, zmierzającym w jego kierunku. Dał się uściskać, po czym nadal nie wierząc w to co widzi, zrobił krok do tyłu i powiódł wzrokiem po obecnych.
- Gdzie oni są? Gdzie ci ludzie... Ci, których przewoziłeś? – zapytał kapitana.
- Nie wiem – odparł Grand. – Nie mam pojęcia co się działo, od momentu w którym nas tu zamknięto...
- Fuck! Jak to? –
nie pozwolił mu dokończyć Edgar. – Nie wiesz... Co się tu w ogóle wydarzyło?
- Przeklęci zbrodniarze zaprzestali pościgu, gdy zbliżyliśmy się do wyspy! Myśleliśmy, że zlękli się dział i zeszliśmy na ląd powitać mnichów, by i nas przypadkiem nie ostrzelali. Zastawili na nas pułapkę w tej przeklętej świątyni! A gdy trwała bitka, pojawiła się ta ich czarna łajba odcinając nam drogę odwrotu!
– kapitał opisał całe zdarzenie żywo gestykulując.
- Zabrali Hrabinę... Nie wiesz gdzie popłynęli, prawda? – Edgar nim skończył pytać, już wiedział jaka będzie odpowiedź.
- Hrabinę? Moja Hrabinę?! Łotry! Złodzieje! Już ja ich doścignę! Powieszę tego przeklętego mordercę na maszcie! Jego i tą jego morską wiedźmę! – darł się kapitan. Reszta załogi złorzeczyła za jego plecami.
- O kim mówisz?
- O podstępnym kapitanie tej przeklętej Meduzy! Miał przy sobie jakieś stare babsko obwieszone talizmanami, sączące mu wciąż do ucha szalone pomysły! Bełkotali coś o przeznaczeniu i o północy!

- Trzeba ich gonić! Meduza stoi na kotwicy. Piratów pewnie została tylko garstka. Mnisi dzielnie walczyli! - właśnie w tym momencie na zewnątrz zagrzmiały działa Meduzy, a z okolic plaży doszedł ich wielokrotny huk wybuchów. Edgarowi zrzedła mina. A więc piratów zostało nieco więcej niż się spodziewał. Jednak to nie będzie tak prosta przeprawa.

Wybiegli wszyscy na zewnątrz. Meduza, stojąca nieopodal brzegu na kotwicy cała spowita była kłębami dymu. Plaża eksplodowała gejzerami piachu. Piraci znajdujący się na pokładzie, nie przejmowali się losem swych druhów i razili ołowiem wszystkich jak popadnie. Na piasku leżało już kilkanaście ciał.
- Musimy zdobyć statek – powiedział Edgar, jakby nie było to czymś oczywistym. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś szalupy, ale niestety wszystkie łodzie przycumowane były do mola, dokładnie naprzeciw zionącej ulewą ołowiu Meduzy. Zaklął pod nosem tak szpetnie, że aż Grand spojrzał na niego zdziwiony.
- Potrzebuję pięciu ludzi – zwrócił się do kapitana. – Dobrych pływaków i szermierzy. Podpłyniemy do statku od drugiej strony, lub od dziobu. Stamtąd nikt się nie spodziewa ataku. Wespniemy się na pokład i postaramy opanować Meduzę. Wy, tutaj musicie odwrócić ich uwagę, tak żeby nikt nie patrzył na morze.

Po tych słowach zostawił Granda, aby kapitan wybrał ludzi a sam skierował się ku brzegowi znaleźć jakieś bezpieczne zejście. Ściągnął jak najwięcej ze swojego ekwipunku i ubrania, aby nie utrudniać sobie ruchów. Bogini! W co on się wpakował? I to na ochotnika!
 
xeper jest offline