Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2011, 19:56   #123
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Solomon wyciągnął swój pistolet i zważył go w dłoni. Przez moment wpatrywał się w niego, aż wreszcie zajrzał do swojej torby i zaczął czegoś szukać. Po chwili wyjął pudełko z zapasową amunicją, które położył na stole. Miejscowi słusznie uznali go za mordercę, wojna zrobiła z niego zwierzę, które potrafiło polować. Być może tylko to. Sprawiedliwości domagali się jednak ludzie szaleni, wielebny potrafił nimi manipulować tak, by osiągnąć zamierzony cel. Chciał oddać się w ich ręce, choć wiedział jak to się skończy. Tłum będzie mu sędzią i katem, samosąd w najlepszym wydaniu. Najgorsze jednak było to, iż nawet poddanie się nie mogło im pomóc. Był pewien, że prędzej czy później jego towarzysze również zostaną o coś oskarżeni, może nawet o współdziałanie w morderstwie. Liczył jednak na to, iż przynajmniej w ten sposób zdoła kupić trochę czasu, skupi uwagę na sobie. Nie nazwałby tego poświęceniem, a raczej czymś co trzeba zrobić. Złem koniecznym. Przeniósł swoje spojrzenie na Walkera, w razie czego na nim będzie ciążyła odpowiedzialność ochrony kobiet. Rannych, wycieńczonych fizycznie i psychicznie. Złapał pistolet za lufę i wyciągnął dłoń w kierunku Jamesa.

- Tobie teraz bardziej się przyda - rzekł i zrobił krok w jego kierunku.

- Nigdzie nie idziesz - odparł Walker po chwili łatwo odgadując intencje Colthrusta -To okultyści powinni ponieść karę. Nawet jeśli któryś z nich zginął w obronie koniecznej. Linczu nie będzie. Broniłeś się - dodał na koniec.

- Są zdolni do wszystkiego. - Solomon nie cofnął ręki, wciąż też wpatrywał się w Walkera. - Nie możemy ryzykować. Chcą tylko mnie. To da wam czas.

- No właśnie. Są zdolni do wszystkiego. Malcolm chce pozbyć się wszystkich niewygodnych ludzi. Twoja ofiara nic nie zmieni. Zresztą lepiej się tym posłużysz ode mnie - rzekł ciszej Walker skupiając swoje spojrzenie na lufie Colta, mówił rozsądnie, lecz żołnierz wciąż nie był przekonany do tego - Niech Miranda spróbuje z nimi porozmawiać. Pewnie są tam rodzice dzieci, które uczy. Reszta ludzie z wioski na pewno jej ufa bardziej jak szarlatanowi. W końcu przestali chodzić na Msze. A jak nic nie wskóra, to może przynajmniej nie pozwolą sterowanemu przez Malcolma motłochowi spalić niewinnej nauczycieli żywcem razem z nami. - Grobowy ton sprawiał, iż wypowiedź brzmiała nad wyraz ciężko. Walker umilkł i podszedł do okna by wyjrzeć na ulicę.

- Ja z nimi porozmawiam - wtrąciła się nagle Samantha - Poruszanie tłumu to w końcu coś, czym zajmuję się zawodowo. - Kobieta mówiła z wielkim zdecydowaniem wzbogaconym jeszcze o autoironiczny ton, z którym Solomon miał okazję zapoznać się już wcześniej.

- To zbyt niebezpieczne, Sam - powiedział Colthrust po chwili i czując na sobie spojrzenie Walkera dodał - Wątpię by dało się im przemówić do rozsądku, nie wiemy nawet czy pozwolą ci się odezwać.

- Jeśli nie spróbujemy do nich przemówić, nie wiadomo do czego się posuną. Nie wyjdę dalej niż za próg. Przecież nie wszyscy ludzie we wsi to żądni krwi kultyści - przekonywała go dalej Samantha, a on naprawdę chciał uwierzyć w jej słowa. Miał jednak niestety wrażenie, iż akurat teraz mieli się mierzyć tylko z kultystami.

- Nie, Sam - zaprotestował James - Oni póki co chcą nas zabić, a nie z nami rozmawiać. Miranda powinna odezwać się do nich. I nie ma co wychodzić choćby na próg. Chcą usłyszeć jej głos. Niech usłyszą przez zamknięte drzwi. Gotowi pomyśleć, że zrobiliśmy jej krzywdę. Albo upewniają się czy tu rzeczywiście jesteśmy. - Walker spojrzał na właścicielkę domostwa. - Widzisz Mirando ściągnęliśmy ci kłopoty na głowę... Krzyknij im Mirando, że nas tu nie ma. Że pytaliśmy o najlepszą drogę do Bar Harbor. Że była z nami umierająca kobieta zaatakowana przez kogoś i żeby nie strzelali na miłość boską, bo krzywdę zrobią dla niej albo Łobuza. I że nigdzie nie wychodzisz, bo jest ciemno. Że się boisz. I że oni tez powinni pozamykać się w domach, bo zaraz nadejdzie ciemność. I żeby rozeszli się do domów i czekali na konstabla z policja, a nie samosądy. Albo żeby szli precz, a nie zachowywali się jak bandyci. Że sobie wypraszasz i masz strzelbę naładowaną po świętej pamięci małżonku i że będziesz się bronić jak kto zechce włamać się do jej domu i wszyscy pójdą na krzesło elektryczne jak ją spalą żywcem. - Zrobił krótką pauzę po czym kontynuował obejmując swym wzrokiem również i sąsiadkę kobiety. - Znasz ich, a oni znają ciebie. Może wiesz co ich przekona. Niech pani starsza potwierdzi to również odkrzykując, żeby ludziska poszli po rozum do głowy. Wracali do swoich rodzin zanim nadejdzie noc. Niech panie im łgają, a nas ratują. Nie wydają tym szaleńcom. Krzyknij im Mirando, że miastowi przyjechali walczyć z ciemnością i że oni muszą im pomóc, a nie na nich polować, bo jak uciekną z wyspy to kto pomoże Bass Harbor? Oni? Warto spróbować. Co nam zostało... Chyba, że jest lepszy pomysł. Tylko powiedzcie im coś. Cokolwiek. Byle szybko. Zanim podpalą dom.

- Dobrze. Spróbuję z nimi porozmawiać. Potrzebuję tylko pomocy ze wstaniem.


Walker podał jej swoją dłoń, dzięki jego wsparciu mogła jeszcze jakoś utrzymać się na nogach. Tymczasem Solomon sam nie wiedział co powinien zrobić, szykował się na najgorsze. Jeśli nawiązałaby się strzelanina mieliby jeszcze jakieś szanse, nie wielkie, ale jednak. Gorzej jeśli miejscowi rzeczywiście zdecydowaliby się na podpalenie domu, wtedy byliby skazani na pewną śmierć. Nawet ucieczka nie wchodziła w grę. Liczył jednak, że okłamano ich, iż wcale nie są okrążeni. Nie miał jednak zamiaru sam się o tym przekonywać. Jeszcze nie teraz. Na razie mógł jedynie mieć nadzieję, że Miranda sobie poradzi. Schował pistolet i oparł się ciężko o ścianę. Trudno powiedzieć co mruczał teraz pod nosem, niewykluczone, iż były to słowa modlitwy.
 
__________________
See You Space Cowboy...

Ostatnio edytowane przez Bebop : 11-09-2011 o 16:23.
Bebop jest offline