Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2011, 12:05   #125
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Przeszukując szafki w kuchni Mirandy w poszukiwaniu jedzenia i garnków Samantha powoli uspokajała się. Frustracja wywołana niemożliwością wymyślenia czegoś sensownego odeszła na plan dalszy.
Kiedyś, w dzieciństwie uwielbiała przebywać w pokoju wuja kiedy pracował nad jednym ze swoich odkryć. Przeglądała z ciekawością jego zbiory i zadawała tysiące pytań na które odpowiadał zawsze bez irytacji. Wyglądał na bardzo zadowolonego z zainteresowania siostrzenicy swoją pracą.
Potem jednak zaczęła dorastać i nie był to łatwy czas zwłaszcza dla tak atrakcyjnej i praktycznie pozbawionej kobiecego wsparcia dziewczyny. Miała dużo więcej swobody niż pozostałe dzieci Lukrecji, zbyt wiele niż powinna mieć dorastająca, emanująca niezwykłym kobiecym urokiem dziewczynka...

Sam oderwała myśli od przeszłości powoli wbijając jajka na skwierczącą powierzchnię masła. Patrzyła jak przeźroczysta tkanka powoli staje się biała. Zamieszała ją ostrożnie. Nie lubiła myśleć o tamtym okresie. To był czas buntu i kary. Czas bolesnego I zdecydowanie przedwczesnego stawania się kobietą. To wtedy odsunęła się od Adriana i zadecydowała, całkiem nieświadomie o swojej przyszłości.
Teraz zaś los zatoczył koło. Czy oczekiwał od niej, że przypomni sobie umiejętności, które wtedy sobie przyswajała? A może była tutaj w zupełnie innym celu. Może miała do zagrania zupełnie inna rolę? Bo przecież po coś została tu przysłana? Adrian musiał mieć jakiś istotny powód pisząc list, który jej zostawił. Wszystko musiało mieć przecież jakiś sens, uzasadnienie.
Żółć powoli przenikała się z bielą tworząc smakowita kompozycję, a przyjemny aromat roznosił w powietrzu drażniąc przegłodzone żołądki. Przecież od wczoraj nie jedli przyzwoitego posiłku. Miała nadzieję, że przygotowane przez nią jedzenie poprawi nieco nastroje pozostałych osób zgromadzonych w domku bibliotekarki.
Doprawiła do smaku, przełożyła jajecznice na talerze ustawione na tacy, gdzie wcześniej ustawiła już dzbanek ze świeżą kawą i półmisek kanapek. Wniosła do salonu i podała towarzyszom. Pełne wdzięczności spojrzenia były milsze niż najbardziej wykwintne podziękowania.

Najwyraźniej w czasie gdy ona krzątała się w kuchni reszta doszła do jakichś konstruktywnych wniosków. Odnalezienie obrazów i odczytanie ukrytych w nich informacji wydawało się teraz najsensowniej brzmiącym pomysłem. Słysząc pytanie Jamesa Sam odpowiedziała:
- Moim zdaniem lepiej byłoby gdybyśmy nie musieli się rozdzielać, ale chyba Judith i Miranda są zbyt ranne i osłabione, by narażać je na tyle wysiłku. Tylko przeszkadzałyby w poszukiwaniach. Ja zostanę z nimi bo przecież i tak kiepska jestem w podchodach, też bym pewnie więcej zawadzała niż pomogła, a wy poszukajcie tych obrazów. Tylko pospieszcie się i bądźcie ostrożni. - popatrzyła niepewnie na mężczyzn i Lucy.

Niestety nie dane im było w spokoju dokończyć posiłku i przystąpić do realizacji czynionych właśnie planów.
Zło panoszące się w Bass Harbor znowu upomniało się o nich.

Widząc zdecydowaną postawę Solomona, by skonfrontować się z przeciwnikiem zadrżała.
Jej propozycja była spontaniczną reakcją, choć jednocześnie czuła jak kula strachu wypełnia jej gardło i ściska serce. I te odczucia zdecydowanie nie miały nic wspólnego z tremą. Tutaj toczyła się prawdziwa walka o życie, nie gra. Nikt nie wstanie i nie zejdzie ze sceny po tym jak ktoś przebije mu serce fałszywym sztyletem. Tutaj kule raniły prawdziwie, a noże raniły i zadawały śmierć, od której nie było odwrotu.
Dlatego decyzja Mirandy, by odezwać się do współmieszkańców świadczyła o niezwykłej odwadze kobiety. Czy James miał prawo wymagać tego od niej? Czy oni wszyscy mieli prawo narażać jej życie?
Czy naprawdę było to jedyne wyście?
Miała nadzieję, że uda im się przeniknąć do ogarniętego szaleństwem tłumu. Jeśli nie... nie mieli wielkich szans.
 
Eleanor jest offline