Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2011, 10:50   #141
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Andaras rozsiadł się na statku. Szykowali się już do wypłynięcia. Elf postanowił zajrzeć do księgi. Była zabezpieczona elfim hasłem runicznym co go trapiło. Jednak wcześniej nie miał okazji przysiąść do niej spokojnie.

"Korzenie głębokie
Wyższe od drzewa
Do nieba sięga
A wcale nie rośnie"

Andaras kładąc ręce na runach skupił się.

- Orod! - powiedział uroczyście, co znaczyło w westronie “góra”.

Runy Czarnej Księgi zabłysły blado błękitnym blaskiem a ich poświata emanowała na kilka cali w powietrzu nad wiekowym tomem. Potem zgasły.

Andaras w napięciu ujął skórzaną oprawę i otworzył księgę.

Elf patrzył z niedowierzaniem na pierwszą stronę. Kończyła się ona podpisem autora. Frodo Baggins... To nie była czarna księga! Czerwona księga Zachodniej Marchii. W zmienionej oprawie oczywiście.

Chwile później krzesło ciśnięte przez Andarasa roztrzaskało się o ścianę. Przeklęty starzec! Niech go licho...

Do komnaty wparowało natychmiast dwóch gwardzistów z obnażonymi mieczami. Widząc jednak brak zagrożenia i humor ich pana wyszli niemal równie prędko jak weszli.

Elf zagryzł zęby. Skoro tak musiał powiadomić kogo trzeba. Natychmiast usiadł skreślił kilka słów i z pomocą ojca dobrał zaufanego człowieka by go dostarczył. Kurier zdążył jeszcze przed wypłynięciem....
Andaras usiadł musiał pomyśleć co dalej... Przypomniała mu się kolejna rozmowa z ojcem poprowadzona stosunkowo niedawno. Jednak jeszcze przed porwaniem Khaaza. Okazała się już mocno nieaktualna..

- Ojcze mam wiele niejasności jak również i wniosków. W tym natłoku zdarzeń ciężko nam rozmawiać chciałbym skorzystać z chwili.
- Mów Andarasie.
- Pierwsza sprawa to pytanie. Skoro zdobyłeś już kontrolę nad północą co będzie z południem. Również staną się naszymi terenami? A może są jedynie pod twoją chwilową komendą? Co z Khanadem? Idą z nami na południowy Gondor a może w innym kierunku?
- Daleki Harad razem z Variagami uderzy na Gondor. Najpierw Ithilien, potem Osgiliath. W tym czasie ja zajmę Umbar i Harondor. Potem razem z Khandem zaatakujemy Minas Tirith.
Elf pamiętał że już wtedy ta odpowiedź go zdziwiła. Południowcy wraz z Variagami? Nasi kuzyni nie w naszych szeregach. Wiedział że to gra Herumora...
- Druga sprawa to wniosek i prośba ojcze. Ta wojna może się wielokrotnie komplikować. Wiem to będąc tak blisko Eldariona. Oszczędzaj naszych ludzi. Jeśli będzie okazja niech do najgorszych zadań zawsze idą orkowie a jak nie to Khadczycy czy choćby i południowcy. Niech wykrwawiają się bardziej inni niż my. Nasze siły będą nam potrzebne w przyszłości bowiem nie wiadomo do końca co będzie dalej. Wiem że to pewnie jest dla ciebie oczywiste jednak siedziało mi to na duszy. I musiałem uwolnić me słowa z wiatrem.
- Nie ja dowodzę orkami. Ani Variagami. Pod moją komendą będą prócz naszych lojalne zastępy Umbardczyków. - odrzekł Mutthan.
- Czy po mojej akcji wracamy razem do Haradu ojcze? Przemyślałem sobie wszystko. Jeśli mam być mężem Xante i twoim synem muszę w końcu przestać bawić się w podchody. Król zapewne odrzuci twe żądania lub zagra na czas. Daj mi ludzi i pozwól ruszyć na Umbar. To kluczowe miasto i ważna misja. Chciałbym stanąc na czele wojsk idących tam. Spróbuję zdobyć miasto z minimalnym rozlewem krwi.
- Tak wracamy zaraz po przekazaniu krasnoluda w ręce okultystów. Będzie za gorąco w mieście. Zajęciem Umbaru zajmuje się Skała. Ale ja chcesz możesz mu pomóc.
-Ojcze miałem dostać krasnoluda po ich przesłuchaniach z powrotem w swoje ręce żywego. Jak to będzie zaaranżowane? Można by powiedzieć kultystom że jest nam potrzebny.
- Obiecali oddać go żywego jeśli przeżyje przesłuchanie. I na swoja głowę biorę jeśli to później obróci się przeciwko Herumorowi, więc mam nadzieję, że wiesz co robisz. - wyraźnie nie podobało się to ojczymowi. - W tym momencie Andarasie to nie my mamy kartę przetargową. Nie ja je rozdaję. - przypomniał synowi.

