Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2011, 18:16   #223
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Niestety, w pokoju poza dwoma związanymi przemytnikami, była i łowczyni. Siedziała na krześle i wpatrywała się bez słowa w więźniów, którzy za wszelką cenę starali się unikać jej wzroku. Gdy otworzyli drzwi, poderwała się z krzesła.
- Czego tu znów chcesz? - zapytała Jansa.

Skalp przełknął ślinę. “W gardle mi nagle zaschło, czy co?” - zakołatało mu w myślach. Sigfrid lekko go wystraszył gniewem Carolusa, a teraz miał zmierzyć się z herod-babą. Trudno było mu zebrać myśli. “Nic to, raz kozie śmierć na wozie” pocieszył się w myślach i westchnął głośno.
- Martwiliśmy się, ot co - wymamrotał.
- Jak łowy? - kontynuował już mocniejszym głosem, strugając wariata. - A tak po prawdzie, przyszliśmy się dowiedzieć czy może Ci jakoś krzynkę pomóc, Pani?
- Już powiedziałam, że żadnej pomocy nie oczekuję - warknęła. - Po co tutaj węszycie, co? Może w zmowie z tym bydlakiem jesteście.

- Eee, spokojnie - odparł niespeszony Jans odzyskując rezon. Spojrzał na Sigfrida, mrugnął do niego porozumiewawczo. - W żadnej zmowie z nikim nie jesteśmy. Stare przysłowie głosi: ”Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”, he, he. Ale, o czym to ja? - paplał Zingger - a tak... zapomniałaś widać, o Pani, że tylko dzięki mnie jeszcze żyjesz, a dzięki niemu w ogóle miałaś szansę pogoni za Biernhuntem - trącił łokciem Muncha. - Trochę, kurwa, pokory. Nie wymagamy zbyt wiele. Mam chyba prawo wiedzieć kim są ludzie, przez których o mało nie zginąłem.
Spojrzał na łowczynię w niemym wyrzucie.
- No niby tak - nieco spuściła z tonu. Wskazała ręką na związanych. - Masz trochę racji. Ci dwaj to członkowie szajki Biernhunta. Przemytnicy. Ich szefa gonię już od ponad dwóch miesięcy. I znowu mi się wymknął.

Co takiego przemycali? — wtrącił się nieoczekiwanie milczący dotąd Sigfrid.
- Różne rzeczy - wzruszyła ramionami. - W Talabheim zajmowali się rozprowadzaniem podrabianej bretońskiej brendy. Poza tym ponoć kiedyś Biernhunt miał powiązania z jakimiś kultystami. Ostatnio zajmowali się narkotykami. Szlak wiódł ze wschodu, przez Kislev, do Talabheim.
Ach, narkotyki… — Grabarz zmarszczył brwi. — Słyszałem kiedyś o tym. Jak takie narkotyki wyglądają? Może gdzieś je w pobliżu widzieliśmy, tyle że nie wiedzieliśmy, na co patrzymy.

“O Ranaldzie najprzekupniejszy” - przeklął Skalp w myślach słuchając łowczyni i Sigfrida. “Prochy, a ja to psia mać smakowałem”. Minę miał nie tęgą.

- Pewnie nie widzieliście - odburknęła, podchodząc do okna i wyglądając w mrok. - Mieli skrzynię, z którą jeden z nich uciekł. Niech go sumy w rzece obgryzą. Jeszcze coś chcecie? Bo dług już niemal spłaciłam...
Chciałem tylko pomóc — mruknął kwaśno Sigfrid, lecz w rzeczywistości ucieszył się, że wie już, co znajdowało się w skrzyni, i wymienił dyskretnie spojrzenia ze swym kompanem. — Pora na nas, Jans? — zapytał, spoglądając z pewnym zdziwieniem na zmieszanego mężczyznę. — Zostawmy ich tu ze sobą. Szmuglerzy zasłużyli sobie na taki los — dodał niejednoznacznie.

Wycofali się z pokoju, bogatsi o informacje i wrócili do lokum Luizy. Teraz trzeba się było zastanowić, co zrobić ze zdobytymi nielegalnymi środkami odurzającymi.
 
xeper jest offline