Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2011, 22:40   #12
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Po dłuższym czasie prokurator Nadieżda postanowiła wyjść coś zjeść, a przynajmniej taką historię mógł dopowiedzieć sobie krukołak gdy kroczył za kobietą ulicą. Cóż, trzeba było działać, ogarnął się trochę i...


-Dzień dobry pani prokurator, pani wybaczy ale potrzebuję pani zająć kilka minut. Nie, nie chcę pieniędzy, jedzenia ani szluga. Chcę porozmawiać o...

-o...? - Ona zlustrowała go wystraszonym wzrokiem.

-Potrzebuję skontaktować się z Mistrzem Robertem. Mam dla niego wiadomość od...

Nie zdążył rzec ani nazwy dworu umbralnego ani cokolwiek innego. Słowa w swej rozbrajającej szczerości działały jak buldożer. Mógł zobaczyć przestrach w oczach, zamachnięcie aktówką którego ledwo uniknął. Pani prokuratorka z taką samą szczerością jak Kirił wypalił, ona po prostu wzięła nogi za pas.

***

Tego dnia Belzebub, bo tak nazywał się mistyczny towarzysz adeptki Porządku Hermesa o świeckim miana Diana Brzeska – tego dnia Belzebub był poirytowany. Pewnie jeszcze bardziej irytowałby się gdyby musiał przedstawić się innym magom, a on wprost nienawidził poznawać nowych ludzi i cierpieć z powodu uwag na temat swego wzrostu czy też rzekomo demonicznego pochodzenia, bo jak mawiał, czortem ludowym być już nie można.
Tego ranka na gniew Belzebuba zasłużył sobie nikt inny jak Kirił. Zmusił odeszłego do wyprawy do miasta co fatalnie się odbijało potem na belzebubowym zdrowiu, do miasta którego nie lubił i oderwano go od polowania na myszy – które dla odmiany lubił uznając je za smaczne. Takie to myśli galopowały w jego głowie wraz z czujnym spojrzeniem na krukołaka.

***

Kirił poczył gwałtone szepnięcie kiedy wchodził w wąską, odciętą od ulicy alejkę, następny był dotyk zimnego metalu lufy pistoletu przyłożonej dokładnie w skarb jego męskości oraz śmierch który z trudem powstrzymywał – istna groteska. Do ściany docisnąl go mocarnie karzeł – tak to prezentowało się na pierwszy rzut oka. Karzeł będący oficerem KGB – drugie wrażenie. Cyrkowiec. Miniatura płaszczu i kapelusz będący swoistym umundurowaniem agentów podczas zimnej wojny, buty... Lecz potem dostrzegł palce z pazurami oraz patrzące w niego z góry nieludzie oblicze o czarnej, jakby wypalonej skórze, podobnych do kocich oczu oraz rzędzie ostrych, trójkątnych zębisk. Nie był to człowiek, a dysponował głosem człowieczym – przepitym, zmęczonym, zachrypłym. Śmierdział gryzoniami i spirytusem. Mówił szybko, że mu się język (długi, za długi) nie plątał pomiędzy zębiskami.

-Te, cwaniak... Za dużo się kręcisz wokół moich i ci kuleczki odstrzelimy. Potem będziesz miał metalowe kuleczki... I będzie tylko kik-klak, kilk-klak... Rozumiesz? To dobrze cwaniaku. Jeśli masz coś ważnego, dziś o północy na Placu Czerwonym....

Kolejne mocni pchnięcie, nieznajomy wziął nogi za pas, a krukołaka wypchnięto na ulicę, zresztą z deszczu pod rynnę. Ledwo zdalny odzyskać równowagę, wziąć wdech ułożyć sytuacje w głowie gdy spotkał dwóch miłych przedstawicieli służby mundurowej zwanej w niektórch krjach policją. Jeden chudszy o twarzy nieadekwatnej do pracy bo stricte bandyckiej, drugi grubszy i zabawny w swej tuszy oraz twarzy jakby odlanej z wosku, obaj funkcjonariusze zmierzyli go surowym wzrokiem . Czyżby pani prokurator się poskarżyła? Tylko dwóm osobą? Jeszcze ten cały.. Kto to by...

-Obywatelu, podobno nękacie jedną z naszych obywatelek. Poproszę dokumenty oraz pojechać z nami w celu złożenia wyjaśnień.

Wysłowił się grubszy. W pobliżu nie było radiowozu ani prokurator. Były tylko tłumy ludzi stolicy który wróciła do życia, był on, policjanci, perspektywa nocy w areszcie oraz świerzbienie w brzuchu. Był głodny. Zapach. Z restauracji na przeciwko dochodził naprawdę smakowity.
Tak jak spojrzenie mundurowych. Równie natarczywy.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline