Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2011, 17:03   #119
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Częściowo przesłonięta pasmem włosów twarz Leiko natchnęła się iście ludzkimi emocjami. Ponury cień i drapieżne zmarszczenie brwi uwidaczniało w tym kapryśnym wyrazie jej niezadowolenie. Nie kryła się z tym nawet, a przecież mogłaby swą reakcję schować pod jedną z mimicznych masek. Przyczyną jednak nie był Kojiro, wszak jego widok zawsze był kobiecie miły, chociaż rankiem bardziej niespodziewany niż przy innych spotkaniach. Ale bardziej nieoczekiwane były wieści, jakimi się z nią podzielił. Nieoczekiwane i.. wzmagające w łowczyni mieszaninę uczuć i to niekoniecznie z przewagą tych pochlebnych wobec szemranej parki.

Skądś mała miko i jej dzielny piesek Furoku wiedzieli, że ona zjawi się akurat o tej porze w dojo. Skądś wiedzieli o jej własnym tygrysie, chociaż będąc razem ona i Kojiro tak dbali o swoją prywatność. Czuła się zatem obserwowana wbrew swojej woli, a co gorsza w całkowitej niewiedzy uwłaczającej jej czujnym zmysłom oraz misternej sztuce pozostawania niedostrzegalną. Tedy nic dziwnego, że Leiko podarunek, przekazane jej słowa i płynące z nich znaczenie powitała dość chłodno.

-Aż za bardzo, Kojiro-san.. – mruknęła stojąc przy cokole i ze sporą dozą podejrzliwości przyglądając się naczynku, a przede wszystkim jego nie tak niewinnej zawartości jak mogłoby się zdawać. Opuszką palca przesunęła po krawędzi porcelany zawstydzającej jej własną biel skóry -Stare wąwozy.. czyżby jeden z zakątków na Twych ziemiach?
-Hai. Acz nie są tak nazywane, Leiko-san.- odparł po chwili namysłu Kojiro.- Ukryty zakątek. Tak je zwali tutejsi wieśniacy. Ukryty, bo... wejście do niego nie jest oczywiste. Trzeba przejść ciągiem jaskiń, by dotrzeć do owych wąwozów.
Uśmiechnął się lekko.- Ukryty zakątek był częstym... miejscem schadzek, młodych par i niewiernych małżonków.
-Ah.. rozumiem – cichy śmiech rozpogodził lica Leiko, niczym zuchwały promień słońca padający nań ze szczeliny okna. Ale to był moment tylko, po którym rozbawienie ustąpiło miejsca melancholii i zadumie – Daleko od tamtych jaskiń na północy? Bardzo trudny do odnalezienia?
-Trudny do znalezienia dla tych co nie znają tych ziem. I po drodze do nich.- odpowiedział Kojiro lekko zdziwiony jej dyskretnym chichotem. Po czym spytał po chwili namysłu.- Ten ronin i... ta miko. Nie są ci obcy? To twoi sojusznicy, przyjaciele, konkurenci? Wydają się być... dobrze poinformowani, choć ów bushi udzielał raczej dość mętnych odpowiedzi.
-Bo to nie on posiada odpowiedzi i informacje, a jego mała pani – odparła łowczyni powracając wspomnieniami do wieczoru spędzonego na rozmowach z tamtą pokrętną dwójką.

