Wróciła pod dom Brewera tylko po to aby pocałować klamkę. Siepacza nie było mimo późnej pory. Nie miała jednak pomysłu gdzie mogłaby się udać wobec czego usiadła na schodach i wypaliła ćwierć paczki papierosów. Zgarnęła też leżącą na schodach gazetę i zaczęła wertować rubrykę ogłoszeń o pracę. Może ktoś w tym cholernym mieście potrzebował egzorcysty, niekoniecznie z ramienia Ministerstwa. Bo ona desperacko potrzebowała forsy. Ktoś wreszcie zaparkował pod kamienicą z piskiem opon. Rozpoznała kierowcę i odwróciła się plecami odpalając kolejnego szluga. Serce łomotało jej nerwowo. Z wnętrza mustanga wyskoczył wreszcie Brewer sprężystym krokiem i podszedł do niej mrucząc niewyraźne przeprosiny, że musiała czekać i że następnym razem da jej zapasowe klucze. Weszli do mieszkania, otworzyli po zimnym piwie i usiedli w salonie. CG zrzuciła wysokie szpilki i rozmasowała stopy włączając odbiornik telewizyjny. Ekran śnieżył i wydawał z siebie elektryczne pomruki a oni jak zahipnotyzowani gapili się w żywą pulsującą plamę szarości. - I jak ci poszło? - on odezwał się pierwszy. - Zdążyłam zrazić do siebie wampirzego barona. Przespacerowałam się po parku pełnym dziwek i bandytów ale zachowawczo zawróciłam. Wyczerpałam limit szczęścia jak na jedną noc. “Chaszcze Miłości”. Poetycka nazwa jak na zielony skwer pełen zużytych kondomów, nie sądzisz? W odpowiedzi pociągnął łyk piwa. - Wiesz już coś? W jaki sposób wróciłaś? - Nie bardzo. Jedna panienka wspomniała o jaśniejącej jak pochodnia kobiecie, która wybiegła z parku tej nocy kiedy się pojawiłam. Ale wiesz, na haju można zobaczyć wiele rzeczy. To wraki nie ludzie. Większość jest tak naćpana, że pomyliła by premiera ze świętym Mikołajem. - A monitoringi? Ktoś ci udostępnił? - Owszem. Jeden właściciel nocnej budy w alkoholem. Miał nagranie sprzed tygodnia ale widać było tylko szumy i zakłócenia. Takie kiedy kamera wychwytuje silną emanację śmierci. Zaległo milczenie. Popijali butelkowanego sikacza i gapili się w szalejącą na ekranie burzę pikseli. Brewer wyjął pistolet z kabury na piersi i pchnął ją po stole w stronę kobiety. - Powinnaś mieć broń. - Zarejestrowany? - spojrzała na masywny pistolet. - Mhm. Jutro zgłoszę kradzież. - Nie - potrząsnęła głową. - Nie chcę ci narobić kłopotów jeśli będę musiała go użyć. Zresztą, już sobie załatwiłam coś bardziej poręcznego. Wyciągnęła z kieszeni rewolwer i położyła przed siepaczem. Ten wyuczonym ruchem wysunął bęben, opróżnił go z pocisków, zamknął ponownie, odbezpieczył, nacisnął spust. Sprawdzał chyba czy mechanizm pracuje jak należy. - Niezarejestrowany - stwierdził. - Skąd go masz? - Znam wielu ludzi, którzy znają wielu ludzi. - Czy to bezpieczne odnawiać teraz znajomości? - Teraz? - Kiedy nie żyjesz - załadował ponownie naboje i oddał jej trzymając za lufę. - Musiałam nakłamać. Że mój zgon to jedna wielka lipa, że musiałam zniknąć z miasta ale jestem już z powrotem. - Taka plotka może szybko się roznieść. I zainteresować co poniektórych. - Może - przytaknęła niechętnie. Telewizor zaprzestał nagle swojego monotonnego meteorologicznego tańca i wskoczył kawałek nocnego programu rozrywkowego dla panów. Cycata blondynka w fartuszku gospodyni wpuszczała właśnie do mieszkania łaka w przyciasnawym stroju listonosza. Amatorka wypieków i dostarczyciel poczty zalegli na dywanie w zaborczym uścisku przy akompaniamencie mocnych jęków. A egzorcystka i siepacz dalej gapili się w ekran bez śladu emocji, choć po chwili wydawało się, że fabuła mocno ich wciągnęła. Wtedy jednak wysoki alt kobiety przeszedł w basowe pierdniecie i ekran pokryła kolejna lawina śniegu. Odwrócili wzrok od ekranu i przez chwilę patrzyli się na siebie w taki sposób w jaki mężczyzna i kobieta patrzą na siebie zaraz przed albo zaraz po. - To ja idę spać - chrząknął John i opróżnił jednym chaustem butelkę. Stanął jednak w progu i wciąż na nią patrzył jakby nie był zdecydowany czy wrócić do salonu czy zniknąć w korytarzu. - Śpisz na kanapie czy w sypialni? - spytała. - Co? - zamrugał nieco nieprzytomnie, zupełnie jakby jedno piwo zdołało przytępić mu zmysły. - Na kanapie czy w sypialni? - powtórzyła, choć pytanie nie zabrzmiało już tak jednoznacznie. Wzruszył ramionami nie odrywając od niej wzroku. |