Tak ojciec tu miał wybitną rację. Z analizy Andarasa wynikało kilka rzeczy. Pierwsza pozytywna 80% ich sił to jazda. Będą też mieli trochę swojej piechoty i Umbardzkie siły. Dobre do osłony jazdy podczas marszu przez choćby niekorzystny teren. Którego należało unikać jak ognia... Na szczęście pewnie było to wykonalne. A jego ojciec z pewnością dostrzega ich słaby punkt. Przy dobrze dobranych trasach przemarszu, czyli takich po otwartym polu będzie ich bardzo ciężko pobić. Musieli zacząć gromadzić atuty. I w przekonaniu Andarasa musi to robić on sam. Pierwszym była jego moc. To na przyszłość dawało pewne możliwości... Drugim niewątpliwie byłoby zdobycie Umbaru. Pozyskanie tamtejszych zasobów ludzkich i floty. To wzmocni ich pozycje.... To jednak było za mało... Teraz myśląc o tym wiedział że jeszcze brakuje mu atutów. Sprawa miecza i klątwy była ważna ale mogła się ułożyć różnie. Zresztą wolał się trzymać od tego miecza z daleka. Należało zadbać by go wydobyto i by był w rękach Eldariona badź Endymiona. Da im to wtedy szansę na zabicie Herumora i Głosu. Jednoczesnie cenę za władanie mieczem poniesie nie on... Wrócił myślami do rozmowy z ojcem pamiętał że wtedy też chciał go wybadać... Co sądzi o pewnych rzeczach.

- Co do Umbaru jestem twoim synem. Kocham Skałę ale jeśli mam się wykazać to powinno być moje zadanie. Naturalnie z chęcią przyjmę jego pomoc.
- Chcesz żebym miał pozbawić go dowództwa nad jego ludźmi? To raczej niewykonalne. On już działa i byłby to afront. - odpowiedział.
- On poszedł na Umbar tylko z dawnym klanym Nizara? To 5.000 ludzi kogoś jeszcze mu powierzono? I na jakim etapie stoi jego wyprawa? Niechce mu wyrządzić żadnego afrontu. On dowodzi swoimi ludźmi.
- Nie tylko. Ma pod sobą również cześć klanów zjednoczonej północy, które odpowiadają nam obojgu. Mnie i po części jemu. Za dwa tygodnie wojsko stanie na granicy Umbaru. Cześć wysiądzie po osłoną nocy z naszych statków. Liczymy tez na wiernych nam Umbardczyków. To w sumie siła około dziesięciu tysięcy zbrojnych.

- Chciałbym się dowiedzieć również tylko bardzo ale to bardzo dyskretnie. Kto obecnie stacjonuje w barad-dur. Księga z której nauczyłem się nowych mocy ojcze pochodzi właśnie stamtąd. Amulet również. Co oznacza że mogę tam trafić na pewne interesujące mnie zapiski. Trzeba by to jednak zrobić w tajemnicy przed Herumorem, ostrożnie wybadać możliwości eksploracji. Jeśli stacjonowaliby tam orkowie czy uruk-hai można by znaleźć jakiś pretekst.

- Z tego co wiem, Barad-dur jest teraz w rękach Variagów. Ale to ruina. Żaden punkt strategiczny. Nawiedzona duchami zresztą. Nie zdziwiłbym się, gdyby w jej podziemiach gnieździły się orki i jeszcze inne jakie plugastwo. - splunął na ziemię.