-I są.. chyba najbliższym określeniem rzeczywiście byłoby sojusznicy. Pojawili się nagle i pomogli pokonać jednego oni, a potem powiedzieli o tych ziemiach i krzywdzie im wyrządzanej, przez którą wodne demony podobno atakują wioski. Jednak.. – mówiąc to i urywając w połowie swej myśli obeszła powoli cokół, ciągle koniuszkiem palca muskając naczynko. Zatrzymała się z westchnieniem i spojrzenie podniosła na ronina -… źródła ich wiedzy i samo to, że wiedzą tak wiele, zbyt wiele, nie budzi we mnie ufności wobec nich.
Od niechcenia trąciła herbaciane liście i żachnęła się -Trudno mi wierzyć w te ich magiczne ognie jakimi się tłumaczą i równie nieprawdopodobne sztuczki jakimi para się miko.
-Łowcy oni? Jak ty?- spytał Kojiro po chwili zastanowienia. Przyglądał się dziewczynie z pewnym łobuzerskim błyskiem w oczach, wędrując po krągłościach jej ciała wzrokiem. Kontemplował jej urodę w promieniach wschodzącego słońca, niczym artysta świeżo rozkwitły kwiat róży. Acz lubieżny uśmieszek na jego twarzy, sugerował iż jego myśli nie są zbyt czyste.-Tutaj przyda się chyba każda pomocna dłoń. Myślisz, że wiedzą coś co... nie jest nam znane?
Znów zamyślił się.- Możliwe, że... stoją po stronie buntowników z okolic klasztoru.
-Nie wiem, Kojiro-san. Nie są mi znani tacy buntownicy.. Leiko pokręciła głową bezradnie -Ale jeśli są łowcami, to działają tylko dla siebie i ukrywają się przed niepotrzebnymi spojrzeniami. Nie są ludźmi Hachisuka. Sposób w jaki mówią o klanie nie pozwala w to wątpić. Jednakże on i jego działania nie są im obce. Opowiadali mi o jakichś demonach Tsuno trzymanych przez Hachisuka.

Świadomość oczu mężczyzny sunących po tak znanych mu przecież zarysach ciała Leiko skrytego pod obfitym w materiał kimonem, nijak nie przeszkadzała jej w tak skrótowym wprowadzaniu Kojiro w znane jej tajniki tej dwójki. Nie kusiła go spojrzeniami, nie podsycała pragnienia tak wyraźnie jak w nocy, wszak nie mieli teraz sposobności do zatonięcia w rozkoszach płynących z takich jej praktyk. Zaledwie ruch pewien drobny wykonała, bowiem w swym badaniu zawartości naczynka lekko dłoń przekręciła, aż rękaw nieco się obsunął odsłaniając pociągający powab nadgarstka -Niecodziennie spotyka się taką parę. Ronina z klanu Ishi mającego być martwym i jego młodziutką podopieczną z najprawdopodobniej nieistniejącego klanu Kitsu. Kolejni goście na Twych ziemiach, Kojiro-san.
-Zaskakująco wiele osób, powstaje z martwych ostatnio.- dodał w zamyśleniu Kojiro. Potarł podbródek.- Nawet jeśliby nie byli wynajęci przez Hachisuka, to nie mieliby powodów by kryć przed oczami klanu, poza jednym...- tu na moment zamilkł, spoglądając w niebo.-... iż są już przez nich szukani. Tylko dlaczego? Kitsu... taka nazwa klanu mi nic nie mówi. A Ishi? Co Ishi miałby robić tak daleko od tych ziem? Tashiru Taipan-san mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Lub nie. Miko wspomniała z jakiej świątyni pochodzi? Ojciec Taipana korespondował z kilkoma opatami świątyń buddyjskich i shintoistycznych, a że był pozbawiony wzroku, swym uczniom zlecał czytanie i dyktował listy.
Potarł czoło wzdychając.- Za dużo w tym domysłów, za mało faktów. Lepiej skupić się na obecnej sytuacji. Skoro nie są ci wrodzy, są więc użyteczni, ne?

-Iye, nie mówiła – zaprzeczyła łowczyni, po czym rozchyliła wargi w uśmiechu o dość kąśliwym wyrazie -Chyba, że znasz świątynię, z której miko używają mocy wyproszonych u Kami w celu pętania demonów i miewania widzeń w płomieniach.
Odstąpiła w końcu od cokołu, acz nie wzięła w dłonie nieporęcznego podarunku. Zamiast tego zafalowało hipnotycznie kimono, gdy Leiko niewielkimi kroczkami zbliżyła się do ronina.

