Choć elf nadal nie ufał „rycerzom,” którzy tu stacjonowali, bo ich obecność świadczyła o tym, że Silverymoon jest coraz bliżej. Bał się, że mogli zboczyć z trasy gdy wpadli w pułapkę Demogorgona. Teraz był tego pewien, ale wiedział też, że rycerze wskażą im w miarę bezpieczną drogę, jak mniemał.
Ciekawych rzeczy dowiedział się podczas podróży, w szczególności tych o kolegach Sabrie, ale był już nieco zmęczony podróżą. Chciał jak najszybciej dotrzeć do Silverymoon i zająć się swoimi sprawami, a mianowicie posługą u Silvanusa. Nie do końca rozumiał jeszcze naturę bóstwa, ale uczył się każdego dnia. Doszedł już do paru ważnych wniosków i starał się zachowywać względną równowagę w swoim życiu.
Na początku trochę zmartwił go kolor plamy, którą dostał Vraidem. Słyszał o Volodni i niespecjalnie chciał podzielić ich los, jednak ostatnio zielona plama się rozszerzyła i ukazała starą złoto-żółtą barwę sierści Vraidema z czasów przed transformacją. To wydarzenie pobudziło jego nadzieje. Czekał teraz tylko na kolejne zlecenie. -Jak myślisz Vraidem… kiedy Silvanus znowu się odezwie? – spytał telepatycznie chowańca. -Nie mam pojęcia, ale czuję że może to być wkrótce… czuję w sobie jakby… nowe życie…- odpowiedział.
Elf lekko się uśmiechnął. -Obyś tylko nie był w ciąży – na co pies odpowiedział wywracając oczy i kładąc się na ziemi. -No już, już. Nie obrażaj się… dawno nie żartowałem… ciekawe czy to efekt błogosławieństwa Silvanusa…- zaczął się zastanawiać gdy przywódca zbieraniny żołnierzy poprosił kogoś z przywódców grupy do obrad.
Elf nie garnął się do przewodzenia i wolał zostawić to bardziej charyzmatycznym osobom jak Sabrie, czy nawet Dru. Korzystając z chwili spokoju postanowił rozejrzeć się dookoła obozu, co też rozkazał Vraidemowi. Wolał sprawdzić ewentualne drogi ucieczki, oraz przekonać się jakie były morale żołnierzy. |