Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2011, 23:02   #122
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Wszystko szło świetnie. Wprost doskonale, aż do chwili gdy Aglahad stracił z oczu wóz starego Goldkeepera i przyjaciół. Wtedy w umyśle małego złodziejaszka zaczęły rodzić się Wątpliwości. Z gatunku tych, co to chowają się za drzewem i potrafią nielicho przygrzmocić w łepetynę, gdy tylko przyjaciele znikają za zakrętem szlaku. Wątpliwości z początku mgliste, z każdym krokiem jaki prowadził młodego złodziejaszka wgłąb lasu, nabierały co raz to bardziej realnego kształtu. Paskudnego kształtu czających się za pniem drzewa zbójców o chciwych oczkach i zębatych nożach, ociekających krwią niewinnych podróżnych. A może to coś gorszego? Dreszcz przemknął wzdłuż kręgosłupa Aglahada, gdy ten przypomniał sobie tą noc gdy Cień...

Chłodny dotyk liści młodego buku stanowczo go orzeźwił. Chłopak w zamyśleniu wpadł wprost na niewysokie drzewko, a to stawiło czynny opór, z impetem uderzając wszystkimi dostępnymi witkami. Zaniepokojony świetlik podleciał w pobliże i wyemitował serię zaniepokojonych błysków. Aglahad spoglądał to na migoczącego Amila, to znów na drzewko, gdy leśne odgłosy przeszył donośny krzyk:

- Pomóżcie nam na bogów! - To krzyczała kobieta, teraz już Aglahad wyraźnie rozpoznawał wysoki głos. Bardzo, ale to bardzo przerażona kobieta.

Chłopak szybko otrząsnął się z osłupienia w jakie wprawiło go drzewko i okrzyk. Schyliwszy się nisko począł zręcznie przemykać od drzewa, do drzewa. Choć nie był najlepszym znawcą głuszy, to szybko zdał sobie sprawę, że ukrywanie się za drzewem nie bardzo się różni od chowania się w czterech ścianach domu. Zasada jest ta sama, chodzi o to żeby cię nikt nie zobaczył.

Szybko dosłyszał, że w leśne odgłosy wdziera się monotonny szmer i plusk wody, więc nawet nie zdziwił się na widok leniwej rzeczki, która toczyła swe muliste wody w cieniu wierzbowych liści. Rzeczka była nie szersza niż 15 metrów. W miejscu gdzie Aglahad wyłonił się z lasu było widać kupiecki szlak opadał ku brzegom strugi. Chłopak zdążył jeszcze pomyśleć, że to płytkie miejsce musi być brodem, gdy dostrzegł co też działo się na środku nurtu.

Wóz do złudzenia przypominał ten, którym podróżowali. Był równie ciężki i niezgrabny, a teraz przechylał się na jedną stronę pozbawiony jednego z kół. Ale nie to przykuwało uwagę. Toczyła się tam walka. Dwóch mężczyzn ścierało się z przeważającą masą małych, zielonych ludzików. Aglahad pojawił się akurat w momencie gdy jeden z mężów spadł z wozu, wprost do wody, otoczony wrzeszczącą, zieloną chmarą przeciwników. Drugi dzielnie się opierał próbom schwycenia, rozdając na lewo i prawo tęgie razy batem. Zza pleców mężczyzny wystawała kobieta, tuląca do piersi ruchliwe, kwilące zawiniątko.

Aglahad wyrwał się z odrętwienia i już miał coś zrobić, gdy przed oczyma błysnęło mu ostrzegawczo światełko Amila. Świetlik wyraźnie wskazywał na coś przed nim i gdy młody złodziejaszek dostrzegł, czym jest to coś od razu opadł na ziemię. Oto miał przed sobą trzy pokraczne postacie zielonoskórych stworów, z których jeden próbował strzelać z łuku do mężczyzny na wozie, a dwa pozostałe zdawały się robić wszystko by mu w tym przeszkodzić.


- W serrrrrce wal! - Darł się jeden z nich ciągnąc niedoszłego strzelca w swoją stronę.
- W łeeeepetynę ludzia! - Skrzeczał drugi przeciągając tamtego w przeciwnym kierunku.
- Kiedy ja w konia strzelam! - Ryczał strzelec próbując z wyraźnym trudem wymierzyć.
- Nieeee! - Zakrzyknęły dwa pozostałe gobliny. - W luuuudzia!
 
Avaron jest offline