-Masz rację, są użyteczni. Nie wiem jednak po co Ayame chce się ze mną spotkać.. ani skąd wie o moim tygrysie. To niepokojące – szepnęła wyciągając rękę ku Kojiro i palcami na krótko gubiąc się pośród jednego z pasm włosów opadających przy jego twarzy. Następnie czule przesunęła swój dotyk na policzek, a w jej oczach i głosie uwidoczniło się przypomnienie o drażliwej decyzji jaką musi podjąć – Kojiro-san.. Ten Ishiki naprawdę jest tak niebezpieczny jak mówiłeś, ne?
-Hai. Jest groźny. Ale i twój tygrys też ma ostre pazury.- Kojiro uśmiechnął się i przesunął twarz tak by wargami musnąć jej koniuszki palców. -Ishiki jest groźnym bushi i sprawnie włada kataną, ale i mierzyłem się z lepszymi od niego. Ishiki jest groźny, gdyż nie boi się ni bólu, ni śmierci. On nigdy nie cofa się podczas boju... to jego siła, ale i słabość.
Spojrzał w oczy Leiko dodając.- Chyba wszystkie miko wróżą w ogniu. Choć większość z nich stawia dość niejednoznaczne odpowiedzi na stawiane pytania.

Dotknął palcami dłoni dotykającej jego twarzy. Przesunął opuszkami po jej skórze, nurkując nieco w rękawie materiału jej kimona.- Ishiki i miko cię martwią? Nie powinni. Jeden jest naszym wspólnym zagrożeniem, druga może być pomocą.
-Wczoraj się wycofał. Jednorazowo – odparła kobieta zgodnie z tym co usłyszała od swoich obrońców -Kiedy moi yojimbo postanowili się rozdzielić, aby mnie poszukać, Płomień został zaatakowany i zraniony przez Ishikiego. Zapewne nie skończyłoby się na tym, ale pojawił się Yasuro-san. I tamten wycofał się rozpoznając w nim samuraja klanu. Oszczędził ich, ale tylko tym jednym razem, każąc nam przy tym odejść z tych ziem.

Wzrokiem wodząc za swymi palcami, ku swej przyjemności zakreśliła ich koniuszkami kształt ust ronina. Tak w całkiem niewinnym geście bawiła się tą drobną pieszczotą -Jego podwładni doniosą mu, jeśli nie zobaczą nas oddalających się od tych okolic. Zatem będzie nas szukał i nie spocznie już na samych pogróżkach.
-I tak trzeba będzie go uciszyć, ne? Jeśli go spotkamy. -mruknął ronin rozkoszując się dotykiem jej palców na swych ustach.-By ta mała wyprawa w głąb ziem Sasaki pozostała sekretem.
Zmarszczył brwi.-Płomień? Młody Kirisu? Jest szybki i zwinny, ale brak mu... finezji w ruchach. Za bardzo się odsłania podczas walki.
-Szczęśliwie nic poważnego mu się nie stało, więc będzie jeszcze mógł Cię wyręczyć w chronieniu mnie – powiedziała z uśmiechem. Przechyliła głowę spoglądając w bok, sprawdzając i nasłuchując czy jeszcze nikt jej nie szuka. Zadowolona z braku obecności jakichkolwiek osób trzecich, z powrotem zwróciła się do swego kochanka.
-I Kojiro-san.. być może w walce jesteś niezastąpiony i za każdym razem podziwiam Twój kunszt posługiwania się kataną. To jednak.. – powłóczystym ruchem zsunęła ręce po szyi i barkach mężczyzny, aż znalazła dobre miejsce zaczepienia na jego klatce piersiowej- .. odsłaniasz się poza nią. Bardzo się odsłaniasz.

