Wszyscy;
Generalnie było jak na targu. Magowie i inne szychy zwalali winę na Maginię, a że przyszliście z nią to mieliście przechlapane. Meduza ponad miastem falowała lekko mackami, jakby próbowała zrobić facepalm. Zniknął gdzieś biały wilk a drow to był już chyba na drugim końcu kontynentu.
Uczestnicy wyprawy którym pomogliście wykrzykiwali coś przez moment w obronie Magini, Ursusona i Almartelura, ostatecznie jednak spojrzenia magów i straży sprawiły, że ludzie ci zniknęli gdzieś po cichu. Wdzięczność wdzięcznością, ale mroczna magia i konflikt ze strażą swoje...
Ponieważ straż i magowie mieli znaczna przewagę liczebną, Magini postanowiła jednak iść z nimi. Wiadomo, że jej śmierć była tutejszym na rękę – kozioł ofiarny przyzywający meduzę zostanie stracony, co uspokoi lud. Chwilowo przynajmniej.
Maginie odprowadzono do wnętrza zamku w towarzystwie dwóch magów i grupki straży, dziesięcioosobowej. Trza baby pilnować co by więcej meduz po mieście nie fruwało...
Tymczasem wam wcale nie było lepiej. Lud chciał krwi, drowa-zabójcy nie znaleziono ale za to znaleziono was. Wspólników magini i drowa.
- Zostaniecie tu póki sąd nie orzeknie inaczej – ustrzelicie.
No i za moment straż zalała was, by odprowadzić was do koszarów straży. Opór był bezcelowy, a wymachiwanie rekinem mogło spuścić gromy z jasnego nieba i płonące strzały z murów. Nikt z was poza maginią nie próbował się nawet tłumaczyć.
Magini;
Odprowadzono cię do całkiem przyjemnie wyglądającej komnaty... Zerknęłaś przez drzwi.
Chamber by ~Shinigami44 on deviantART
Coś tam ładnie świeciło...
- Ta komnata wygłusza magię – powiedział jeden z magów. – Zostaniesz tu przez jakiś czas, w tym pomieszczeniu nie możesz czarować.
Ponieważ do wnętrza odprowadziło cię kilku panów ze straży, nie miałaś za bardzo wyboru.
- Więc jeszcze raz... – westchnął mag. – Możesz przyznać się do winy lub powiedzieć co zaszło w karczmie i co wiesz o tej istocie lelewitującej na niebie... Im szybciej wyznasz prawdę tym lepiej. Za czytanie Harrego Pottera grozi spalenie na stosie, tak tylko przypominam...
Wszyscy;
Odprowadzono was do koszar. Taaa w sumie to do cel. Każdy dostał własną, luksusową celę. Na szczęście bez miłego pana współwięźnia wewnątrz. Każdy, poza Drzewem. Drzewo zostało na zewnątrz, pilnowane przez panów z płonącymi stzralami i pochodniami. Taaaaa, no to Może czas wyjaśnić wszystko...? Tylko jak...?
- Co się dzieje...?!
- Co ona robi?! – zestresowali się ludzie wokół.
Zerknęliście na meduzę [przez kraty lub gałęzie]. Meduza falowała wesoło mackami i wydawała się zadowoloną z czegoś.