Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2011, 22:59   #144
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
DOM KRÓLA
obecni: Eldarion, Endymion

Sytuacja w jakiej się znajdował Endymion była podobna do tej z powiedzenia „być między młotem a kowadłem”. Czy Andaras był zdrajcą na rzecz swojego przybranego ludu jak twierdzi król. Czy król był manipulowany jak twierdził elf. To należało rozstrzygnąć w pierwszej kolejności. Oczywiście najpierw trzeba odnaleźć Kh`aadza i go uwolnić ale za to będzie można się zabrać po trudnej rozmowie z królem. Endymion cały czas wierzył w elfa i ufał mu czego dowodem były jego ostatnie czyny między innymi współudział w obrabowaniu biblioteki z czego ciężko będzie się wytłumaczyć.


- O co chodzi? Co się stało Endymionie? - zapytał Eldarion.

- Wiele złych rzeczy wydarzyło się tej nocy - rozpoczął strażnik, który miał zamiar powiedzieć prawdę ale już nie koniecznie całą - ale po kolei. Andaras uciekł z ksiegą a właściwie chyba z księgami, Kh`aadz Żelaznoręki jest w rękach nieprzyjaciela. Byłem blisko ale się nie udało. W tajemnicy udałem się za krasnoludem i elfem podczas jednej i ich tajemniczych wycieczek. Tak trawiłem do budynku gdzie znalazły mnie straże, tam też w podziemiach zgubiłem trop jednego i drugiego. Doszło tam do przedziwnej wymiany Andaras wydał Kh`aadza w ręce wrogów a sam odszedł ze swoimi pobratymcami. Trzeba jak najszybciej go odbić gdyż gdy ostatni raz go widziałem był ciężko ranny. Należy pamiętać jaką wiedzę on posiada i jak bardzo może zaszkodzić nam jeśli wyciągną to z niego. Jeśli chodzi o podziemia to wydałem już polecenia ich zbadania i może uda się rozpracować ludzi z nich korzystających i odnaleźć Kh`aadza. Czyn, którego dopuścił się elf jest dla mnie zupełnie nie jasny i bezsensowny, wydawało się że krasnolud jest mu najbliższa osobą tutaj. Czego oni chcą od Kh`aadza, czy jest coś, czego nie wiemy o tym krasnoludzie.

- Dlaczego nie udaremniłeś im włamania do biblioteki?! - zagrzmiał król wzburzony. - Ja mam cię uczyć twojego fachu? Masz do dyspozycji całe miasto a ty co? Meldujesz mi, że się temu przyglądałeś? Nie doszłoby do niczego więcej! Księga byłaby bezpieczna! Tak jak Kh’aadz! A haradzki szpieg w naszych rękach! - jeśli Endymion nie wdział jeszcze poważnie rozsierdzonego Eldariona, to był właśnie ten moment.

- Wiele można zarzucić Andarasowi ale nie to, że jest szpiegiem. Gdyby tak było to ja byłbym teraz w torturowany rekach Haradczyków. Zresztą jego wcześniejsze czyny też o tym świadczą, jego wadą jest tylko to, że nie potrafi z niczego zrezygnować. Koniecznie musi osiągnąć wszystko co sobie założy, przezt o Kh`aadz teraz cierpi. A co do księgi to pewnie Tequilian będzie bardzo mocno naciskał żeby ją odzyskać. Bo tak mu zapewne rozkaże Głos Saurona. Czy wiedziałeś panie o tym, że księga została zabezpieczona zaklęciami ochronnymi, które znacznie wykraczają poza możliwości wróża. On przecież nie czaruje, prawda? - Odparł spokojnie strażnik - a księgę i tak by skradziono, prędzej czy później. Jeśli się nie mylę to Głos Surona miał dostęp do księgi, wie że nie ma klątwy Tor Morwen bo sam ją podsunął wróżowi. Być może rywalizuje z Herumorem i chce go powstrzymać, odbierając mu księgę na rzecz Herumora uda się ich otwarcie skonfliktować. Bo wątpię żeby obie siły współdziałały. Herumor chce sprowadzić na świat Morgoha, który jest najpotężniejszą złą istotą. Drugi w kolejce jest odzyskujący siły Sauron, który nie koniecznie chciałby mieć jakikolwiek bat nad sobą. Bo gdyby tak było to miał wiele czasu aby tego dokonać do tej pory.

Król słuchał Endymiona z rozszerzającymi się oczami, co sprawiło, że ten zorientował się, że chyba za daleko zagalopował ze swoimi teoriami.