Oczywiście duchy jak przystało na nekromantę... I standardowi orkowie. Idealne miejsce by się ukryć i pociągać za sznurki z oddali. Z pomocą palantira.. Elf wiedział o nich niewiele. Tak do końca nawet nie był pewien jaką moc ma ten znajdujący się Barad-dur. Ale skoro używał go Sauron uznał że zapewne był najsilniejszy... Zresztą władał nim obecnie Głos. Którego moc co prawda nigdy nie dorówna potędze Saurona... Jednak stosunek mocy między głosem a choćby Tequillanem był zatrważający.... Wrócił do wspomnień

- Dobrze wiedzieć. To może być hmm korzystne. A co z Xante i moim ślubem tyle już czekamy wojna przed nami... Nie wiadomo co przyniesie jutro a taki ślub sam rozumiesz.

- Masz moje błogosławieństwo. Przecież wiesz. Możecie pobrać się kiedy chcecie, choć teraz nie jest to chyba sprzyjający czas ku temu. - westchnął ojczym.

- Wiem ojcze. Ale zginąć mogę w każdej chwili. Więc gdy tylko nadarzy się okazja spróbujemy. Tak za nią tęsknię... A te wszystkie gry podchody to nie dla mnie. Dlatego ruszę pomóc Skale.

- Jak sobie życzysz. Możesz też zostac przy mnie. Póki co przy mnie jestes najbardziej bezpieczny do czasu jak rozwieją się wszystkie oskarżenia twojej zdrady...

- A co miałbym robić zostając przy tobie? Skale wiem że się pomogę wyraźnie ze swoimi mocami i umiejętnościami. A Umbar ojcze to punkt strategiczny ale i "kopalnia złota". Która się nam z pewnością przyda.

Ojczym nic nie odpowiedział. Popatrzył tylko tak jakos trochę dziwnie na półelfa.

Elf tylko się uśmiechnął szczerze i dosadnie.
- Nie zrozum mnie źle ojcze. Skała ma 10.000 ludzi na przeciw podobnym siłom Umbaru albo niewiele mniejszym ale za to broniącym się. Wydaje mi się że Umbar można zdobyć z minimalnym rozlewem krwi. Wiesz jaki jest Skała nie będzie szturmował miasta jak idiota. Znajdzie jakiś sposób by zaskoczyć obrońców. Jeśli się nie poddadzą od razu z pewnością będzie im miał to za złe. Delikatnie rzecz ujmując. A to może się źle skończyć. Tam się przyda trochę subtelności nie tylko taktycznego wyrafinowania. Umbar może zostać zajęty od środka - politycznie. Moja obecność przy tobie zaś jest bliska memu sercu.- tu popatrzył ojcu w oczy. Jednak mimo iż to mniej bezpieczne wolałbym spróbować swych sił samodzielnie. Pytałem co miałbym robić przy tobie, bo jeśli masz dla mnie jakąś ważna misję. To naturalnie z olbrzymią chęcią ją wykonam.

- W zasadzie to sprawa tego artefatu o który mnie pytałeś zaczyna wracać do mnie myślami... Ale o tym dalej. Andarasie twoja obecność w Umbarze możne pomóc. Może też zaszkodzić. Wolałbym trzymać cie na razie w cieniu. Sam twój widok niektórym Haradriom może dzisiaj psuć krew. Zwłaszcza w przededniu bitwy o Ithilien i teraz gdy moi cisi wrogowie trąbią o twojej zdradzie i gdyby mogli, to wydrapaliby mi oczy za to że przymknąłem je na twoją krew, gdy brałem cię pod skrzydła. Myślisz, ze mógłbyś udaremnić wyprawę Eldariona na te wyspę lub przejąc ten artefakt dla nas? Dla Haradu? Może lepiej byłoby... Zwłaszcza dla naszej przyszłości... Gdyby jednak on spoczął w naszych rękach? Co wiesz o tym przedmiocie?

