Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2011, 14:36   #87
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
“-Znajdź mnie, jeśli potrafisz.-” Huczało w głowie Jamesa po przebudzeniu.- “Znajdź mnie, znajdź mnie, znajdź mnie...” i co dalej?
Thorn bał się tego, co będzie dalej. Zacisnął dłonie na rękojeści broni. Tak go kusiło, by wymierzyć sprawiedliwość, tak bardzo... tyle, że raz ją już wymierzył.
Raz... dawno temu. Gdy patrzył na idącego na salę sądową. Przestraszone i zaskoczone spojrzenie Philipa wydawało się wtedy pytać świata, dlaczego został aresztowany, dlaczego skazany.
Rozkoszował się wtedy tym spojrzeniem, sycił strachem w jego oczach, gdy Greyson usłyszał surowy wyrok wielu lat więzienia w ośrodku o zaostrzonym rygorze.
Śmierć jest bowiem, zbyt krótkim i gwałtownym zadośćuczynieniem za popełnioną przez Philipa zbrodnię.

Spotkać Greysona jeszcze raz, spotkać w zapomnianym tunelu Gehenny, wycelować lufę między jego oczy, nacisnąć spust, to tak... kusiło.
Z drugiej strony, bał się tej pokusy... tak bardzo się bał.
Zemsta bez sprawiedliwości, jest otchłanią bez dna. Czeluścią w którą łatwo wejść, ale ciężko wydostać się z niej.
A Greyson został już ukarany za swe zbrodnie i Thorn nie mógł już ukarać go ponownie za to samo.
Zemsta bez sprawiedliwości jest... bestialstwem, okrucieństwem.
Na szczęście dla niego... nie miał czasu się na tym bardziej zastanawiać. Szmery towarzyszące ostrożnemu wejściu kogoś, spowodowały niemalże warunkowy odruch.
Lufa broni przesunęła się gwałtownie w kierunku przybysza. A James powitał go słowami.- Spróbuj drgnąć a rozwalę ci łeb. Ktoś ty i czego tu szukasz?
Żadne mięśnie nie pomogą, jeśli człowiek da się zaskoczyć w Gehennie.
- Nie strzelaj - to był kobiecy głos. - To moja cela. Powinnam zapytać o to samo. Nie mam fajek. I jestem brzydka.
Od kiedy to skazańcy byli tacy wybredni ? Dupczyli wszystko co było kobietą w teorii, a czasem nawet nie przejmowali płcią.
Z gardła Thorna rozległ się chrapliwy, nieprzyjemny śmiech.- A jakie to ma znacznie w tym miejscu, co?
Wstał nadal kierując broń w kierunku”właścicielki mieszkania”. Postawa biedniej i żałosnej istoty sprawdzała się może w normalnym społeczeństwie. Ale Gehenna nie miała w sobie nic z normalności.
Więc ona może i była żałosna, ale żyła... A to znaczy że potrafiła się bronić i... zabijać.
Trudno zresztą było ocenić jej urodę, bowiem przezornie trzymała się w cieniu i James nie mógł ocenić, na ile mówi prawdę, w kwestii swego wyglądu. Nie żeby go to obchodziło.
-Kim jesteś i za co cię posadzili?- spytał nadal mając kobietę na muszce swej spluwy. Zdobył się jednak na uspokajające słowa.- Nie potrzebuję fajek i nie bawią mnie gwałty. Jesteś bezpieczna... o ile nie wpadniesz na głupie pomysły.
Odpowiedź padła inna niż się spodziewał.- Co robisz w mojej celi?
Czując się bezpieczniej szybko zhardziała. Thorn nie widział jej dokładnie, więc nie mógł ocenić zagrożenia. Ale to on miał spluwę. Uśmiechnął się i odparł.- To nie ma większego znaczenia, co tu robiłem. Ważne, że wkrótce zamierzam ci oddać twoje małe królestwo i wyruszyć w siną dal.
- To mnie cieszy.- spokojny ton głosu, świadczył o tym że czuła się bezpieczniej. Nagle zapytała niespodziewanie- Jestem Celesta, a ty? -.
-Chase.- padła krótka odpowiedź ze strony Jamesa. Spokojnie ruszył w kierunku kryjącej się w mroku kobiety. Nadal trzymał ją na muszce broni. Nie ufał nieznajomym, tym bardziej, gdy nie widział co trzymają w dłoni.
- Wolałabym, abyś się nie zbliżał Chase. Wyjdę z celi. A jak wrócę ty znikniesz. Dobra?- znów poczuła się zagrożona i wyłożyła propozycję.
-Za dwadzieścia minut. Wyjdź z celi i wróć za dwadzieścia minut. Wtedy już mnie nie będzie.- skłamał Chase. Zamierzał zniknąć stąd za kilka minut, ale wolałby, żeby Celeste tego nie wiedziała. Nie żeby nie ufał tej kobiecie, ale... ogólnie nie ufał osobom kryjącym się w cieniu. Takie miał zasady.
I pewnie dzięki temu jeszcze żył.
- Dobra. Zrobię tak, jak mówisz.- odpowiedź padła szybko i bez wahania. Kobieta zniknęła z celi, a James ostrożnie opuścił ją, z bronią w dłoni kilka minut później. Ostrożnie rozglądał się na wypadek, gdyby kilku kolegów Celeste czekało na niego w pułapce.
Nie było jednak takich.

Pozostało więc ruszyć z powrotem by ścigać nieuchwytnego informatora i łatwiejszego do napotkania Double B. Mogłoby się wydawać, że obszary pomiędzy sekcjami są najgroźniejsze. Ale była to słynna “gówno prawda”. Na Gehennie nie było bezpiecznych miejsc. Wszędzie można było zginąć.

James ruszył w drogę powrotną trzymając się mniej więcej korytarzy którymi podróżował wraz Giwerą.
Skoro handlarz bronią z nich korzystał, to musiały być w miarę bezpieczne.
No i nie miał wielkiego wyboru.
Także w kwestii towarzystwa.
Wyruszył sam, więc nie musiał się martwić o nóż w plecy. Za to zyskał całkiem spory pakiet innych zmartwień.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-09-2011 o 17:42.
abishai jest offline