Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2011, 15:00   #514
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Namiot był okazały z zewnątrz. I równie okazały w środku. I wygodny.
Na dużym stole, leżała naszkicowana precyzyjnie mapa miasta. Elfiego miasta. Szkicowana jednakże w sposób, dość ciekawy, bo w centrum miasta, tuż koło starej nekropolii było sporo białych plam. Zarówno stół, jak i otaczające go niskie stołki były dobrej jakości. Obok stało całkiem wygodne, drewniane łoże. Oraz skrzynia. Na jednym z krzesełek siedziało zaś diablę, o nieprzyjemnej fizjonomii - nawet jak na przedstawiciela tej podrasy.




Skórzana i barwiona na bordowo zbroja, delikatne sztylety, mnóstwo różdżek i klejnotów jakoś nie pasowały do profesji jaką się parał. Bowiem przedstawił się: Carld Glenn oddany kapłan i mistyk Oghmy. Mistrz wróżbiarstwa i wytwórca różdżek.
Skinął głową w kierunku milkliwego elfa. - Camthalion twierdzi, że jedziecie do Silverymoon. Co potwierdza moje niedawne wizje, dotyczącą języczka u wagi. Co takiego dokładnie wieziecie?
- To nasza rzecz - odparła sucho Sabrie. Przed przyjściem do namiotu wydała Miee'le polecenie uważnej obserwacji obozu, ale dziwny afekt do zwykłych rumaków, którym od początku podróży pałała klacz mógł jej w tym przeszkodzić. Najwyraźniej i jej towarzyszka wariowała od tej dziwnej wyprawy, oglądając się za samcami niższego gatunku. - Z polecenia Silverymoon mamy dostarczyć wóz do miasta najszybciej jak tylko się da.

