Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2011, 20:09   #66
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
- Wiedziałem, kurwa, wiedziałem - powiedział na głos Mierzwa patrząc na Larsa. Był zmęczony, mokry i wściekły.
- Za łatwo i za tanio by to wyszło Antarze, he, he - błysnął zębiskami w kwaśnym uśmiechu.

- Jeśli to nie była Bestia - zasępił się Mierzwa. - To znowu wracamy do punktu wyjścia kompani...

Nie dane mu było jednak podjąć dalszych rozważań nad złośliwością najemniczego losu, choć do niej akurat już powinien przywyknąć.

Gdy tłum zaszumiał i niebezpiecznie zbliżył się do towarzystwa, Kislevita płynnym ruchem ręki wyswobodził rękaw z rozpaczliwego chwytu burmistrza i odparł pozornie niedbale:
- Puszczaj Waść, bo odzienie poniszczysz. Poradzimy, nie poradzimy, się zaraz obaczy.

Zdjął topór dwuręczny wysłuchując przemowy gladiatora i spojrzał krytycznie na motłoch.
"Bieda i nędza. Niedobrze, niedobrze" - przemknęło mu przez głowę. "Potrzeba nam przykładu grozy. I to szybko".

Postanowił zabrać głos. Gladiator zaczął dobrze, nie można było tej okazji zaprzepaścić. Splunął na rozmiękłą od deszczu ziemię by oczyścić gardło.

- Gdzieee! - ryknął gdy tylko Linus skończył. - Do szałasów bydlęta!

Odsunął się szybko tak, aby jeszcze raz pokazać truchło monstrum motłochowi w całej okazałości.

- Tak traktujecie wybawców?! Myyśmy to ubili! Sami! W dziesięciuu! Dziesięciu grzeszników! Daliśmy radę! A nie było z nami tego klechy! - wskazał toporzyskiem na sędziwego fanatyka.
- On to siedział z Wami strasząc Was pomstą bożą. Sam srając ze strachu, każąc odmawiać zdrowaśkii i nabijając kabzę z danin! A bestia i tak padła od jego topora - wskazał na Gislana i Jotunna, - I jego łuku - dłoń powędrowała w kierunku Moperiola i Leo Heinza.

- Przypatrzcie się ludzie dobrze i zastanówcie! Kto Was dalej obroni? Bestia morduje od wielu tygodni mimo ględzenia kaznodziei. Dajcie nam tydzień a dostaniecie jej łeb! Jeśli nam się uda, spokój powróci! Jeśli polegniemy to dalej będziecie mogli całować tego starego capa w dupę - błysnął złowrogo ślepiami ku fanatykowi.

Mierzwa uznał, że może go obrażać do woli. I tak by się nie zaprzyjaźnili.

Podniósł topór tak by wszyscy go widzieli. Zasłonił przy tym burmistrza.
"Stary Antara mnie osobiście wybebeszy, jak jego koleżka zginie" - uznał kozak.

- To jak będzie? Po dobroci, czy... - wolał nie kończyć zdania.

Jeśli prostaczkowie chcieli ich zaatakować miał zamiar ściąć parę dłoni, aby polatały w powietrzu. Nic tak nie studzi obyczajów, jak lejąca się krew.

Nie był jednak samobójcą. Jeśli sprawy miały przybrać naprawdę zły obrót, parę kroków dalej dostrzegł jakieś zabudowania, w których mógł zniknąć. Tak na dobry początek nowej drogi życia.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 04-09-2011 o 20:13.
kymil jest offline