Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2011, 10:47   #190
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Robert żył! Ja też żyłem!
A może jednak nie?

To, co widziały moje oczy, nie mogło być prawdą! Może zginąłem spadając z tych gigantycznych dekoracji i rozbiłem się w dole.
Nie to niemożliwe!
Bolało mnie potłuczone i pokiereszowane ciało.

Czy martwy człowiek odczuwa ból?

Nie wiedziałem tego, lecz szczerze powątpiewałem w ten fakt. Po śmierci, jak udowodniły najmądrzejsze umysły Xhysthos po człowieku pozostałe już tylko martwe ciało. Nerwy nie przewodzą bodźców, więc ciało nie odczuwa bólu.

Wstałem ciężko i porozmawiałem z Robertem. Nie bardzo potrafiłem się skoncentrować na rozmowie, więc nawet za dobrze nie pamiętam, o czym ona była. Chyba o jego stanie zdrowia – tak, to wydawało się być logiczne. Chyba o sposobie wydostania się z tego dziwacznego miejsca – to też wydawało się logicznym tematem na rozmowę.

Pełną świadomość dopiero odzyskałem wpatrując się w twarz leżącego w tym dziwacznym „sarkofagu” Clarka. Obok niego widziałem kolejne ciała. Rozpoznałem bez trud najbliższe. Człowiek, którego widywałem podczas posiłków stolik, czy tez dwa obok.

Spojrzałem zszokowany na Roberta, ale o i on miał pobladłą, nic nie rozumiejącą twarz.

- Widzisz to, Robercie – zapytałem kompletnie bez sensu, zbyt wstrząśnięty by składnie zbierać myśli. - Widzisz to … - powtórzyłem.

- To jest... niemożliwe... – załamujący głos Roberta potwierdzał moje wcześniejsze przypuszczenia - Oni żyją? Śnią? Na jakiej zasadzie porusza się ten mechanizm? I kto go skonstruował, kto go napędza - Robert starał się w jednej chwili wyrzucić z siebie wszystkie pytania - Jaki jest cel tego wszystkiego?!
Po chwili jakby lekko ochłonął.
-Myślisz, że powinniśmy spróbować go wyciągnąć?

- Nie wiem – pokręciłem głową. - Może najpierw obejrzyjmy inne te … - szukałem słowa - te sarkofagi. Zobacz, ile ich tutaj jest.

Zatoczyłem ręką krąg. Sarkofagów były dziesiątki, setki, a może i więcej.

Po jednym na każdego mieszkańca? Czy jest też taki, w którym leżę ja? – pomyślałem boleśnie.

- Spójrz na te kable. Może pójdziemy ich śladem Robercie? Może one doprowadzą nas do rozwiązania tajemnicy tych dziwacznych urządzeń. Co ty na to?

To była mało rozsądna propozycja, ale nie potrafiłem skoncentrować uwagi na tym, co widziały moje oczy.

Podszedłem do najbliższego z grubych kabli. Nie wszystkie wyglądały dla mnie tak samo, czym podzieliłem się z Robertem. Potwierdziło się to, gdy obdarzony doskonałym słuchem Voight zaczął przystawiać do kabli ucho. W niektórych szumiała woda, i wyglądało na to, że płynie w nich nie tylko w kierunku na dół, ale w niektórych przypadkach do góry. Z innych dobiegał szum, a z niektórych kabli w ogóle nie było nic słychać. Przyglądając się, stwierdziliśmy, że niektóre z kabli, tam - na górze, są umocowane do dekoracji, między innymi do wielkich pudeł udających ich pokoje. Inne z kabli łączyły się poprzez mechaniczne urządzenia ze stalowymi szynami. Dla mnie był to mechanizm, którego nie ogarniałem swoim społecznym umysłem. Nie potrafiłem, czy też nie chciałem, zrozumieć istoty jego działania, sensu jego istnienia i powodów, dla których znalazł się tutaj, w tym miejscu.

Po krótkiej rozmowie, wyrobiliśmy sobie pogląd, iż wiele z kabli musi przewodzić jakąś energię, która musiała być niezbędna do obsługi tak wielkiego mechanizmu. Wyglądało na to, że energia ta płynie grubymi kablami, które ciągnęły się w dół, pomiędzy kratą i dalej. Choć i te najgrubsze z kabli szumiące wodą również znikały tam gdzieś nisko.

Robert zastanawiał się, przyglądając się mechanizmom. Ja kręciłem się wokół. I właśnie wtedy odnalazłem drugi sarkofag, w którym leżał dokładnie w takiej samej pozycji sąsiad ze śniadania.

Spojrzałem na Roberta z zagubioną miną. Liczyłem na to, że on ma pomysł, jak wykaraskać nas z tego ... tego ... tego dziwnego miejsca.

Wiec Samaris było niczym więcej, jak kłamstwem. Potężną iluzją. Scenerię. Dekoracją. Tylko, po co? Jakiemu celowi ktoś zadał sobie tyle trudu, środków, czasu by stworzyć tak potężną machinerię? Po co? Po co i najważniejsze pytanie – kto!? Kto i w jakim celu?

Musiałem się tego dowiedzieć! Koniecznie musiałem odkryć ten sekret.

Tylko za moment. Teraz muszę chwilę odpocząć. Zebrać myśli ...
 
Armiel jest offline