Paladyn stojący za Drucillą i Sabrie rzekł.
- Sytuacja jest poważna. Wróżby Glenna dotyczące wyników starcia z orkami w Lothen, są niejednoznaczne, ale... jak dotąd przechylają się na korzyść orków. Tym bardziej, że ich szaman dysponuje czymś, co maskuje ich przed zaklęciami kapłana. Wiemy jednakże, że orki mają co najmniej jednego olbrzyma na swych usługach.
- Oczekujecie od nas pomocy w walce?
- spytała wojowniczka. Klasyczny wybór mniejszego zła... a tu "mniejsze zło" było dość wyraźne. Należy zwiewać z lasu i dojechać do miasta; zwłaszcza jeśli tutejsze orki nie mają nic wspólnego z główną inwazją. Swoją drogą ciekawe skąd ta pewność...
-Dokładnie... w zamian za pomoc, oferujemy eskortę do Everlund.-odparł paladyn, a kapłan dodał.- Wiemy, że dysponujecie cudowną bronią.
- A któż tego nie wie... chyba dżdżownice - mruknęła do siebie wojowniczka.
Reawind spoglądał wprost na Sabrie, pomijając nachmurzoną Drucillę.- Oboje wykonujemy misję dla Silverymoon, powinniśmy sobie pomóc.
- Poświęcić oddział, czy poświęcić miasto - jesteś dowódcą, więc nie muszę chyba pytać co byś wybrał -
odrzekła Sabrie. - Zresztą nasze cudo niezbyt nadaje się do walki w lesie; pomijając jego małą mobilność. Czego wy właściwie tu bronicie, co wymaga tak pilnych działań? - spytała. Gdyby chodziło tylko o przegnanie orków, mogliby (wobec wizji porażki) po prostu posłać po posiłki.
Zapadła konsternacja ze strony kapłana i rycerza. Jedynie elf milczał z obojętnością na obliczu.
- Powiedzmy, że te orki przypadkowo weszły w posiadanie czegoś bardziej niebezpiecznego, niż to co wieziecie na wozie.- stwierdził kapłan po krótkiej wymianie spojrzeń z paladynem.- Znacznie bardziej niebezpiecznego.
- Tu bym się sprzeczała i z jedną i z drugą opinią. Mój Pysio jest groźny i odpowiednio...- dalej nie powiedziała, bowiem Sabrie zakryła jej usta dłonią.
- O wiele bardziej niebezpiecznego. Mówimy tu o kluczu do mythalu Silverymoon - rzekł na koniec kapłan. - Tak więc widzisz pani, to nasza misja ma priorytet.
- Proszę tylko pomyśleć, co się stanie jeśli klucz do mythalu wpadnie w niepowołane ręce.- stwierdził paladyn.
Sabrie łypnęła na niego ponuro. Nad tym nie trzeba było myśleć, to się rozumiało samo przez się. Katastrofa za katastrofą.
- To jaki macie plan i co wiecie o tych orkach? - spytała, puszczając japkę Dru, chociaż bardziej interesowało ją jak zielonoskórzy weszli w posiadanie tak cennego przedmiotu. Nie sposób było go przecież zdobyć bez... no cóż, bez pomocy zdrajcy, jakby na to nie patrzeć; orki nigdy nie dysponowały magią zaawansowaną na tyle, by wykraść coś z serca czarodziejskiego miasta.
-Wiemy, gdzie mają siedzibę. Opanowali starą świątynię jednego z elfich bóstw w centrum miasta, tuż przy starej nekropolii tej rasy. Przypuszczamy, że próbują dobrać się do zapomnianych elfich grobowców. Co prawda, większość z nich jest już obrabowana, ale kilka starożytnych elfich nieumarłych broni dostępu do najważniejszych z grobowców. I to plemię orków chyba planuje zdobyć skarby z owych grobowców.-zaczął kapłan, pocierając podbródek.- Moje wizje pozwoliły ustalić, że temu plemieniu służy jeden olbrzym i jeden smok. Taki mały smok.
- Bzdura. Żaden smok nie zgodziłby się służyć komukolwiek. Te gady są zbyt pyszałkowate i aroganckie, by iść na czyjąś służbę.- wtrąciła Drucilla. A diabelstwo wzruszyło ramionami dotknięte tym, że ktoś wątpi w jego nieomylność.
- Tak czy siak, ów smok służy orkom... a dokładniej służy szamanowi, który nieformalnie dowodzi plemieniem od jakiegoś czasu.
Paladyn zaś wskazał na mapie siedzibę plemienia po czym rzekł.- Najpierw elfy z Wysokiego Lasu i zwiadowcy z Nesme przeprowadzą rozpoznanie i zlikwidują orcze czujki. Potem uderzę z dwóch stron na raz. Jednym oddziałem, miałem dowodzić ja. Drugim Świstun, mój zastępca. Natomiast cudowna broń wasza... największym problemem jest ów gigant i smok.
-Żaden problem... mój Pysio, rozwali wszystko.-
rzekła pewnym siebie głosem gnomka.
-Szaman jest zbyt groźny by złapać go żywcem. Należy więc go ubić. I to moje zadanie.- rzekł na koniec Reawind z lekką nienawiścią w głosie. Zaś kapłan dodał.
- Orki miały wykraść ów klucz albo dla Zenthów, albo dla Luskańczyków, albo... nie wiemy dokładnie dla kogo. Kradzież zaś miała spaść winą na zielonoskórych, zmuszając Silverymoon do szukania klucza u Oboulda. Wiemy natomiast, że orki oszukały swoich pracodawców i uciekły z kluczem.
- Skoro macie tyle informacji i misja jest taka ważna... to skąd taks szczupłe siły do niej zaangażowane? Wszak w poszukiwanie klucza powinno się włączyć pół miasta, z gildią magów na czele -
odparła Sabrie. Coś jej śmierdziało... podobnie zresztą jak w przypadku przesyłki. Tym razem miała ochotę załatwić to na sposób Dru - ostrzelać grobowce, z ruin wygrzebać klucz i tyle.
- Nie tylko my szukamy klucza. Także i zleceniodawcy kradzieży. Nie chcieliśmy dać im wskazówki, no i...- paladyn spojrzał z wyrzutem na kapłana Oghmy.-... nie spodziewaliśmy się ni smoka, ni olbrzyma.
Kapłan ignorując zaś spojrzenie paladyna dodał. - Idzie wojna... Oddziały Silverymoon muszą się angażować na wielu frontach. Zadań wiele, a rąk do pracy... mało
- Taaa... jasne... jakby oni wróżów nie mieli...
- prychnęła Sabrie. Bujać to my, ale nie nas. Zresztą po co wróż... starczyło by posłać szpiega za każdym większym miejskim oddziałem i gotowe. - A bez klucza miasto i tak będzie miało przerąbane. Mam nadzieję, że te 'szczupłe oddziały' szukają również zdrajcy, który umożliwił orkom kradzież. - dodała, po czym pociągnęła Dru do wyjścia. - Muszę naradzić się z towarzyszami. Jesteśmy najemnikami, nie wojskiem Marchii. A jak sami powiedzieliście - idzie wojna i przygotowania są potrzebne na wielu frontach. Skoro miasto nie przykłada do klucza aż tak dużej wagi, to może my też powinniśmy pilnować tylko własnego celu.
- Oczywiście... Proszę się naradzić.- stwierdził paladyn.
- Czy Feberus jest w waszych szeregach? - spytała jeszcze. Ciekawiło ją co spotkało zaginionego Srebrnego, który miał ich eskortować. Zapewne nic dobrego... ale może coś wiedzą. Ich reakcja ich była interesująco... nerwowa - całej trójki. Imię im było znane. Niemniej paladyn rzekł.- Toż nie wiecie? Biedak zginął niedawno. Rozerwany na strzępy przez trolla
- A niby skąd mamy wiedzieć? Jedziemy DO miasta, a nie Z -
Sabrie uważnie spojrzała po zdenerwowanych mężczyznach.
- Macie rację pani. Wybaczcie te słowa. Gdy się dowiedzieliśmy o tym, to był dla nas ciężki cios. - odparł smutnym tonem głosu Raewind. A Sabrie uznała jego wypowiedź za szczerą, acz... bardzo dyplomatyczną. Niczym u aktora prezentującego wystudiowaną pozę.
- Z pewnością - odparła uprzejmie i wyciągnęła gnomkę z namiotu.

 
Sayane jest offline