Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2011, 19:04   #70
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Z każdą przepłyniętą milą robiło się coraz zimniej. Lodowaty wiatr wiejący z północy powodował, że piana porwana z grzywaczy rozciętych dziobem Meduzy, zamarzała na wszystkim czego się dotknęła. Pokład i takielunek były śliskie i lodowate. Znacząco utrudniało to pracę na, i tak niewystarczająco obsadzonym, okręcie. Edgar parokrotnie wyrżnął tyłkiem o twarde deski pokładu i poranił sobie dłonie, starając się zwinąć grubą, zmrożoną linę. Teraz okazało się, że dokonał złego wyboru. Pluł sobie w brodę, że nie skusił się na futro. Futra teraz były w cenie. Marynarze gotowi byli dosłownie za nie zabić. Kto nie miał futra, ten zamarzał. Edgar jednak był twardy. Dobrze, że chociaż buty miał ciepłe. Skądś udało mu się wykombinować dodatkowy sweter, a poza tym w każdej wolnej chwili starał się opatulać kocem i wlewać w siebie kolejne porcje rozgrzewającego grogu. Mimo tego i tak był przemarznięty do szpiku kości.

Z każdą przepłyniętą milą robiło się coraz straszniej. Nie dość, że już samo żeglowanie na północ przyprawiało Edgara o dreszcze, to jeszcze co starsi marynarze raczyli wszystkich wokół opowieściami o swoich przerażających przygodach. Edgar słuchał mrożących krew w żyłach opowieści o przeklętych, potopionych piratach, potworach morskich, które statki takie jak Meduza miały na jedno kłapnięcie szczęk czy o niesamowitych stworzeniach zamieszkujących obce wody. Opowieści owe, starał się wrzucać między bajki, ale musiało w nich być chociaż ziarno prawdy. Całkiem podobnych nasłuchał się przez lata w portowych tawernach Craigbreath. Poza opowieściami przytłaczała sama okolica, przez którą płynęli i niesamowite zjawiska jakie obserwowali. Nie pomagały błogosławieństwa i obecność brata Gaiusa, który wielkodusznie zgodził się zastąpić Zębacza. Widzieli wodne słupy, które niechybnie musiały być jakimiś demonami, toczącymi bój ze sługami boga morza. Tajemnicze, wielokolorowe wstęgi na niebie, przyćmiły światło gwiazd i księżyca, znacznie utrudniając nawigację. Krwiożercze ryby... Co jeszcze? Zastanawiał się Edgar, opatulony tak, że niemal nie mógł się poruszać, a mimo to szczękający zębami z zimna.

Zastanawiać się długo nie musiał. Meduza, mimo wiatru zatrzymała się. Krzyki i panika na pokładzie, zostały szybko opanowane przez Granda, który najwidoczniej musiał kiedyś po tych przeklętych wodach pływać, gdyż wszystko przyjmował ze spokojem. Okazało się, że to jakieś przerośnięte wodorosty blokują drogę. Na nic się zdały próby ich rozgarnięcia czy pocięcia, mimo iż marynarze ochoczo rzucili się do roboty. Zawsze to trochę ruchu, który pomagał zwalczać wszechobecne zimno.

Gdy tylko usłyszał Granda, rozkazującego sześciu ludziom udać się na rozpoznanie tajemniczych obiektów, jakie wachtowy wypatrzył przez lunetę, od razu wystąpił naprzód.
- Jam chętny – powiedział, otoczony kłębem pary buchającym z ust przy każdym wypowiedzianym słowie. Byleby tylko gdzieś się ruszyć, nie siedzieć z tyłkiem przymarzającym do ławki. Chwilę potem, wraz z innymi ochotnikami i niechętnym tej eskapadzie zakonnikiem, ruszyli po falującym, niepewnym kobiercu wodorostów.
 
xeper jest offline