Z tymi słowami przechodzącymi w coraz cichszy i coraz niższy przeciągły pomruk, Leiko wzniosła się zgrabnie na palcach w swych geta i sięgnęła soczyście fioletowymi wargami do ust Kojiro. Pocałowała go, z początku delikatnie, by po kilku chwilach zerwać tę kurtuazję i zatopić się w namiętności wymieszanej z taką.. podświadomie wyczuwalną w owej czułości i w dłoniach zaciskających się na jego odzieniu nadzieją, że naprawdę może swoje bezpieczeństwo powierzyć w szpony tego tygrysa.
Kojiro objął Leiko, oddając jej pocałunek z równą namiętnością. Pieszczotliwie dotykał jej warg swym językiem, delikatnie ocierał jego czubkiem o jej zwinny języczek. Przyciskał jej ciało do swego, zachłannie i z czułością. A po długim pocałunku, nadal tuląc ją do siebie, mruczał niczym kot, muskając wargami jej zgrabną szyję.- Iye. Po prostu uległem twemu kunsztowi i powabowi, moja Tsuki no musume.
Uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.- Stoczyliśmy wszak bój, którego zwyciężczynią jesteś ty.
Po czym nachylił się by wargami pieścić drugą stronę szyi.-Odwieczny bój kobiety i mężczyzny.
-Oh? Czy w takim razie Ty poniosłeś klęskę? Zaiste, twa przegrana wydaje się być naprawdę słodka.. - wplotła dłonie w długie włosy ronina żarliwie całującego wrażliwą skórę jej szyi. Jak z pomocą mapy jego usta i język odnajdywały odpowiednie punkty, pozwalając kobiecie delektować się dreszczami rozchodzącymi się po jej ciele oraz rozpływającymi się po nim rozkosznymi falami ciepła. Spomiędzy rozchylonych warg Leiko umknęło błogie tchnienie..

I takie naruszenie przez niego granicy, po przekroczeniu której już żadne z nich nie byłoby w stanie kontrolować coraz gorętszej sytuacji, otrzeźwiło łowczynię. Stanowczo, choć nieco ospale, uniosła głowę Kojiro przerywając pieszczoty i wsparła o siebie ich czoła.
-Słońce jest coraz wyżej. Muszę iść, mój tygrysie – szepnęła, a na kolejne swoje słowa uśmiechnęła się czarująco - Przecież Tsuki no musume powinieneś oglądać tylko w nocy, otuloną blaskiem Pana gwiazd, ne? To jeszcze nie pora dla nas..
-Wiem.-uśmiechnął się łobuzersko Kojiro spoglądając w oczy łowczyni, delikatnie musnął policzek Leiko dodając.-Musisz iść, zanim tygrys znów cię porwie do swej kryjówki, ne ?
I on sobie zdawał sprawę, jak łatwo ulec pokusie jeszcze jednej pieszczoty, jeszcze jednego pocałunku.
-Hai.. nawet tygrys nie zawsze może dostać swoją upragnioną łanię – jej ciepły oddech owiał wargi ronina w tej niewielkiej przestrzeni współdzielonego przez nich powietrza. Ale nie całowała już, chociaż bliskość w jakiej trwali wyraźnie prowokowała do dalszego delektowania się obecnością tego drażniącego struny zdyscyplinowania mężczyzny. Wtulona w jego objęcia, prawie przypierająca Kojiro do ściany dojo, przymykając oczy chłonęła w milczeniu chwilę porannego spokoju i ponownego ukrycia przed resztą świata. Z własnej, pokrętnej woli zamykając się w pułapce rozkosznych szponów drapieżnika.



***


Biała , misternie poskładana chusteczka tworzyła wdzięczny pakuneczek. Kołysał się on w powietrzu, bezwolnie poddając się ruchowi palca, na którym przyszło mu zawisnąć i przetrwać drogę powrotną. Pośród materiałowych fałdek umościły się liście herbaty, do których Leiko wprawdzie podchodziła z dystansem, to jednak wzięła ze sobą jako podarunek.