- Okazuje się, że jeśli można kimś skutecznie manipulować to tobą. Głupota przemawia przez ciebie niepomierna i tylko ona powstrzymuje mnie od myślenia, że ty też jesteś zdrajcą...- odrzekł król wzburzony. - Oczywiście, że Tequllian potraf dużo więcej jak dać się prowadzać po Minas Tirith dla przewodników przez jego ślepotę. To jest na bogów mój najbliższy doradca w tych sprawach! Nie bez przypadku powołany do urzędu przeze mnie! Zostałeś poinformowany o wszystkim co było potrzebne do wyciągnięcia wniosków, jeśli nie zamierzałeś słuchać moich rozkazów! To, że Andaras a dokładniej jego amulet rzuca cień wątpliwości na jego osobę. Teraz okazuje się on sam jest zwyczajnie tym, kim miałem nadzieję, że nie jest. Że nie tylko przecieku informacji mamy się obawia. I co to za głupoty z Głosem Saurona sterującym Tequillianem?

Eldarion przerwał na chwilę po czym dodał.

- Nie odpowiedziałeś na moje pytania. Dlaczego nie udaremniłeś kradzieży i porwania krasnoluda? I skąd wiesz, że księga była zabezpieczona runami?

- Wiedziałem o runach od elfa - skłamał strażnik - rozmawiałem z nim gdy Haradczycy mnie złapali w podziemiach. O porwaniu krasnoluda nie miałem pojęcia. Co do wróża apeluję o dokładne przyjrzenie się jego poczynaniom. jeśli z ruinach Barad-Dur jest Głos Saurona nie uwierzę w zapewnienia, że nie znalazł Palantira. A jeśli tak się stało bez trudu zmanipulował starca, który nawet nie ma pojęcia, że to co widzi w swoich wizjach jest podsunięte przez Głos Saurona. Nie sądzę by mógł się oprzeć sile, której nawet Saruman za czasów wojny o pierścień nie potrafił się przeciwstawić.


- Nie martw się o to. To jest wykluczone. - odpowiedział Eldarion zamyślając się. - Niech zgadnę. Złapali cię Haradrimowie a uwolnił Andaras mydląc ci oczy o Tequllianie? - powiedział pytanie retoryczne. - No tak. A tego jak zabił kuriera, zabójcę kultystów pod Ostatnim Mostem też nie widziałeś, tylko uwierzyłeś, że to był czarnoksiężnik rzucający w tego półczłowieka zaklęciami. Teraz nie wierzysz, że Tequillian ma moc. - przyjrzał się Strażnikowi. - A Zarisa puściłeś zapewne po namowie już wiadomo kogo. Zaris podobno miał sojusznika. Czy ja mam za ciebie kojarzyć fakty? - zapytał z politowaniem. - Na pocieszenie powiem tylko, że mnie też zwiódł. Dlaczego porwał Kh’aadza?

- Z tego co mi wiadomo ludzie nie czarują. Skąd u niego moc czarowania? - zapytał strażnik - a co do reszty to prawda ale fakty można różnie interpretować. Moje czyny tez nie świadczą o mojej lojalności najlepiej a mimo to całym sercem jestem za Królestwem.

- A co sprawia, że jesteś Endymonie ekspertem w dziedzinie magii, żeby wciągać wnioski w tej materii? Dar otwarcia na magię płynie w żyłach elfów oraz wielu ludzi, których potomkowie mają elfie korzenie. Wielu Dunedainów ma. Czarni Numenorejczycy też. Inaczej Głos Saurona byłby niegroźnym kuglarzem... Nie czas na lekcje Endymionie. Choć jedną naukę musisz wyciągnąć. Jesteś naiwny. A fakty można różnie interpretować kiedy są wyrwane z kontekstu. Ponawiam pytanie. Dlaczego Kh’aadz jest porwany przez Haradrimów? Wątpię, żebyś znał odpowiedź. Raczej interesuje mnie co powiedział ci syn Muthanna.

- Zapewniał że nie tak miało wyjść, prosił bym go odbił ale dlaczego go uprowadził nie wiem. A odnośnie magii to posiedziałem trochę w bibliotece i co nieco wyczytałem.

- Prosił abyś go odbił? - zdziwił się. - I co “nie miało tak wyjść”? – zapytał Król.

- Tego nie wiem, tak się wyraził.