To dość zawiłe ojcze. Ma ponoć wielką moc... Podobno jest to legendarny miecz Durina. Z tym że ojcze istnieją pewne haczyki. Pierwszy jest taki iż każdy chciałby ten miecz zdobyć. Herumor to raz. Ale i Głos Saurona. Ponoć jest on Czarnym Numenoryjczykiem a jego moce są jeszcze większe niż moce samego Herumora. Co prawda nie posiada armii ale może należy tu dodać słowo “”jeszcze”. Sam Eldarion był wystraszony wizją jego powrotu. A ja ojcze wiem że on wrócił. To przez amulet nawiązywał ze mną kontakt. Jednak jego moc i siła są tak wielki że zaprzestałem tego procederu. To dla mnie za dużo. Mógłby być może cennym sojusznikiem jednak to on rozdawałby karty. Każdy z nich gdy dowiedziałby się że mamy miecz próbowałby go nam odebrać. Kolejna sprawa to klątwa. Ponoć gdyby artefakt został wydobyty nastąpił by kataklizm wielka powódź ojcze zdaniem jednego z mych towarzyszy. Może nie byłaby to dla nas złe jednak pochłonęłoby również Umbar. Przynajmniej teoretycznie. Osobiście zastanawiam się czy ta klątwa rzeczywiście istnieje. Może to tylko wybieg. Ponoć ten kto go wydobędzie zginie. To również jest ponoć efekt uboczny. Dla mnie brzmi to dość nieprawdopodobnie. Jednak wróżbita i mędrzec Eldariona tak twierdzi. Powiem szczerze że jeśli jesteśmy w stanie zaryzykować istnienie Umbaru sam jestem gotów zaryzykować drugą cześć klątwy. Ten wróżbita ojcze moim zdaniem coś kręci.... Z drugiej jednak strony Eldarion mu ufa a to nie jest pierwszy z brzegu naiwniak. Z trzeciej brakuje mu przebiegłości dał urosnąć kultystom i Herumorowi w tak wielką siłę. Tuż pod swoim nosem... To nie na moją głowę ojcze. Wiem jedno jeśli mamy liczyć się w grze trzeba zacząć zbierać jakieś atuty. Wojna będzie długa jeśli wygramy boję się o naszą przyszłość. Herumor to nasz sojusznik jednak te wszystkie bestie Orkowie, Uruk-Hai nie napawają mnie optymizmem. A ze wszystkich jego sojuszników my jesteśmy jednym z mniej licznych ludów. W nowym porządku słabi również padną ofiarami. Niby zabezpiecza nas pustynia. Ale byśmy sami się liczyli w grze niezbędne są jakieś atuty. Moje moce będą się rozwijać ale to za mało... Może właśnie ten miecz? Z drugiej strony jeszcze gorszy scenariusz jeśli przegramy Eldarion nam nie podaruje będziemy wasalem Zjednoczonych. Rozmawiałem z nim będzie chciał się z nami policzyć. Na razie skupia się na większych problemach takich jak Herumor. Jednak gdyby czarnoksiężnika zgładzono nie znajdzie dla nas litości. Wtedy miecz też byłby dla nas szansą.... Pytanie czy jesteśmy w stanie zaryzykować. Moje życie i Umbar? Dla Haradu jestem gotów spróbować a co z miastem?

- Muszę się nad tym zastanowić. Jeśli klątwa ma zmienić oblicze ziemi, to decyzja musi zostać podjęta po dokładnym namyśle. Bez pospiechu, który jest złym doradcą. - odrzekł Muthann. - Twoje życie jest równie cenne jak wszystko inne.

Elf co prawda nie był zbyt skory do oddawania w życia z powodu jakiejś klątwy. Ale szczerze w nią nie wierzył. Wiedział natomiast dzięki tamtej rozmowie jak zapatruje się na to ojciec....

Cóż na cwaniactwo wieszcza już i tak nic nie poradzę. Ale mam tu sporo ksiąg. Jeśli mam szukać jakiś atutów dla siebie to tylko tam. Miejmy nadzieję że to całe ryzyko i trudy były tego warte.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 19-09-2011 o 15:25.
Icarius jest offline