I wróciła do swych yojimbo, przystając w wejściu.
Obaj, i Kirisu i od niedawna Yasuro bez zbytniego zawahania poszliby za nią do samych czeluści jigoku, gdyby tylko w nagrodę mogli otrzymać choćby jeden jej uśmiech , poczuć dotyk smukłych palców bądź zobaczyć w jej oczach zachwyt i sympatię przeznaczone dla obrońcy filigranowej kobiety. Obaj byli tak słodko nieświadomi swej podatności na bycie urabianymi przez te jej zjawiskowe atrybuty.

Manipulacja manipulacją i perfidia w wykorzystywaniu ich naiwności, ale Leiko była im winna trochę swojej uwagi. Trochę tego zainteresowania ze swojej strony spływającego na każdego ze spragnionych go młodzianów .
W swoim zamyśleniu przyglądała się Yasuro to rozcinającego kataną powietrze, to broniącego się przed nim w coraz to odmiennych pozach spokojnego stylu Ślepego Smoka. Wędrowanie jej myśli po sobie tylko znanych, zawiłych ścieżkach trwało kilka chwil, aż w jednej z nich skrzyżowały się ze sobą spojrzenia Leiko i młodego bushi. Uśmiechnęła się figlarnie i wzrok pośpiesznie odwróciła, jak zawstydzona tym zostaniem przyłapaną przez samuraja na obserwowaniu jego ćwiczącej sylwetki.

Przeszła przez pomieszczenie służące ich trójce za miejsce noclegowe i podeszła do Płomyczka tak sponiewieranego przez nocne wydarzenie, które pewno nie tylko fizycznie się na nim odbiło, ale też i zszargało ogniste ego. Zatem, przybierając rolę balsamu na jego okaleczoną duszę, Leiko przysiadła przy nim z gracją i z wielką ostrożnością położyła obok siebie niewielki pakuneczek. Następnie spojrzeniem jak na zawołanie wypełnionym troską i wewnętrznym bólem na sam widok zranionego swego partnera, powiodła ku jego twarzy -Jak Twoja rana, Kirisu-kun?
-Znacznie lepiej.-odparł buńczucznie Płomień, lekkim tylko grymasem odsłaniając ból, który odczuwał, gdy gwałtownie usiadł. Spojrzenie Leikospoczęło na fachowym opatrunku, jaki Płomieniowi założył Yasuro. Tkaniny nie zaczerwieniły ponownie od świeżej krwi. Był to dobry znak. Rana się nie otworzyła, a choć była bolesna, to nie stanowiła zagrożenia dla życia Kirisu.
Zaś sam łowca był w dobrym humorze. A przynajmniej taki udawał.- Przekonasz się się Leiko-chan. Następnym razem, to ja zatriumfuję, następnym razem to ja będę zwycięzcą... Zaskoczył mnie, ale drugi raz się nie dam podejść.
Wyglądało, że najbardziej w owym starciu ucierpiała duma Kirisu.
-Ah.. Wiedziałam, że takie byle zadrapanie nie będzie w stanie mi Ciebie wykluczyć z dalszej podróży, mój partnerze – uśmiech i słowa zawierające w sobie niezachwianą pewność w młodziana, a także to pieszczotliwe „mój” podkreślające ich zażyłość. Wszystko to razem składało się na słodkie przeświadczenie, że łowczyni nie straciła wiary w Płomyczka i jednocześnie nie miała zamiaru traktować go z litością z powodu zranienia. Z odrobiną troski owszem, ale nie z umniejszającą jego umiejętności litością.
Uniosła rękę i delikatnie koniuszkami palców musnęła czoło Kirisu, odgarniając zeń jego niesfornie opadające kosmyki i mówiąc -Wszak nie damy się zastraszyć jakiemuś Ishikiemu, prawda?
-Ani nikomu innemu.-odparł z uśmiechem młodzik. Po czym spojrzał w kierunku Yasuro, który pokonał go wszak niedawno w boju. Te dwie porażki zachwiały nieco pewnością młodzika, ale... nie zmieniły jego natury. Przesunął palcami po nadgarstku pieszczącej go dłoni łowczyni -Nie powinnaś znikać na tak długo sprzed naszych oczu Leiko-chan. Te ziemie okazały się bardziej niebezpieczne, niż sądziliśmy. A te bujdy Sagiego o tygrysie... nie zmieniają tego, że więcej tu zagrożeń z naszego świata niż z zaświatów.
-Gomen. Nie miałam zamiaru zostawić was na tak długo – w swym zaledwie częściowym kłamstwie pochyliła głowę w przepraszającym geście. Zamiaru nie miała, ale cóż mogła uczynić łania porwana przez tygrysa? -Ale to prawda, ziemie Sasaki są niespodziewanie zaludnione. Będziemy musieli bardziej uważać.

