Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2011, 20:12   #126
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację

WSZYSCY


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=g_pzIWp5kCA[/MEDIA]


Deszcz jakby zmieniał intensywność. Już nie lał się z nieba jednym, nieprzerwanym wodospadem. Ustąpił miejsca zacinającej, średnio intensywnej ulewie. Przez ołowiano-czarne chmury nad Bass Harbor pojawiły się pierwsze przebłyski słońca. Jak zwiastun nadchodzącej zmiany pogody. Fałszywy czy też nie, to miało wyjaśnić się w kilka najbliższych godzin.




Miranda wstała, narzuciła na siebie ciepły płaszcz i wyszła podtrzymywana przez Jamesa na werandę. Wiatr szarpnął drzwiami, uderzył w nich zimny deszcz, zalewając im twarze. O czym myśleli, wychodząc przed żądny krwi tłumek? Czy wiedzieli, na jakie narażają się niebezpieczeństwo?

- Jestem! – krzyknęła Miranda na tyle głośno, że przekrzyczała dmący wiatr. - Czy to ty krzyczałeś, Balner? Uczę twojego syna – Jeffersona! Pamiętasz?! Czy twój pierworodny wie, co teraz robi jego ojciec? Czy ci nie wstyd?!

Zaczerpnęła tchu. Jej głos stawał się coraz donioślejszy. Pewniejszy.

- Idźcie do domu, moi drodzy! Wracajcie do swoich żon i dzieci! Zaręczam wam, że nikt z moich gości – położyła dobitny nacisk na słowo „goście” – nikogo nie zabił! To im próbowano zrobić krzywdę ....

- Mistrz wzywa wszystkich wiernych do pomocy!!! Dufris z ludźmi Evansa przetrzymuje go w kościele!!!

Czy im się wydawało, czy rzeczywiście usłyszeli słowa wykrzyczane gdzieś spomiędzy budynków.

Pomiędzy budynkami zapanowało nerwowe poruszenie. Pośród deszczu pojawiły się pędzące, rozmazane sylwetki. Wiatr porywał gniewem okrzyki. Zarówno stojącemu na werandzie Jamesowi, jak i przyczajonemu za jednym z budynków Normanowi wydawało się, ze rozróżniają pojedyncze słowa: Dufris! Evans! Niewierni! Mistrz! Ruszamy! Prędko!

Nikt nie usłyszał strzału. Nikt nie wiedział, który z biegnących pociągnął za spust. Nie wiedział, czy był to zwykły przypadek, czy rozmyślne działanie.

Miranda krzyknęła cicho. Tak cicho, że usłyszał ją jedynie James. Zachwiała się i byłaby upadla, gdyby nie silne ramię Walkera. Dopiero wtedy mężczyzna ujrzał, jak blada zrobiła się nauczycielka i zobaczył krew na jej piersi. Nie stał dalej na widoku. Nawołując resztę szybko wciągnął tracącą przytomność kobietę do środka domu.

Oberwała w prawą pierś. Chyba naprawdę poważnie. Jej oczy rozszerzał strach. Po policzkach popłynęły łzy. A może to jedynie deszcz? Chciała coś powiedzieć. Chyba. Ale z otwierających się ust wylała się krew. Cienka smuga, niewiele grubsza od wstążki, jaką dziewczęta przystrajają swoje włosy. Miranda zatrzepotała powiekami, wywróciła oczami i zwisła bezwładnie w uścisku Jamesa. Straciła przytomność, albo skonała.

Piątka zgromadzonych w domu nauczycielki ludzi spojrzała na siebie ze zgrozą. Psiak Łobuz zaskomlał cicho i żałośnie.




NORMAN DUFRIS


Norman widział, jak ludzie duchownego połykają haczyk. Opuszczali swoje stanowiska i ile mieli sił w nogach ruszyli w stronę kościoła. Wiedział, że w ten sposób zyskał zaledwie kilkanaście minut. Rybacy zorientują się w fortelu i zapewne szybko wrócą pod dom nauczycielki.

Przemoczony Dufris widział też, że dwójka ludzi, która wcześniej wyszła na werandę przed napastników, wycofała się do środka. Kobieta chyba źle znosiła napięcie, bo mężczyzna – James jak rozpoznał Norman – prawie wniósł ją do domu.

Pierwsza część planu zakończyła się dobrze. Wyznawcy księdza Malcolma pobiegli na wskazane miejsce. Teraz miał chwilę na dalsze działania.

Instynktownie spojrzał w górę.



Do zmroku pozostała jakaś godzina. Czyżby mu się wydawało, czy też może faktycznie niebo zaczynało nieznacznie się przejaśniać.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 11-09-2011 o 20:22.
Armiel jest offline