Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2011, 15:53   #16
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Deirdre, gdy tylko dostrzegła starca, zatrzymała się w pół kroku. Na jej twarzy malowało się coś pomiędzy strachem a zniesmaczeniem. Mężczyzna wydawał się ich nie zauważać. Może to i lepiej?
Każda kolejna sytuacja, przed którą stawali była dziwniejsza. W normalnych warunkach Deirdre pewnie zamierzałaby uzyskać odpowiedź od staruszka na pytanie, które dręczyło ich wszystkich: “Co tu się do cholery dzieje?”. Jednak, wyczulona po wszystkim, co dziś widziała, zaszczyciła tylko nieznajomego jednym spojrzeniem, po czym bez słowa ruszyła dalej przed siebie, we wcześniej obranym kierunku. Eddy jak cień ruszył za dziewczyną, a Jerry próbując ich zatrzymać powiedział:
- Facet ma atak padaczki, a wy go tu chcecie zostawić? To nie jest zbyt miłe zachowanie, prawda? - po czym przygotowując się do szybszej ucieczki krzyknął do padaczkowego lekarza:
- Potrzebuje pan pomocy?! - oczywiście, że potrzebował pomocy, ale chodziło bardziej o sprawdzenie czy ten osobnik w ogóle jeszcze mówić, czy po prostu ich zaatakuje. Nie będzie już rozmów na ucho.
- Padaczki? - Deirdre rzuciła pogardliwie. - Wybacz, ale umiałabym rozpoznać atak padaczki, gdybym go widziała. Zresztą, osób z padaczką nie trzyma się zamkniętych w izolatce. Mało ci było wrażeń, jak tamta dwójka nagle zaczęła świrować? Jak chcesz, to sobie tu zostań i się z nim cackaj ja chcę jak najszybciej opuścić to miejsce. - Nawet się nie zatrzymała, ani nie obejrzała przez ramię.
Starzec na dźwięk głosów krzyknął i rzucił się w tył upadając na plecach. Gdy dostrzegł z kim ma do czynienia na jego twarzy zaczęła pojawiać się pewna ulga. Szybko podniósł się z ziemi i podbiegł do szklanej ściany
- MÓJ BOŻE! Wy jesteście normalni? Żyjecie? Wiecie co się stało? - Ciężko było cokolwiek odczytać z jego oczu. Poza przerażeniem.
Eddy zawahał się. W końcu postanowił pomóc człowiekowi, ale jeśli on będzie też chciał ich zabić to był to ostatni raz. Swoją pomoc ograniczył jednak do stania i przyglądania się.
Deirdre wyraźnie wzdrygnęła się z zaskoczenia, gdy mężczyzna siedzący w izolatce odezwał się nagle. Zatrzymała się, odwróciła w stronę zamieszania. Widząc, że żadne z jej towarzyszy nie zamierza zareagować, odezwała się:
- Żyjemy? O czym Pan gada?! - po czym spojrzała po reszcie i powiedziała już do nich: To chyba kolejny psychol... chodźmy stąd!
Doktor stopniowo się uspokajał pod wpływem towarzystwa. Grube krople potu wciąż spływały mu po czole.
- Zacznę od początku dobrze? Będzie najrozsądniej. Nazywam się Gregory Strong. Jestem tutaj lekarzem. Miałem pewnego pacjenta. Podtrzymywaliśmy go na życiu próbując go zdiagnozować by potem dało się go wyleczyć. Wyszedłem z jego sali po daniu mu sterydów i normalnie skierowałem się na przerwę. Byłem po nocnej zmianie więc niechcący zdrzemnąłem się na chwilę. Gdy się obudziłem... nie mogłem znaleźć nikogo. Puste sale, korytarze, na dodatek w większości pomieszczeń nie było światła. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem mnóstwo krwi na ziemii... - Gregowi zaczęły trząść się ręce gdy zmierzał do konkluzji - A potem... a potem. - Głos mu się łamał. - Zajrzałem do pokoju tego pacjenta. Umarł. Twarz miał wykrzywioną w krzyku. Mógł się drzeć dobrą godzinę z bólu, ale nikt mu nie pomógł i umarł. Zostawiłem go już i zmierzałem do wyjścia... a wtedy usłyszałem kaszel za sobą. - Zaczął czerwieniec pod oczami gdy łzy powoli spływały mu po policzkach - To był ten sam pacjent. Ten który umarł. Łazi tu ciągle, zamknąłem się próbując... próbując się przed nim zabezpieczyć. - Skończył mówić i zaniósł się cichym płaczem. Odwrócił się do czwórki pacjentów plecami i opał ciężko o szklaną ścianę zakrywając twarz dłońmi.

Eddy już sam zaczął wariować od tego wszystkiego, za dużo informacji i zdarzeń zwaliło mu się na łeb. Zdecydowanie już utracił stołek "Samca Alfa", ale co zrobić; prawdziwi przywódcy byli doceniani dopiero po śmierci.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 09-09-2011 o 15:57.
Ziutek jest offline