Leiko rozdzieliła swą uwagę pomiędzy jej dwóch obrońców, dłonią nadal zajmując się ułożeniem włosów Płomyczka, zaś bystrym spojrzeniem spod wachlarzy długich rzęs wędrując ku samurajowi.
-Yasuro-san, postanowiliśmy wędrować dalej. Jako łowcy nie możemy sobie pozwolić teraz na wycofanie się, jeśli gdzieś na tych ziemiach może być przyczyna problemów z wodnymi oni – jakaż wzniosłość, jakież oddanie swemu niebezpiecznemu fachowi rozbrzmiało w głosie kobiety -Czy możemy liczyć na Twoje towarzystwo?
Yasuro wypadł z rytmu, lekko się chwiejąc. Zacisnął dłonie mocniej na katanie, po czym spojrzał na łowczynię. Przez chwilę myślał... a może wspominał wczorajszy wieczór, wyraźnie się zamartwiając. To miał niemal wypisane na twarzy.- Dalsza wyprawa, będzie... bardziej ryzykowna niż sądziłem. Jesteś... pewna Leiko-san, że... powinnyśmy?
-Ja zaryzykuję. A Ishikim się nie martw... jest mój.- Kirisu niemal gniewnie warknął. Jak to mówił Kojiro? " I spotkałem go kilka razy na dworze daymio, to wystarczyło... w jego przypadku zawsze wystarcza, by wzbudzić niechęć wobec tej osoby." W przypadku Płomienia wystarczyła jedna walka, by zapałał nienawiścią większą niż żywił do swego konkurenta do względów Maruiken.
-To tylko jeden bushi, a jego sfora już nie jest tak groźna, ne? Nie może być trudniejszym przeciwnikiem niż demonice z którymi walczyliśmy, Yasuro-san. I.. - urwała. W oczach jej błysnęło przygnębienie, więc opuściła głowę, twarz przesłaniając kurtyną włosów. Także i dłoń cofnęła, obie opuszczając na swe uda i w wyrazie zmieszania wygładzając palcami materiał kimona -Nie chciałabym wracać do reszty tak bez niczego.. oznaczałoby to, że się pomyliłam co do tych ziem i na darmo nas tutaj ściągałam, narażałam..
-Rozumiem. I ...-mruknął cicho Yasuro. Potarł kciukiem swą wargę rozważając wszystkie argumenty i kontrargumenty.- Może powinniśmy ruszyć w głąb ziem, ale...-tu spojrzenie samuraja spoczęło na twarzy łowczyni.-... musimy się trzymać razem. I nie oddalać od obozu wieczorami.
-Hai. To był taki pojedynczy.. wybryk. Nie powtórzy się już. Gdybym wiedziała co za sobą pociągnie, to nie opuszczałabym was, szczególnie, że i tak niczego przydatnego nie znalazłam – westchnęła tłumacząc się pod tym spojrzeniem samuraja, które w połączeniu z jego słowami bardzo subtelnie ją ganiło za wczorajszą lekkomyślność -Jednak nie możemy chodzić tak bez celu, a interesująca nas rzeka Kisu nie przepływa przez te okolice, ne? Zatem... powinniśmy szukać źródeł, które do niej wpadają..
-Źródeł?-na twarzy Yasuro pojawiło się zdziwienie.




