Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2011, 15:08   #12
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Dzwonię z boiska obok liceum nr.9 w Jakanto, jakiś młody chłopak zaczął mi grozić i obecnie bije się z innym uczniem liceum, proszę o pomoc! – te słowa mógł usłyszeć ich przeciwnik gdy podniósł się na nogi po walce z obcokrajowcem. Kaiki nie tracił czasu i nie ruszając się z miejsca zwyczajnie zdążył wyjąć komórkę i zadzwonić po policję.
- No co? – zapytał zdziwiony chowając do kieszeni komórkę, a drugą ręką przecierając przymknięte oczy. – Nie chce mi się bić. To boli. A i tak będę już musiał oglądać powtórkę filmu. – poskarżył się wręcz potwornie niepoważnie. Lubił ten środek. Sprawiał że nerwy spływały z niego jak woda.
Postawił prawą nogę do tyłu a lewą rękę wyciągnął w przód, przed prawą.
- Miało być z Brucem Lee. – dodał mętnie, a jego postawał mogła z pewnej perspektywy przypominać aktora w trakcie filmu. Miał zamiar się bronić, a jeśli przeciwnik się otworzy, uderzyć go w jakieś czułe miejsce. Innymi słowy: doczekać do przyjazdu policji.
Przeczuwał że jego wróg nie będzie atakował powyżej linii bioder.
Serce Yuuki drgnęło nadzieją. Taka szansa! Ruszyła widząc, że kolega z klasy jednak słaby nie jest. Musiała zdążyć. Planowała uderzyć w momencie kiedy zakapturzony będzie akurat się podnosił. Jeśli się uda - wstając natknie się na jej opadający łokieć. Biegła sprężystym krokiem w ostatnim momencie wyskakując nieznacznie w powietrze.
Yuuki ruszyła pędem na przeciwnika, docierając do niego w momencie, gdy ten się prostował, jej łokieć szybko opadł w stronę karku przeciwnika. Uderzenie było silne i wydawało się, że trafiło bezbłędnie. Jednak to było tylko złudzenie, bowiem zakapturzony wygiął jedną rękę, tak że dłoń zatrzymała cios przed zderzeniem z karkiem. Kryjący twarz chłopak zaśmiał się radośnie. - Uwielbiam to! Ten moment gdy twoją skórę przeszywa dreszcz, a w głowie rodzi się pytanie czy uda Ci się zablokować cios? Zaskakujecie mnie.. dwójka z was już odpowiednio się wykazała. Chętnie pobawiłbym się dłużej, ale skoro jedzie tu policja muszę się pospieszyć. A jeszcze jeden do sprawdzenia.- po tych słowach kapturnik wolną rękę okręcił dookoła pasa dziewczyny, jak gdyby tańczył z nią jakiś dziwaczny taniec. Drugą podrzucił do góry napierający łokieć, zaś w tym momencie jego noga uderzała już w jej, podcinając Yuuki. Ta straciła równowagę, a przeciwnik uniósł ją w górę, wygiął się lekko do tyłu i przerzucił ją przez bark za siebie, tak że gruchnęła plecami o ziemię. Zakapturzony zaś, w tym momencie odbił się nogami od ziemi, przeskoczył podnoszącego się Marca, lądując nisko przed białowłosym. Gdy tylko dotknął ziemi okręcił się chcąc podciąć przeciwnika, jednak Kaiki zdołał uskoczyć do tyłu.
Muton skrzywił się lekko, widać, że nieznajomy wariat faktycznie chciał się z nim bić, policji nie widać, a jak zacznie uciekać to chłopak będzie go gonił.
Musiał więc zostać aby policja faktycznie go złapała, zarazem nie chciał mieć połamanych kości.
Ostatecznie westchnął i postanowił w imię samoobrony poczekać jeszcze moment nie przerywając postawy* aby po ataku przeciwnika wyskoczyć przed nim w powietrze i wykonać niebiańskie kopnięcie, jak też nazywał salto z wystawieniem nogi w przód mającej uderzyć ofiarę w głowę koło momentu lądowania. Był to chyba najbardziej akrobatyczny ruch, jaki chłopak potrafił zrobić.
“Akurat na czas” pomyślał Marc wpół leżąc rosnącym na głowie guzem się nie przejmował, tego nauczył się już dawno, na opłakiwanie sińców zawsze jest czas potem. Kaptur zajęty kopnięciem w głowę mniej przejmować się będzie plecami. Opierając się na łokciu szerokim kopnięciem miał zgarnąć obie nogi dziwoląga. Cios Mutona wtedy zadziałał by mocniej, a gdy będzie go miał na glebie zobaczy się czy taki wszechstronny jest cwaniaczek.
Kantate spodziewała się, że to już koniec. Mógł przecież złamać ją jak wykałaczkę toteż uderzenie plecami o chodnik, chociaż nieprzyjemne, przyjęła z westchnieniem ulgi. Ze zmieszaniem patrzyła na zakapturzonego szarżującego na jej kuzynka. Nie mogła się podnieść, ale też nie widziała sensu obrony Kaikiego - jego życiu nie groziło najmniejsze niebezpieczeństwo. A tak - mogła się przekonać jak białowłosy sobie poradzi.
