Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2011, 14:54   #119
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- K... - Mark szepnął sam do siebie przypatrując się martwym gliniarzom. Nie było sensu tu dłużej sterczeć. Sam może nie dać rady tej dwójce, a co gorsza zjawił się jeszcze trzeci. Co to za kolesie? Jarecki miał dziwne przeczucie, że tak samo niemądrze jest być ich wrogiem co i przyjacielem.

Gangster powoli zaczął się wycofywać. Z trudem dostrzegł, a może raczej wymacał niewielką drabinkę, po której zszedł na tory. Dalej wcale nie było łatwiej. Zupełną ciemność co jakieś sto metrów rozdzierały niewielkie lampy, ale pomiędzy nimi na dość dużym terenie i tak nic nie było widać.

Mark zaczął więc iść niemal po omacku kierując się za każdym razem w kierunku najbliższego światła. Wielokrotnie potykał się o podkłady czy inne nierówności. Duża wilgoć rozmiękczyła teren, po którym stąpał tworząc coś na wzór błota. "Buty do wyrzucenia" pomyślał. Zaledwie wczoraj je kupił, szlag by to trafił. To na prawdę nie był jego dzień, a przynajmniej koniec dnia, bo do tej pory prezentował się on nie najgorzej.

Nie wiedział ile mu to zajęło czasu, ale dużo. Pół godziny może więcej. Jarecki dotarł do rozwidlenia oświetlonego jedną lampą. Zastanawiał się właśnie czy nie rzucić monetą by zdecydować, w którą stronę się udać, gdy zauważył, że lewa odnoga zdaje się delikatnie opadać, podczas gdy prawa idzie wyraźnie w górę. Wybrał więc tą drugą i znów po omacku kierował się kolejnymi białymi punktami będącymi w rzeczywistości lampami.

Kiedy tak szedł przed siebie pewny już swojego bezpieczeństwa zaczął się zastanawiać na swoją sytuacją. Eddie z pewnością nie będzie zadowolony z tego, że Mark schrzanił sprawę. Towaru nie ma, meks gryzie glebę, ale z drugiej strony i tak by go to spotkało skoro chciał wykołować Jareckiego, a pośrednio samych Wrightów. Gangster zaczął się nawet zastanawiać czy ten cały towar w ogóle istniał. Czy ten cały Sanchez w ogóle wiedział z kim zadziera czy może po prostu był na tyle głupi by się tego podjąć?

Jeśli Eddie robił z nim interesy to nie mógł być pierwszym lepszym leszczem. Co więcej musiał mieć niezłe zaplecze. Ktokolwiek by za nim nie stał na pewno nie będzie zadowolony z wyniku transakcji, podobnie zresztą jak Eddie. Pozostawało więc mieć nadzieję, że kretyn działał na własną rękę.

Te i inne rozważania przerwało Markowi kolejne potknięcie. Tym razem jednak trafił na coś miękkiego, coś co nie było błotem, coś żywego! Na dodatek to coś złapało go za nogę na wysokości kostki i wydało z siebie dziwny dźwięk brzmiący jak bełkot. Mark szybko zrozumiał.

To jakiś menel tu leżał. A skoro tak to do wyjścia nie mogło być daleko. Wyszarpnął swoją nogę co nie było zbyt trudne. Pijak musiał albo spać, albo być już tak nawalonym, że ledwo rozumiał co się wokół dzieje. Jarecki ruszył przed siebie licząc, że wyjście jest już za następnym zakrętem.
 
Col Frost jest offline