Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2011, 22:50   #15
Kagonesti ZW
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość
Hilda i Fatma:

Zdecydowałyście się na wyjście z romskiej sekcji, co było dosyć rozsądnym i bezpiecznym rozwiązaniem. Dzięki dobrej współpracy udało się wam wyprowadzić obolałego i biernego Gunthera z centrum sekcji. Choć podążałyście wolno, konsekwentnie zbliżałyście się do bramki granicznej. Im bliżej jej byłyście, tym mniejsze zainteresowanie wzbudzałyście. Ale jednocześnie zmniejszała się liczba patroli milicji, co zwiększało ryzyko na napad z zaskoczenia. I jakby od początku tej ewakuacji, miałyście wrażenie że ktoś was śledzi. Z drugiej strony to poczucie towarzyszyło w takich sekcjach bardzo często, a najczęściej było tylko złudzeniem spowodowane stałym poczuciem niepokoju i zagrożenia. W tym popłochu pomyliłyście jeden korytarz za wyjściem granicznym, przez co przypadkiem wylądowałyście w jakiejś sekcji mieszkalnej. Klnąc pod nosem nad skomplikowaną strukturą schronu, mimo wszystko znalazłyście się w miejscu bezpiecznym, gdyż sekcja na szczęście wyglądała na nieco opustoszałą. Mogło to budzić pewien niepokój, ale w porównaniu do sekcji poprzedniej ta wydawała się jak baza wojskowa na pustyni pełnej tureckich terrorystów. I przede wszystkim była elektryczność, przez co było na tyle jasno że widziałyście swoje cienie na podłodze. Jeden z pobliskich kierunkowskazów informował, że da się tędy dojść do sekcji siódmej, a obecna sekcja miała liczbę 22 i była faktycznie sekcją mieszkalną charakterystyczną dla średniej klasy. O tej porze większość ludzi spała, a pobliski sklep i salon szewski były zamknięte. O dziwo nie spotkałyście tu żywej duszy, nawet patrolu milicji czy służby sektorowej. Było bardzo cicho, i tylko ciche pojękiwanie i posapywanie Gunthera przerywało ten stan. Fatma zdążyła ocenić, że Gunther prawdopodobnie skręcił kostkę, a z jego ruchów raczej nie wynikało że miał poważniejsze obrażenia. Jego wiek wysyłał go na rutynową obdukcję, ale jego zdrowiu raczej nic nie zagrażało... przynajmniej jeśli chodzi o jego własne ciało. Bo zagrożeń zdrowia i życia w Eike-3 nie brakowało. A poza tym patrząc na mapę sekcji z niezadowoleniem odczytałyście informację o tym, że najbliższy ostry dyżur obecny jest w sekcji siódmej lub przeciwlegle do waszej pozycji umieszczonej sekcji 21. Najbardziej logicznym wyborem więc zostawał powrót do sekcji siódmej. A z niej blisko już nawet było do sekcji medycznej, choć pewnie nie była ona konieczna. Jednakże gdy już miałyście ruszyć, napotkałyście na niespodziewany opór Gunthera. Mężczyzna był zmęczony tym marszem, a jego stan psychiczny wskazywał na silny stan depresyjny.


Gunther von Glaumer:

Czekajcie... Ja, ja... Nie mam sił. Chcę odpocząć, przemyśleć. To wszystko poszło nie tak. To wszystko moja wina... Mój syn, jedyny rodzony syn zaginął przeze mnie, i nie mogę nic teraz zrobić. Jaki ze mnie ojciec?! - głowa rodziny Glaumerów starała się z trudem powstrzymywać napływ łez - Musimy tam wrócić, musicie wrócić i wyciągnąć stamtąd mojego syna. Hildo, proszę. nie pozwólcie żeby stała mu się krzywda, on jest dla mnie wszystkim... Zostawcie mnie tutaj, dam sobie radę. Idźcie tam i znajdźcie go, czas działa na niekorzyść. Nie ma co liczyć na milicję...

Na milicję nie, ale być może ma to pewien związek ze sprawą którą prowadzę... - odezwał się nagły głos zza waszych pleców. Teraz przynajmniej byłyście pewne, że ktoś was śledził. Gdy się odwróciłyście, ujrzeliście pokaźnej postury mężczyznę w garniturze i kapeluszu. Mężczyzna by wykazać pokojowe zamiary, wyciągnął dłonie z kieszeni i uniósł je na wysokość barków. Jednocześnie przedstawił się szybko:


Tajemniczy mężczyzna:

Wolfgang Mauser. Prywatny detektyw, zajmuję się sprawą ostatnich, licznych zaginięć dzieci. Słyszałem waszą rozmowę i chciałbym zadać wam kilka pytań...

---

Eugene:
Po dłuższej tułaczce po krętych alejach slumsów, w końcu udało ci się wrócić do swojej klitki. Jednak twa luba Olga czekała jak zawsze i z tą samą znaną ci miną, która wyrażała jednocześnie zatroskanie i pretensję. Z trudem godziła się na to co robiłeś, ale też wiedziała że nie ma obecnie innego wyjścia. Do końca nie wiedziałeś kogo za to winiła. Ciebie, świat, może też i częściowo siebie? Wszak ona sama zostawała w domu opiekując się Petshą i pilnując ogniska domowego. Stwarzało to pozory iż jest bezpieczna, lecz tak naprawdę jedynie bezpieczniejsza. Dopiero gdy rzuciłeś swe łupy na stół


Olga:

Ważne, że będzie ropa i woda. Aspiryna przyda się na wymianę. Zegarek nam się nie przyda, więc możesz sprzedać komuś na targu - w swoim stylu rozdysponowała przedmioty. Nie musiałeś niczego robić, ale Olga w złości potrafiła dodać do zupy naprawdę dziwne rzeczy
-Eugene, muszę ci o czymś powiedzieć. Martwiłam się, wiesz? Ale... - słowa Olgi wyrwały cię z błogich myśli, ale ton był tak stanowczy że szybko zrozumiałeś że chodzić może o coś poważnego - Petsha nie wróciła na noc. Wyszła chyba cię szukać, i jak dotąd nie wróciła - słowa te zabrzmiały jak uderzenie młota. Serce jakby na chwilę stanęło. Słyszałeś tylko miarowy stukot ściennego zegara... Petsha... Nie wróćiła... Pethsha... Nie wróciła... Próbowałeś poukładać zmęczone porą dnia myśli. Jedno było pewne, Petsha zawsze wracała co noc i nigdy nie zostawała dłużej. Zresztą nie miała za bardzo z kim. Owszem, zdarzało jej się czasami gdzieś zgubić, albo któraś z samotnych cyganek na chwilę zwabiała ją na herbatę i ciastko, ale żeby o tej porze? - Bardzo się o nią martwię. Nie jest naszą rodzoną córka, ale wiem że dla ciebie jest kimś ważnym. Choć chciałabym żebyś został, myślę że powinieneś jej poszukać
Olga, choć bardzo ją kochałeś, nie była w stanie do końca zaakceptować Petshy. Szanowała ją, opiekowała się nią, ale to nie było to samo co gdyby była to jej córka.
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 02-10-2011 o 19:41.
Kagonesti ZW jest offline