Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2011, 23:26   #24
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Wróciła pod dom Brewera tylko po to aby pocałować klamkę. Siepacza nie było mimo późnej pory. Nie miała jednak pomysłu gdzie mogłaby się udać wobec czego usiadła na schodach i wypaliła ćwierć paczki papierosów. Zgarnęła też leżącą na schodach gazetę i zaczęła wertować rubrykę ogłoszeń o pracę. Może ktoś w tym cholernym mieście potrzebował egzorcysty, niekoniecznie z ramienia Ministerstwa. Bo ona desperacko potrzebowała forsy.

Ktoś wreszcie zaparkował pod kamienicą z piskiem opon. Rozpoznała kierowcę i odwróciła się plecami odpalając kolejnego szluga. Serce łomotało jej nerwowo. Z wnętrza mustanga wyskoczył wreszcie Brewer sprężystym krokiem i podszedł do niej mrucząc niewyraźne przeprosiny, że musiała czekać i że następnym razem da jej zapasowe klucze.
Weszli do mieszkania, otworzyli po zimnym piwie i usiedli w salonie. CG zrzuciła wysokie szpilki i rozmasowała stopy włączając odbiornik telewizyjny. Ekran śnieżył i wydawał z siebie elektryczne pomruki a oni jak zahipnotyzowani gapili się w żywą pulsującą plamę szarości.
- I jak ci poszło? - on odezwał się pierwszy.
- Zdążyłam zrazić do siebie wampirzego barona. Przespacerowałam się po parku pełnym dziwek i bandytów ale zachowawczo zawróciłam. Wyczerpałam limit szczęścia jak na jedną noc. “Chaszcze Miłości”. Poetycka nazwa jak na zielony skwer pełen zużytych kondomów, nie sądzisz?
W odpowiedzi pociągnął łyk piwa.
- Wiesz już coś? W jaki sposób wróciłaś?
- Nie bardzo. Jedna panienka wspomniała o jaśniejącej jak pochodnia kobiecie, która wybiegła z parku tej nocy kiedy się pojawiłam. Ale wiesz, na haju można zobaczyć wiele rzeczy. To wraki nie ludzie. Większość jest tak naćpana, że pomyliła by premiera ze świętym Mikołajem.
- A monitoringi? Ktoś ci udostępnił?
- Owszem. Jeden właściciel nocnej budy w alkoholem. Miał nagranie sprzed tygodnia ale widać było tylko szumy i zakłócenia. Takie kiedy kamera wychwytuje silną emanację śmierci.

Zaległo milczenie. Popijali butelkowanego sikacza i gapili się w szalejącą na ekranie burzę pikseli. Brewer wyjął pistolet z kabury na piersi i pchnął ją po stole w stronę kobiety.
- Powinnaś mieć broń.
- Zarejestrowany? - spojrzała na masywny pistolet.
- Mhm. Jutro zgłoszę kradzież.
- Nie - potrząsnęła głową. - Nie chcę ci narobić kłopotów jeśli będę musiała go użyć. Zresztą, już sobie załatwiłam coś bardziej poręcznego.
Wyciągnęła z kieszeni rewolwer i położyła przed siepaczem. Ten wyuczonym ruchem wysunął bęben, opróżnił go z pocisków, zamknął ponownie, odbezpieczył, nacisnął spust. Sprawdzał chyba czy mechanizm pracuje jak należy.
- Niezarejestrowany - stwierdził. - Skąd go masz?
- Znam wielu ludzi, którzy znają wielu ludzi.
- Czy to bezpieczne odnawiać teraz znajomości?
- Teraz?
- Kiedy nie żyjesz - załadował ponownie naboje i oddał jej trzymając za lufę.
- Musiałam nakłamać. Że mój zgon to jedna wielka lipa, że musiałam zniknąć z miasta ale jestem już z powrotem.
- Taka plotka może szybko się roznieść. I zainteresować co poniektórych.
- Może - przytaknęła niechętnie.

Telewizor zaprzestał nagle swojego monotonnego meteorologicznego tańca i wskoczył kawałek nocnego programu rozrywkowego dla panów. Cycata blondynka w fartuszku gospodyni wpuszczała właśnie do mieszkania łaka w przyciasnawym stroju listonosza. Amatorka wypieków i dostarczyciel poczty zalegli na dywanie w zaborczym uścisku przy akompaniamencie mocnych jęków. A egzorcystka i siepacz dalej gapili się w ekran bez śladu emocji, choć po chwili wydawało się, że fabuła mocno ich wciągnęła. Wtedy jednak wysoki alt kobiety przeszedł w basowe pierdniecie i ekran pokryła kolejna lawina śniegu.
Odwrócili wzrok od ekranu i przez chwilę patrzyli się na siebie w taki sposób w jaki mężczyzna i kobieta patrzą na siebie zaraz przed albo zaraz po.
- To ja idę spać - chrząknął John i opróżnił jednym chaustem butelkę.
Stanął jednak w progu i wciąż na nią patrzył jakby nie był zdecydowany czy wrócić do salonu czy zniknąć w korytarzu.
- Śpisz na kanapie czy w sypialni? - spytała.
- Co? - zamrugał nieco nieprzytomnie, zupełnie jakby jedno piwo zdołało przytępić mu zmysły.
- Na kanapie czy w sypialni? - powtórzyła, choć pytanie nie zabrzmiało już tak jednoznacznie.
Wzruszył ramionami nie odrywając od niej wzroku.
 
liliel jest offline