Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2011, 18:51   #510
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Prawdę mówiąc było rzeczą nieco zaskakującą, że na ich drodze stanęli nie wrogowie, a (przynajmniej teoretycznie) sojusznicy.
Wyrazem dezaprobaty, jaki pojawił się na twarzach Teu i Sabrie, Roger nie przejął się w najmniejszym stopniu. Najprościej było nic nie robić, a potem mieć pretensje do innych. I Teu, i Sabrie, byli bliżej elfa, niż on. A stali i nie potrafili z siebie wydusić ani słowa. Jakby czekali na olśnienie. Albo nie zrozumieli pytania.
Stłumił uśmiech.

- Roger Morgan - przedstawił się, gdy padły imiona przywódców oddziału. Osobiście nie sądził, by elfy były zainteresowane jego imieniem, ale dobry obyczaj nakazywał się (w rewanżu) przedstawić. Nawet gdyby za parę dni nikt już tego imienia nie pamiętał.
Ponownie dosiadł konia, poczekał, aż wóz go wyprzedzi i, tak jak poprzednio, ruszył za wozem. Po drodze do obozu zastanawiał się nad oddziałem orków, który nagle, nie wiedzieć po co, znalazł się w tej okolicy.
Czyżby, mimo pewnych środków ostrożności, mieli do czynienia z kolejną grupą, która miała im przeszkodzić w dotarciu do Silverymoon? Jeśli tak, to ich przeciwnicy albo byli cholernie dobrze poinformowani, ale cholernie przewidujący. Lub też i jedno, i drugie.
Miał tylko nadzieję, że do pokonania orków jest więcej osób, niż te pięć elfów, które wyszły z krzaków. Chyba, że jeszcze więcej ich tam siedzi... W każdym razie te dwa, które wcześniej zauważył, wyszły.
Poczeka, zobaczy.

Roger nigdy nie przepadał za wojskowym drylem, ale panujący w obozie porządek wydał mu się całkiem niezłą rzeczą. Zainteresowanie nowo przybyłymi zdało mu się całkiem niewojskowe, za to zdecydowanie mniej spodobał mu się wąsaty łysol - i ze względu na sposób traktowania innych (zdecydowanie nie odpowiadające Rogerowi), i ze względu na ponure spojrzenia, którymi łysek obdarzał każdego bez wyjątku. I może to było jakoś zaraźliwe, bowiem stojąca przed największym namiotem rudowłosa niewiasta również koso spojrzała na Camthaliona. Nie lubiła go prywatnie, czy może nie lubiła elfów w ogóle, a leśnych w szczególności? Kto ją tam wiedział. Chociaż... 'Tutejsi' z pewnością mogliby mu udzielić paru luźnych informacji...
Ciekaw był, w jakim stopniu uczucia do elfów podzielają pozostali członkowie tej antyorkowej ekspedycji, których było tu ponad trzydziestu.

Gdy tylko Dru, w towarzystwie Sabrie, udała się do namiotu sir rycerza srebrnego, Roger zajął się najważniejszymi sprawami - trzeba było znaleźć miejsce dla wozu, zająć się końmi, dowiedzieć paru rzeczy o panujących tutaj obyczajach.
Miejsce znalazło się dość łatwo - na skraju polanki, zapewniające nieco szeroko pojętej prywatności. Jako że wielu ludzi potrzebowało wiele wody, to było rzeczą oczywistą, że w pobliżu musi być jakaś rzeczka czy choćby strumień.

Co prawda była to tylko sadzawka, ale na potrzeby koni starczała. Zaś 'wyprawa' nad wodę zaowocowało krótką rozmową z jednym z 'tubylców'...
- Kto to był, ten łysy wąsacz? - zagadnął Roger po wymianie pierwszych uprzejmości.
- Świstun, on tu rządzi. Wiesz... robi tu za dziesiętnika dziesiętników, wyznacza warty, pilnuje porządku i takie tam... codziennie rozkłady dnia. Świstun jest prawą ręką paladyna. Niemowa, jeśli jeszcze nie zdążyłeś zauważyć.
Ostatnie zdanie mogło częściowo tłumaczyć zachowanie łysola. Częściowo.
- A ta rudowłosa wartowniczka, przed namiotem? - Roger zadał kolejne pytanie.
- Celine? Osobisty miecz Carlda Glenna, kapłana Oghmy. Pilnuje jego rzeczy i jego samego. Ano, mamy tu i kapłana Oghmy - wyjaśnił, widząc pytające spojrzenie Rogera. - Bardzo mało towarzyska - dodał.
Ten przez moment zastanawiał się, czy między kapłanami Gonda i Oghmy nie będzie jakichś nieporozumień, ale z tego, co pamiętał, nie powinno ich być.
- Długo już tu siedzicie? - zagadnął.
- Szósty dzień - odparł zapytany. - Oni siedzą i radzą, pewnie jak pokonać orki, a my czekamy.
- A skąd w ogóle wiedzieliście, że tu są orki? - spytał Roger.
- To już ich
- jego rozmówca skinął głową w stronę namiotu pilnowanego przez Celine - spytaj. My się dowiedzieliśmy jakieś półtora dekadnia temu.
Ciekawe by było, pomyślał Roger, czy ktoś mógłby przewidzieć pojawienie się Przesyłki w tym miejscu i o tej porze.
Podziękował za informacje i ruszył w stronę wozu, prowadząc napojone konie.
 
Kerm jest offline