Po czym uśmiechnął się dodając.-Rozumiem, że miałaś już wszystko obmyślone, nim tu przybyliśmy? Jakich jeszcze informacji udzielił ci Ginamoto-san?

-Yasuro-san, jesteś sprytny – kobieta zaśmiała się krótko, jakby mężczyźnie rzeczywiście udało się wypatrzeć w jej słowach jakąś skrywaną niecność -Wodne oni wychodzą z rzeki, ne? Ludzie mówili, że to sama Kisu się gniewa . A gdzie indziej szukać przyczyny jej rozdrażnienia, jak nie na pobliskich ziemiach Sasaki podobno wypełnionymi oni i któż wie jakimi jeszcze dziwami? A jeśli coś stąd pochodzącego złości Kisu, to musi mieć ona jakieś połączenie tutaj, chociaż sama nie płynie przez ziemie Sasaki, czyż nie?
Pytała, choć tak po prawdzie to nie oczekiwała otrzymać odpowiedzi od któregokolwiek ze swoich towarzyszy. Najważniejszą kwestią było zawoalowanie wszystkiego, wymieszanie ze sobą kłamstwa i prawdy w taki sposób, aby brzmiało wystarczająco przekonująco -Ginamoto-san wspomniał tylko, że w czasie swych wędrówek tutaj trafił na jaskinie. A jeśli są one wystarczająco głębokie, to czyż nie może przez nie coś przepływać? Brzmi jak lepszy punkt do poszukiwań niż bezcelowe krążenie po okolicy i czekanie na Ishikiego, ne?
-Wolałbym, żebyśmy w ogóle nie natknęli się na Ishikiego .-stwierdził Yasuro i zamyślił się.- A jaskinie, mogą być niebezpieczne. Szkoda że nie ma z nami nikogo, kto by je znał.
Młody samuraj nie zdawał sobie sprawy, że się myli. Wszak mieli dyskretnego opiekuna. Kojiro.

Przez chwilę wydawało się, że Kirisu rzuci jakąś obraźliwą uwagę dotyczącą ostrożnego podejścia do tej sprawy młodego bushi, ale... przemilczał wypowiedź samuraja. Mógł buńczucznie wygłaszać deklaracje chęci rychłego spotkania z Ishikim, ale wiedział, że jeszcze nie jest gotów na kolejną konfrontację.
-Nie namawiałabym was, gdybym nie wierzyła, że mamy choć cień szansy na powodzenie – odparła mrukliwie Leiko, za faktyczny cień mając nie tylko uśmiech Fortuny, łaskę Kami bądź zwyczajną wiarę w umiejętności ich trójki, ale także dyskretną obecność ronina mającego wpływać na powodzenie ich zadania.
Podniosła się z wolna, biorąc przy tym pakuneczek z herbatą palcami . Wolną dłonią wygładzając kimono na biodrach, kontynuowała swą myśl -Jeśli jednak okaże się, że będzie to ponad nasze siły..
Uśmiechnęła się do obu młodzianów uśmiechem pełnym nieskalanej słodyczy -.. to wtedy przyznam się do błędu i nie będę dalej nalegać.
Przytaknęli obaj niemal jednocześnie i bez słowa, nie zdając sobie sprawy z tego, że całą rozmowa była przez łowczynię umiejętnie kierowana. I że Maruiken znała wynik tej wymiany zdań, zanim jeszcze wypowiedziała pierwsze słowa.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem