Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2011, 19:35   #23
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Dzielnica sprawiła wrażenie... nijakie. To było dobre określenie - nijakie. Po ostatnich wydarzeniach obfitujących w strzelaniny i wybuchy, spotkania starych, nielubianych znajomych; rozwalenie AVki i nieudany, acz spektakularny crashtest konstrukcji hotelowej - dzielnica, w której na wstępie nic nie wybuchło nic się nie zawaliło i nikt nie strzelał była nijaka.
Właściciel knajpy też był nijaki, choć z tendencją do "interesujący", zwłaszcza po tym jak podwinął ogon pod siebie; pewne numery nigdy się nie starzały. Pomimo swoich wynurzeń i przemyśleń, które Luckowi były potrzebne - tak właściwie - po nic; doszedł na szczęscie do jakichś bardziej użytecznych informacji, które jednak póki co nie układały się w żaden oczywisty obrazek. Namiar na budynek i pana B. był taką samą informacją jak każdy inny blef wstawiony w tym mieście. Samochód też nie był jakimś szaleństwem w paski...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=hgnvLXnAwso[/media]

- Spoko - odparłem dopijając drinka i przelotnie spoglądając na ekran wyświetlający jakiś pseudoteledysk z "największego i najlepszego i pewnie jeszcze kilka naj..." kanału video tej pieprzonej planety. Drugą ręką wybierałem kolejne opcje w telefonie - wysłałem ci na pocztę razem z wizytówką, na wszelki wypadek. Niezłe to było. Dzięki - odstawiłem szklankę i uśmiechnąłem się odwracając na pięcie i zmierzajac w kierunku wyjścia z lokalu. To, że alarm jeszcze nie wył nie znaczyło, że wszystko jest w porządku. No i nie było. ustawka na trzech panów była ciężka do ogarnięcia choć wyglądało na to, że tylko pancur i jego kolega po mocnej chemioterapii zainteresowani są samochodem jako takim; a ten pod murem raczej był tylko obserwatorem całej sceny; przynajmniej w chwili obecnej.

Cały fajny tekst o felach i złamasach prowadził jednoznacznie do rozwiązania bynajmniej nie pokojowego i bynajmniej nie politycznego. Rittenberg zupełnie nie miał czasu, ani ochoty na polityczne tet'a'tet i gimnastykowanie się ze slangiem ulicznym tej dzielni.

- No jasne... - wyjąkałem z miną człowieka, który jest w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu - już... oczywiście.
Sięgnąłem pod kurtkę i płynnym ruchem wyciągnąłem TE. Pierwszy strzał poszedł w chodnik, tuż pod nogi faceta z klamką za pasem. Drugi w nogę w okolice jego jajek. Nie zamierzałem nikogo zabijać, przynajmniej jeszcze nie. Nie tracąc z oczu tego palanta odwróciłem się do drugiego z kluczem:
- Masz dziesięć sekund na ulotnienie się, albo w ołowiu wypłacę za kreskę na karoserii. Nie mam dziś ochoty na zabawy.

Łysy uśmiechnął się z przekąsem po czym obrócił się na ceramicznej pięcie i ruszył w dół ulicy nawet nie czekając na bezradnie człapiącego, krwawiącego kolegę.
- Więc do zobaczenia jutro... - syknął przez ramię.

Pistolet zawisł na chwilę w lekkim niezdecydowaniu, spojrzałem w kierunku mężczyzny opartego o ścianę. Jeżeli jeszcze tam był to stanowiło to problem.
'Ciemnego' jednak już tam nie było - zniknął. Pancury oddaliły się kilkadziesiąt metrów i też wsiąkły w jedną z bocznych uliczek.

Powiedzmy, że było świetnie. Schowałem pistolet w kaburę i usiadłem w samochodzie nie spoglądając nawet na rysę. Kurwa mać - zakląłem na głos widząc reklamę na przeciwległym budynku. Pieprzony ekran ledowy wyświetlał:


Silnik zaskoczył cicho i wóz potoczył się do przysłowiowego kądkolwiek, byle zniknąć stąd.

"Połączenie przychodzące: P.Pi"

Odebrałem i elektronika automatycznie wyciszyła kawałek X-Fusion jakim samochodowe radio katowało głośniki. Pi z właściwą sobie manierą rozmowy przez telefon wyrzuciła z prędkością co najmniej microuzi, żę ktoś na bieżąco tuszuje zarówno sprawę exhotelu "Czarny Lutus" jak i zniknięcia dziewczyny. Panna zniknęła dwa dni temu (co zgadzało się z opowiastką Polaka), ale NCPD nic o tym nie wie i - oczywiście - nie prowadzi żadnego dochodzenia. Runner Pi, który kopał głębiej dokopał się do fortecy danych ratusza miejskiego, ale to wszystko...

- Odskocz, nie kop, miej tylko na to oko. Nie wiem co jest grane... - rzuciłem w przestrzeń, patrząc w tylne lusterko i skręcając, wydawało mi się bowiem, że ktoś siedzi mi na ogonie.
- A... Ok. - odparła Pi - o skrzynce nikt nic nie wie. Jeszcze nie wypłynęła. Część.
- Yo! -
powiedziałem do napisu "Połączenie zakończone"

Dane jakoś się poskładały. Skoro dwa w miarę niezależne źródła mówiły to samo to znaczy, że coś było na rzeczy. Podyktowałem adres uzyskany od Polaka i komputer wyznaczył trasę... Na jakieś zadupie, gdzie psy dupami szczekają. Wbiłem go też w komputer i zobaczyłem czy maszyna coś znajdzie; wysłałem to też do Pi - zabrałem jej jedną zabawkę to niech ma drugą. Grzebanie przy fortecy ratusza może się skończyć usmażeniem mózgu, a tych gości jednak Pi miała dość dobrych - szkoda by było.

*****


Zgasiłem światła kiedy kończyły się budynki. Nawigacja nie potrzebowała za wiele widzieć do prowadzenia samochodu, a ja z nokto widziałem dostatecznie dużo... Domy się skończyły, a droga prowadziła dalej... Kurwa, co za zadupie. Automat koniecznie chciał się zatrzymać przed zapuszczoną, odosobnioną farmą na samym końcu drogi. Zatrzymałem więć wcześniej przytulając się do jakiej wierzby, aby dodatkowo schować samochód i zacząłem obserwować dom. Na podjeździe brakowało chev'ego, pewnie gdzieś pojechał - póki co więć wychodzenie z auta nie wchodziło w rachubę. Obejrzałem okolicę starając się znaleźć miejsce do lepszego zaparkowania wózka... głupio byłoby dać się zaskoczyć wracającemu pacanowi, a wytłumaczyć parkowania tutaj też nie było jak... Kit "zgubiłem się i właściwie już odjeżdżam" nie przejdzie... Wróciłem do domu - wewnątrz na parterze i pięterku palą się światła; też kurwa świetnie. Za dużo tych światełek... Ale skąd ciągną energię - generator czy linia - zlustrowałem okolicę ponownie szukając tym razem słupów energetycznych, do takiego zatyłcza nie ciągnęli by kabla... albo już dawno by go coś zeżarło sądząc po popruchniałych zagrodach dla zwierząt hodowlanych jakie znajdowały się dookoła domu. Całości obrazka dopełniał jakiś magazyn i wyglądająca na używaną szklarnia. Ładnie.

W tej sytuacji należało się najpierw gdzieś lepiej zbunkrować, a potem spróbować ustalić ile osób jest w budynku, a jeszcze lepiej wcześniej poszukać - może jakieś informacje o budynku są w sieci...
 
Aschaar jest offline