Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2011, 21:23   #288
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Istotnie, Cerre pozostawała jeszcze druga część umowy, jednak zanim Zaker się nią zajął...
- Ona nie będzie nam potrzebna. - powiedział wskazując na dochodzącą już do siebie Cristin. Uderzył drągiem w posadzkę i rudowłosa, która dopiero teraz zaczynała się orientować w otoczeniu, po prostu zniknęła.
- Nie martw się, wysłałem ją do twoich towarzyszy. - zapewnił mniszkę, po czym zaprowadził ją do jednych z drzwi wychodzących z wielkiej sali i przykazał jej "wejść i się rozgościć", po czym sam udał się do... innych drzwi.
A Cerre? Cóż mogła zrobić. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Widok wewnątrz nieco się różnił od jej oczekiwań.


Wyglądało to, jak prywatne gniazdko miłosne czarodzieja Zakera. W powietrzu unosił się przyjemny zapach kwiatów, wanilii, nutką cynamonu i czegoś... niezwykle rozluźniającego.
Łóżko było bardzo wygodne, zaś pościel wykonana z jedwabiu. W świecznikach paliły się świece, jednak płomyki nie spalały wosku.
Na stoliku, oprócz świec, stała jeszcze butelka czegoś, co mogło być jedynie czerwonym winem, dwa kieliszki i miseczka czekoladek, oraz innych słodyczy.
Cały pokój sprawiał bardzo przyjemne wrażenie - można było usiąść, zrelaksować się, zapomnieć o całym świecie... aż do najdalszych zakamarków umysłu Cerre zaczęły zakradać się myśli, że to może być całkiem miło spędzony czas.

Po kilku chwilach wrócił gospodarz. Jednak nie miał już na sobie żadnej dziwacznej szaty, ani kostura w ręce. W ogóle nie przypominał siebie jeszcze sprzed pięciu minut.


Taki wygląd był kolejnym argumentem dla podświadomości mniszki za miłym wieczorem. Jeżeli teraz w ogóle był wieczór...
- Podoba ci się? - spytał Zaker zupełnie też przyjemniejszym głosem, siadając przy stoliku. Otworzył butelkę wina, nalał im obu trunku.
- Opowiedz mi o sobie, droga Cerre. - zaproponował, podając jej kielich z winem.

W tym czasie pozostali, zwłaszcza Cogito rozrabiali w innej części twierdzy. Czarodziej postanowił tym razem wykorzystać wyjątkowo chaotyczną magię, którą znał, aby doszczętnie zniszczyć głaz blokujący im przejście.
Kilka słów wystarczyło, żeby z dłoni (a także z innych części ciała) wydobyły się różnobarwne smugi magii, które pomknęły... we wszystkie kierunki. Widać było wyraźnie, że Cogito nie miał najmniejszej władzy nad tym zaklęciem.


Tym razem czar postanowił najwyraźniej być łaskawy dla maga i skoncentrował się w końcu na głazie, w który wniknęła większość magicznych smug, by w końcu... zamienić wielki kamień w wodę, która rozlała się po całym korytarzu.
A to, że całe niemagiczne ubranie maga także się "zwodniło" zostawiając go całkowicie nagim? To przecież nieistotne...
Ważniejsze było, że w miejscu głazu oprócz wody pojawiła się nagle Cristin cała i zdrowa, tyle że w pozycji leżącej. Kapłanka była zdezorientowana otoczeniem, a gdy zobaczyła nagiego maga... cóż, wyglądało na to, że taki widok ją otrzeźwił.
Kilka chwil później taki widok zastał dołączający do ferajny Bared wraz z Anterią, która nie omieszkała obrzucić nagości maga kilkoma złośliwymi komentarzami i rudowłosa wszystkim powiedziała co wiedziała o Cerre i czarodzieju. Czyli niewiele.
- Straciłam przytomność przy upadku. Kiedy się ocknęłam, byłam w jakiejś wielkiej sali z przerośniętą szachownicą. Była tam Cerre i jakiś mag... zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, ten drugi stwierdził chyba że nie będę dłużej potrzebna i chyba przeniósł mnie tutaj.

Jasnym było, że rudowłosa nie ma pojęcia gdzie była, co czarodziej zamierza, czy jak tam wrócić. Więc jedyne co mogli zrobić to iść dalej korytarzem, skoro przejście nie było już tarasowane.
Pojedyncze przejście przerodziło się szybko w mały labirynt rozgałęzień, przejść i pomieszczeń, przy czym większość miejsc które mijali była na tyle charakterystyczna, że ktoś kto spędziłby tu około tygodnia mógłby bez problemu się zacząć orientować w "otoczeniu".
A drużyna nie omieszkała pozwiedzać i przeszukać wszystko co napotkali. W większości jednak były to całkowicie zrujnowane pokoje, gdzie królowały stare pajęczyny, zniszczone meble, połamane przedmioty i szkielety... głównie krasnoludzkie.

Jednak pomiędzy wszystkimi śmieciami dało się znaleźć kilka "perełek" - natknęli się nawet na całkiem przyzwoicie zaopatrzoną zbrojownię, gdzie było bardzo dużo metalowych broni i zbrój. Co ciekawe, wszystkie te przedmioty były z wyjątkowo rzadkiego i drogiego materiału - adamantytu. Wśród nich jednak magiczne właściwości, jak twierdził Cogito, miała tylko ozdobna tarcza trójkątna zawieszona nad wejściem do zbrojowni.
Anteria znalazła sobie w pomieszczeniu wielki topór, Cristin zaś rapier.
Do innych takich "perełek" należało kilka magicznych mikstur, klejnot, pierścień i różdżka. A także pieniądze... całe mnóstwo pieniędzy znalezionych w zamkniętym kufrze do którego przytulał się szkielet wyjątkowo upartego krasnoluda.

W końcu jednak ich sielankowe zwiedzanie podziemi się skończyło, kiedy usłyszeli w oddali znajome krakanie...
- Intruzi, intruzi, intruzi! - wołały wciąż wrony przelatując obok bohaterów i zmuszając ich do zasłonienia twarzy rękami. Kiedy znów spojrzeli przed siebie... stał przed nimi mały oddział posągów gotowych do usunięcia "intruzów". Jednakże, co gorsze, za nimi stało coś większego.


Nieuchronny, zelekhut. Ciekawe co tutaj robił... zwykle zelekhuty zajmowały się ściganiem "między-planarnych" przestępców, jednak ten tutaj wydawał się pełnić rolę strażnika twierdzy.
Centaurowy konstrukt zmierzył całą drużynę wzrokiem. Zatrzymał się na chwilę na Cogito.
- Zabić ich wszystkich! - zahuczał nagle bardzo niskim, nienaturalnym głosem. - Maga zostawić przy życiu!
 
Gettor jest offline