Endymion wiedział że traci zaufanie Króla, i nie można było się temu dziwić. Swoim poparciem dla poczynań Andarasa narażał się na posądzenie o zdradę. Lecz w rzeczywistości daleko mu było od tego. Będąc w rozterce, której ze stron zaufać, postanowił wesprzeć w działaniach Aandarasa. Nie znaczyło to, że nie ufał swojemu władcy, któremu ślubował wierność, ale uważał, że bardziej prawdopodobne jest to, że król jest manipulowany. Podczas spotkania, które się odbyło zaraz po rozmowie Endymiona z królem odbyła się narada dotycząca wyprawy po palantiry. Ku swojemu niezadowoleniu król kazał mu się zająć przygotowaniami do wyprawy która miała ruszyć jeszcze tej nocy. Tymczasem Endymion chciał szukać krasnoluda oraz dowiedzieć się czegoś więcej o Tequilianie jak i samych kamieniach. W pewnym momencie zjawił się Formir i doniósł o jakimś żebraku, który coś widział i może coś wiedzieć o uprowadzonym Kh`aadzu.




PO SPOTKANIU W DOMU KRÓLA A PRZED PRZESŁUCHANIEM


Jako iż na głowę Endymiona spadł w znacznej mierze obowiązek dopilnowania organizacji wyprawy przekazał polecenia co do wyprawy dworskiemu urzędnikowi zajmującemu się załatwianiem takich spraw jak podróże królewskie wyjazdy itp.

- Po pierwsze wybierz szybki okręt z załogą z flotylli królewskiej i przygotuj go do rejsu. Wypłyniemy pod banderą gildii kupieckiej, tym też się zajmij. Do załogi dołączy około czterech lub pięciu osób. (dodatkowych zbrojnych Endymion nie przewiduje gdyż załoga statku flotylli królewskiej powinna sama w sobie stanowić eskortę). Zajmij się też zaprowiantowaniem. I mam nadzieję, że to, o co cię proszę pozostaje w tajemnicy, nikomu nie mów czym się zajmujesz. Czas na to wszystko masz do wieczora więc lepiej się spiesz.

- Dobrze. Zajmę się tym natychmiast – odparł lekko zdziwiony urzędnik.
- Zrób dokładnie to o co cię poprosiłem – rzekł na odchodne strażnik, po czym szybko z Formirem udał się do cel.

PRZESŁUCHANIE

Formir zaprowadził Endymiona do miejsc przesłuchania świadka.

- To ten człowiek - strażnik wskazał na mężczyzna.

Świadek był w średnim wieku, ale z pewnością wyglądającego na oko na dużo więcej lat niż pewnie miał. Był w dość prostym i podartym ubraniu. Niezbyt czysty. Wyglądał jak typowy żebrak.

- Jeszcze nie zdążyłem go wypytać. Podobno ambasador Muthann ruszył na zachód. W stronę portu. Kiedy wysłałem ludzi we wszystkich kierunkach, z Osgiliath przyszła wiadomość. Ktoś widział konnych o poranku odjeżdżających w stronę Mordoru. Dziwne to trochę bo zwiadowcy obserwujący Czarną Bramę niczego nie widzieli... Dlatego zatrzymałem go do wyjaśnienia. Wiem, że ten krasnolud był twoim kompanem... - powiedział Formir.

- Tak - odparł strażnik Formirowi - Poznałem go zimą w okolicach ostatniej przeprawy na Mitheithel. Endymion podchodzi do przesłuchiwanego.

- Zatem widziałeś konnych odjeżdzających w stronę Mordoru? Kiedy to było? Ilu ich było? Opisz dokładnie co widziałeś - szorstkim głosem zaczął Endymion.

- Kilku konnych ze snu mnie wybiło nad rankiem. Słonko już wzeszło ledwie, alem ja jeszcze był przed śniadaniem. - oblizał się. - Tera kilka godzin zleciało na tym czekaniu w kompaniji strażników. - A ja dalej nic na ząb nie dostałem, a jadam trzy razy dziennie panie... - mruknął poważnie. -- Nie licząc drugiego śniadania. Kiedym kimał pod drzewem przy trakcie. Już im naurągać chciałem, kiedy patrzę a z nimi krasnolud jadzie. - ciągnął dziadyga konspiratorsko. - I na dodatek wcale się nie ruchał, tylko do włosia konika gębę wtulił, jakoby spał.. snem wiecznym... No to myślę se, że cosik mnie tu nie gra. I tak dalej se myślę panie, że stary Jeremiasz to powie o tym komu ważnemu. Królewskiemu, bo pewno przysługę temu dobrodziejowi zapewne hojnemu i sprawiedliwemu wyświadczy. - ukłonił się na zakończenie niemal zamiatając brudnymi rękoma po ziemi.

- Życie mu ratujesz. Nagroda cię nie minie, mów prędko ilu ich było i w jakim kierunku jechali - domagał się wyjaśnień strażnik.

