Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2011, 14:27   #86
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Nie była to walka, do jakiej przywykł Apacz. Razem z cyganem skakali wokół maszyny, starając się znaleźć jakiś słaby punkt. Nie było to niemożliwe, w końcu została stworzona do pacyfikacji niegrzecznych więźniów, nie do walki, konstruktom mógł więc nie przejmować się zbytnio zabezpieczeniem i poprzestać na okryciu podstawowych elementów stalowym pancerzem. Niestety, nawet jeśli tak było, więźniowie nie zdołali odkryć pięty achillesowej Klawisza. Wystające kable okazały się nie mieć wpływu na jego funkcjonalność, ich przecięcie nic nie dało. Natomiast pancerz był zbyt wytrzymały, nawet w, wydawałoby się, najbardziej podatnych na uszkodzenie miejscach.

Jerome wpadł jednak na pomysł, który mógł mieć szansę powodzenia. Rozbujał się na łańcuchu i z impetem uderzył w niczego niespodziewającą się maszynę, przesuwając ją o kilka dobrych centymetrów. Była na tyle blisko, że jeszcze dwie, trzy takie próby i może im się udać strącić ją z platformy. Jednak gdy obaj natarli na nią całą swoja siłą, gdy czekali na decydujące uderzenie Jerome, ten został strącony przez Klawisza w przepaść. Sami nie zdołali wiele wskórać, a Jerome jednoznacznie pożegnał się z życiem, o czym świadczył przerwany głuchym tąpnięciem wrzask.

Nie poddawali się jednak. Vincent, widząc Tolgy'iego oplątującego maszynę łańcuchem, skoczył na Klawisza chcąc skoncentrować jego uwagę na sobie. Współpraca była tu złem koniecznym ,sam nie dałby rady maszynie, może nawet we dwóch polegną.

Tak się jednak nie stało, cygańska pętelka unieruchomiła Klawisza, by po chwili mógł on samemu przechylić się przez barierkę. Był teraz zdany na łaskę więźniów, a żaden z nich łaskawy nie był. Naparli na robota, strącając go w ślad za Jerome.

Gdy oni walczyli z znienawidzoną maszyną, Razor zdołał uwolnić Rudą z transportera, który albo nie zauważył utraty bagażu, albo ją zaakceptował, jako zdarzenie na które, jako nieuzbrojona jednostka, wpływu nie miał. Zbliżał się do otwierającego się już włazu. Strażnik na pewno zauważył na kamerach zamieszanie, niewykluczone, że posiłki znajdują się już za stalową grodzią. Nie było czasu na euforię czy krytykę informatora, który dał namiary na to miejsce. Musieli uciekać.

- Razor, dasz radę utrzymać się na łańcuchu z nią na ramieniu? My wciągniemy was oboje na górę, co wy na to?- Apacz zaczął przenosić Spook pod łańcuch najbliższy przejściu, z którego przyszli.
- Powinienem dać radę.
- Dawaj!-
rzucił Indianin do łysego, wspinając się na górę. Zza bramy zbliżała się zakuta w stal syntetyczna odsiecz.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline