Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2011, 22:16   #512
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kaevin nie miał zamiaru czekać ani chwili, żeby czekać co łucznicy zrobią. Ani tym bardziej stosować się do ich poleceń. Wrzasnął tylko na Płotkę, uderzył klacz nogami i już go nie było!
Na szczęście jeździec był z niego prawie tak dobry jak strzelec - przy orkach został po nim tylko kurz i ogólne zdezorientowanie.
Tropiciel szybko wrócił do obozu, krwawiąc wciąż z ran zadanych mu przez strzały. Spostrzegł jednak, że kiedy go nie było, do obozu wróciły leśne elfy z grupą podróżnych i jakimś wozem.
O ile pojazd średnio go interesował, to wędrowcy prezentowali się, w pewnym sensie, ciekawie. Zwłaszcza dwie kobiety, z których jedna robiła już furorę wśród żołnierzy.

Trochę krwawił z boku, jednak nie było to nic z czym nie dałby sobie rady... później. Pierw chciał się przywitać z nowo przybyłymi, zwłaszcza z wyśmienicie "wyposażoną" kobietą w sukience...
- Ładny wóz. - powiedział tropiciel na powitanie podchodząc do Sylphii. - Twój?
Magini siedziała na wozie z pozoru bezczynnie, od czasu do czasu wiodąc na moment nieobecnym wzrokiem po obozowisku. Głowę miała nieco pochyloną, przez co rondo kapelusika przesłaniało jej oczy, dłonie zaś na podołku, złożone niedbale jedna w drugą, gdzie kręciła sobie dziwne młyńce kciukami. Myślała naprawdę wiele o tym co ostatnio przeżyli, o tym co mogło im, co mogło jej dolegać. I cała wyprawa stawała nagle całkiem pod innym światłem.
- Hm? - Mruknęła, wyrwana z zamyślenia, spoglądając na zagadującego ją osobnika. Jakiś nieogolony, blady, “rozczochrany” i do tego pokrwawiony mężczyzna wyrósł przed nią (zdawałoby się), że znikąd.
- Jak ładny to ładny, dla mnie klamor. - Odparła w końcu nieznajomemu - I nie, nie mój.

- A to zaskoczenie, bo tak sobie pomyślałem, że wygląda pani na jedyną szlachetnie urodzoną pannę i sobie pomyślałem, że pewnie podróżuje ze świtą... ale gdzie moje maniery. Nazywam się Kaevin, ale niektórzy mówią na mnie Hajduk. - tropiciel kaszlnął w dłoń. Krwią. - Eee... nie zna się pani przypadkiem na leczeniu, prawda?
Spojrzała przez nieco zbyt dłuższą chwilę niż wypadało na jego dłoń poplamioną krwią...
- Sylphia van der Mikaal. - Przedstawiła się, powoli ożywiając w owej rozmowie, wszystko jednak oczywiście na jej pokręcony sposób - Och, czyli kolejne rozczarowanie?. Ani wóz nie mój, ani szlachcianka ze mnie. Do tego i z leczeniem nie umiem pomóc... ale znam taką jedną. Mała taka - Pokazała wyimaginowany wzrost opisywanej osoby - reaguje na imię Dru i wszystko co ma procenty, dosyć krzykliwa, o, i Gnomka to jest. - Uśmiechnęła się jakoś tak jakby nieco złośliwie.
- Takie zgrabne rączki i nie umie leczyć? - Kaevin był wyraźnie zawiedziony. - No trudno, przeżyję... A co was tu w ogóle przywiało? Przyjechaliście nam pomóc z orkami?

Na jego pierwsze słowa... prychnęła.
- Znaczy się, że co?. Skoro ładne rączki, to naturą rzeczy powinne one slużyć mężczyznom jak tylko się da tak?. A przywiały nas nasze sprawy, i nie mają one nic wspólnego z waszymi Orkami.
Kaevinowi ciemniało już nieco w oczach... może dlatego nie dostrzegł sarkazmu w głosie Magini?
- No... tak. - odparł na uwagę o ładnych rączkach. - Czyli dokąd zmierzacie?
- Stwierdzenie, że na Północ, wystarczy? - Odpowiedziała, po czym dodała, patrząc na niego przymrużonymi oczami - Będziesz mdlał?
- A będziesz mnie łapać? - uśmiechnął się, jednak po chwili faktycznie się zachwiał. - E... to może powiedz gdzie jest ta... Dru, tak?
- Chyba masz pecha kolego, bo my tu gadu gadu, a ona w namiocie zniknęła... - Pokręciła nosem - Ale jest jej towarzysz, “Kaktus” zawołaj, i powinien się zjawić taki jegomość z kwadratową szczęką. - Magini najwyraźniej bawiła się całą sytuacją na całego.

Kaevin wolał nie pytać skąd takie imię dla kapłana... o ile ten ktoś był kapłanem.
- Eee... Kaktus? - zawołał tropiciel jakby do otoczenia i czekał czy ktoś zareaguje.
- Co?- spytał rosły mięśniak w kapłańskich szatach, podchodząc do magini.
Tropiciel był zaskoczony, że to zadziałało. Myślał, że Sylphia sobie z niego drwi a tu naprawdę stanął przed nim... Kaktus.
- Panna van der Mikaal zażekała się, że byłbyś w stanie mi pomóc z pewną dolegliwością. - Kaevin wskazał na swój krwawiący bok. - Zwę się Kaevin.
- Kastus Ravier...sługa Gonda. Co za...dolegliwość? - kapłan przyglądał się podejrzliwie twarzy mężczyzny i trochę mniej podejrzliwie, jego ranom.
- Kłuta. - tropiciel chrząknął. - Rozglądałem się po okolicy i natknąłem się przypadkiem na oddział orków. Wzięły mnie z zaskoczenia i próbowały podziurawić strzałami. Gdyby nie to, że byłem konno to pewnie nie wróciłbym do obozu... pomożecie?

- Czemu nie. Są jakieś inne objawy, kłucie w okolicy serca, zawroty głowy, biegunka i tym podobne? - spytał kapłan po chwili namysłu.
- Biegu... - Kaevin powstrzymał się od nader złośliwego komentarza i potrząsnął głową. - Nie, tylko w oczach mi ciemnieje. Pewnie od upływu krwi...
- No zapewne. - Wtrąciła się Magini - Ucieka z jednych miejsc, by zebrać się w innych, a potem chwilę przed padnięciem będziesz na gębie czerwony... - Nie dokończyła, gdy nagle w jednej z jej dłoni, zupełnie niczym przy jakiejś taniej jarczmarnej sztuczce, pojawił się nagle znikąd... pałasz!.
- Och. - Udała zdziwioną, po czym drapieżnie się uśmiechnęła - A może skrócimy jego męki, co Kaktusiku?.
Tropiciel posłał Magini wściekłe spojrzenie, jednak nie skomentował jej "wybryku", czekając na poczynania kapłana. Jednak wzmógł swoją czujność... w końcu skąd miał wiedzieć czy Sylphia "tylko" żartuje?
 
Gettor jest offline