- Czterech konnych panie. Na Mordor jechali. Na Mordor. Jużem temu rycerzowi mówił przecie. - przeniósł wzrok na Formira. - A którędy panie ta nagroda będzie ku mnie zmierzać, cobym ja, stary i głupi nie zbłądził i się z nią nie minął po drodze nieszczęśliwie... A że wzrok już nie ten jak za młodu, to z głodną i złotą nadzieją ku kuchni za wskazaniem panów przejdę, że będzie ona wielce widoczna i obfita. – stary włóczęga kłaniał się niemal płaszcząc ku ziemi. - Nagroda rzecz jasna. - dodał szybko. - A nie kuchnia...

Endymion na te słowa wspomniał sobie wcześniejsze informacje od Formira o losie jaki spotkał pierwszego uprowadzonego krasnoluda. Jego nigdzie nie wywozili, zabili go tu w mieście a poza tym zwiadowcy wedle słów przyjaciela Endymiona nikogo nie widzieli, co poddaje w wątpliwość słowa żebraka. Skąd mu przyszedł do głowy pomysł żeby donosić gwardzistą o kilku konnych opuszczających miasto, pyzatym jego zachowanie zdradzało dużą podatność na przekupstwo. Za kilka miedziaków sam poleciał by do Mordoru. Pyzatym czy Kh`aadz był w stanie się samodzielnie utrzymać w siodle, pewnie nieprzytomny był, podróż do Mordoru w końskim siodle mogła by go zabić.

- Zatem powiadasz, że donosisz o każdym opuszczającym miasto? Czy tylko uznałeś, że o tych konkretnych jeźdźcach warto donieść. Przy trakcie ich widziałeś? A zwiadowcy nikogo nie widzieli, a skoro jechali traktem to raczej powinni ich dostrzec – spokojnie odrzekł Endymion – Ile ci zapłacili żebyś do nas przyleciał i tych gówien naopowiadał? Zastanów się co chcesz mi powiedzieć bo zamiast nagrody będzie bolesna kara. Kto do ciebie przyszedł z tym donosem?


- Panie. Czemuście tak? Gówien? Toć sam fakt krasnoluda jadącego na koniu to już jest widok niecodzienny. Wszak Khazadzi wolą piesze wędrówki. Tak czy nie? W stronę Czarnej Bramy gnali to wyglądało mnie to wielce podejrzanie. No a to, że był krasnolud niemrawy, to już przechyliło miarkę mego zdziwienia! Toć wiadomo, że te jeźdźcy wieźli go od miasta w niebezpieczne strony. A gdyby był chory to w przeciwną by tak się spieszyli. Dlategoż tom do was przyszedł. A wyście panie mnie tak traktujecie - powiedział cicho, obrażonym głosem. - Głodny jestem od urodzenia panie. I wynędzniały, schorowany i biedny jak ten przysłowiowy golum... Przecie ja donos przyniosłem. A nie za kogoś. Teraz nawet takie ważkie odkrycie chcecie mi odebrać i komu innemu przypiąć... A ja wzrok mam przedni jak elf. I słuch tysz.. Czasem tylko jak udaję, że niedowidzę i niedosłyszę... - bąknął. - to się ludziska zlitują i miedziakiem sypną...

Na te słowa strażnicy wyszli z małego pomieszczenia, a właściwie celi gdzie znajdował się przesłuchiwany i po krótkiej naradzie do celi trafił suty posiłek prosto z kuchni. Endymion przeprosił za brak wiary w zapewnienia włóczęgi i wyszedł. Co wyraźnie podbudowało morale włóczęgi. Teraz pozostało mu poczekać razem z Formirem aż eliksir prawdy weźmie w posiadanie jego umysł niczym młode wino.

Czekając aż to nastąpi ściskał w dłoni odkuty fragment stali wykonany przez elfach płatnerzy a znaleziony jeszcze pod Ostatnim Mostem. Takie same otrzymali Dearbhail, Kh`aadz i Andaras, który zażyczył sobie dwa wisiorki bo w takiej formie te magiczne przedmioty ostrzegające przed orkami zostały wykonane. Dzięki mocnemu skórzanemu rzemykowi mogły nie tylko wisieć na szyi ale równie dobrze mogły być przewiązane wokół nadgarstka, lub być przytwierdzone do zbroi. Ostatni fragment przypadł Finluinowi jak tylko okazało się, że weźmie udział w wyprawie po palantiry. Najbardziej z podarku ucieszyła się Dearbhail, która natychmiast zaczęła, jak to miała w zwyczaju, żywo opowiadać o zwycięskiej walce stoczonej z orkiem pod bramą Tharbadu. Endymion odebrał je od płatnerza i rozdał przed nocną akcją w bibliotece.
 
ThRIAU jest offline