Gdy zakapturzona postać, po nieudanym podcięciu szykowała się do kolejnego ataku, Marc i Kaiki postanowili przyjąć inicjatywę. Białowłosy wyskoczył do góry wykonując salto, co jego przeciwnik przywitał uśmiechem. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że amerykanin powórcił do boju, bowiem cios Thomsona trafił bezbłędnie. Silny kopniak zgarnął nogi podnoszącego się z ziemi przeciwnika, a ten upadł na beton. Zdążył jednak unieść do góry ręce, w celu zablokowania, kopniaka nadlatującego z powietrza. Cios Kaikiego okazał się jednak niezwykle silny, bowiem garda przeciwnika, ustąpiła, niczym domek z kart przed silnym podmuchem wiatru. Wyprostowana noga z impetem uderzyła w głowę zakapturzonego, który upadł ciężko plecami na ziemię.
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania Marca, ale na zachwyty nie było czasu. Dopadł powalonego i chwyciwszy go za nadgarstek nogami unieruchomił mu ramię zakładając dźwignię. Łydkę wbił mu pod brodę by sukinsyn go nie mógł ugryźć, a gdyby próbował zawsze mógł piętą trzasnąć go w żołądek. Nie patyczkował się, włożył prawie całą siłę w dźwignię.
[i]- Jeśli będzie fikał, to grzej go młody /i]- warknął do Kakiego.
http://fighter.pl/images/tech/balacha.jpg
Dziewczyna podniosła się i z zaciekawieniem przyglądała się. Tym razem nie kapturzastemu, a koledze z klasy. Jakoś nie rzucił jej się w oczy na wfie, jak to się stało?
- Ta...Jasne... - Odparł przyglądając się dokładnie starszemu chłopakowi. Mało się nie przewrócił, gdy przed chwilą wstawał po lądowaniu, musi nad tym popracować.
Do tej pory Kaiki widział Amerykańców tylko na filmach i myślał, że to kłamstwo tak samo jak smoki i jednorożce, a cały świat składa się z Eurazji, która dzieli się na Azję i krainę homoseksualistów, od który tak go kiedyś wyzywali w gimnazjum nim zaczął bić ludzi na przerwach. Dlatego wcześniej nie mógł zrozumieć, dlaczego chłopak nie wygląda ani jak japończyk, ani jak shoty w mangach.
Pomasował się chwilę w kark, wyjął z kieszeni torbę na zakupy i poszedł dalej.
- Siostra, nie mów mamie, bo i tak będzie zła, że długo w sklepie byłem. - Powiedział dosyć ignorancko i poszedł dalej.
Nie była to jednak dziwne tchórzostwo. Amerykanin go unieruchomił, a sam Muton wiedział już, że nie lubi policji i problemów w zeznawaniu na komisariacie.
Gdy Marc zaczął zakładać zakapturzonemu dźwignię, ten zaczął dziwnie wyginać ciało, skręcając się niczym bicz. Amerykanin, dopiero po chwili spostrzegł w tym podobieństwo do swego stylu wyzwalania się z uścisków i dźwigni, było jednak już za późno na zmianę planów. Przeciwnik wyslizgnął się z uchwytu,m nim ten unieruchomił go na dobrę, i powstał na równe nogi śmiejąc się donośnie, jak to często czynią czarne charaktery w filmach.
Wtedy też do uszu zaczął dochodzić was dźwięk syren policyjnych a kapturnik śmiejąc się oświadczył. - Dobra na teraz koniec zabawy. Jesteście nieźli! -powiedział radosnym tonem i znowu się zaśmiał. - Radze wam jutro sprawdzić poranną pocztę, sądzę, że będziecie nią zainteresowani. Ach i nie radzę mnie gonić... -odparł odwracając się na pięcie i ruszył biegiem w stronę parku.
Marc wstał i zawołał za biegnącym:
- A jeśli wyrzucimy listy nie czytając to znowu będziemy musieli cie zlać?
- To stracicie świetną okazję by się czegoś nauczyć i dowiedzieć! -odkrzyknął mu przez ramię zakapturzony osobnik, nie mogąc powstrzymać się od ciągłego śmiechu.
- Koniec wakacji - powiedział wyciagając rękę do leżącej dziewczyny. - Młody, tak się dziękuję za uratowanie dupska?
Skorzystała z podanej dłoni.
- Oberwie mu się za to, nie martw się. Zaraz będą tu gliny, jeśli nie masz nic przeciw temu, to ja się ulotnię - uśmiechnęła się z lekkim przekąsem. To zabrzmiało trochę jakby prosiła go o pozwolenie. Podniosła kask z ziemi, trochę go otrzepała. Po czym wsiadła na motocykl i przyszykowała się do odjazdu.
- Do zobaczenia.
Marc w zasadzie też nie miał tu nic do roboty, chwilę popatrzył za odjeżdżającą Yuki potem założył marynarkę, schował krawat do kieszeni i założywszy kask ruszył do domu. Nie bał się glin, ale nie chciał zawracać ojcu głowy by załagodził ewentualne nieprzyjemności.
 
Fiath jest offline