Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2011, 13:59   #106
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Musiałby być głupcem, żeby nie dojść do tego wniosku.
Jedyną osobą, która mogła to zrobić, był Josh. To on odciął głowy swoim kompanom i pojechał po nagrodę. Gonić go i wykłócać się o nagrodę nie miałoby sensu. Lord Sknera był z pewnością zachwycony, mogąc wypłacić nagrodę jednej osobie, a nie pięciu. Poza tym umowa głosiła, o czym zapewne Josh nie wiedział, dwadzieścia sztuk złota na głowę, a nie za głowę. Oni bez wątpienia stracą więcej, niż zyska herszt bandytów. A najwięcej zyska jego wielmożność lord, który niewielkim kosztem pozbył się bandytów. Do czasu, oczywiście, aż Josh wróci do swego niecnego procederu, co było tak pewne jak to, że po nocy wstanie dzień.

Droga przez las była dość równa, za co co chwila dziękował Corellonowi. Gdyby nie to, z pewnością nieraz zaryłby nosem w leśną ściółkę. A i tak raz czy dwa ocaliła go pomocna dłoń Tilien. Dobrze, że chociaż ona nie odniosła większych obrażeń.

Wiedzieli, skąd Josh przyjechał, wiedzieli, dokąd się udał. Dla własnego dobra nie powinni iść ani w jedną, ani w drugą stroną - przynajmniej dopóki nie odzyskają pełni sił. Chociaż byli w piątkę, to tamten miał chyba więcej szczęścia, niż oni wszyscy razem wzięci. Zbadanie miejsca, z którego przybył Josh, również wiązało się z pewnym niebezpieczeństwem. Jeśli ten nieszczęśnik, którego zwłoki zostawili w krypcie, mówił prawdę, to gdzieś tam, przed nimi, mógł się znajdować główny obóz bandytów, a trafienie tam nie było potrzebne do szczęścia żadnemu z nich. Dlatego też Ilian bez wahania skręcił w bok, w drogę odchodzącą od traktu, którym do tej pory podążali.

Siedząc wygodnie na nagrzanym kamieniu Ilian zastanawiał się, co za idiota (albo geniusz) wybudował siedzibę w samym środku głuchej dziczy. Na wieżę poszukującego ciszy i spokoju maga raczej to nie wyglądało. Było co prawda coś, co przypominało resztki baszty, ale same ruiny zajmowały zdecydowanie za duży obszar, jak na pojedynczy budynek przystało. No i stała jeszcze jedna ściana wysoka, nijak fragmentem baszty być nie mogąca. Ani też domku myśliwskiego pozostałością,
- Ciekawe, czy tam jest zejście do podziemi - zwrócił się do Tilien, pokazując miejsce, gdzie znajdowała się kiedyś ośmiokątna wieża.
Spojrzenie, jakim obrzuciła go dziewczyna, było pełne niesmaku.
- Ledwo z jednej krypty wyleźliśmy, i to z takim trudem, to ty chcesz się pchać do następnej? Albo wręcz do tej samej, tylko kawałek dalej? - mówiła pełna oburzenia.
Jako że przeszli lekko licząc dziesięć mil, a w kółko się nie kręcili, możliwość trafienia na kolejny fragment tamtej krypty zdała się Ilianowi bardzo mała, ale nie miał zamiaru dyskutować ze swą towarzyszką na ten akurat temat. Wolał delektować się smakowitym kawałkiem sarniny.

Nic nie może (podobno) trwać wiecznie. I chociaż Ilian nie miał zamiaru siedzieć w nieskończoność, zachwycony tym, że może siedzieć i jeść dobrze przypieczone mięso, to jednak wcale nie był zachwycony faktem, że że te drobne przyjemności zostały nagle przerwane.
- Słyszałem - powiedział, niezbyt głośno - że Kniei Otulisko można niekiedy spotkać watahy zdziczałych psów.
Rozejrzał się dokoła.
Nawet jeśli kiedyś był to zamek, to w obecnej chwili do obrony nie bardzo się nadawał. Oczywiście lepiej było pomiędzy ruinami przed psami się bronić, niż w szczerym polu, ale bez wątpienia łatwiej by było w domu solidnym odpór stawić.
- Albo tam stańmy - Ilian wskazał miejsce, gdzie dwie ściany (a raczej to, co z nich zostało) się stykały, na tyle wysokie, że pies nie zdołałby ich sforsować. - Przynajmniej plecy byśmy mieli chronione i głazy ze dwa, trzy przyciągnąć, by murek przed psami mieć, by nas chronił troszkę. Albo też - spojrzał nieco wyżej - na resztki tej ściany, gdzie kawałek pięterka nawet widać, wleźć by trzeba i stamtąd do psów postrzelać.
- Chyba, że z psami i myśliwi jacyś są - dodał. - A wtedy się zobaczy, czy strzelać będzie trzeba.
 
Kerm jest offline