Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2011, 23:22   #95
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Uciekali w popłochu. Niezależnie od domniemanych bogactw znajdujących się w pomieszczeniu, które mieli splądrować, musieli zawrócić, i to w trybie natychmiastowym. Wciągnięcie Razora trzymającego Rudą trudne nie było, jednak pojawienie się klawisza wprowadziło pewną nerwowość, w końcu nie dawniej jak minutę temu Jerome (niech jego duch zazna spokoju i ukojenia, na które oni jeszcze nie zasłużyli) zleciał z łańcucha na samo dno.

Wciągnęli ich w samą porę, żeby uratować im tyłki. Takie było pierwsze spostrzeżenie Apacza, niestety błędne. Tylko Spook wybiegła z korytarza za cyganem i indiańcem, ciało Razora spoczywało na kratach przy krawędzi, z przestrzeloną głową (czy też raczej rozsadzoną, niewiele z niej zostało).

Pytanie, które wszyscy sobie zadawali: co to, kurwa, miało znaczyć?!
Teoretycznie Strażnik nie dysponował bronią palną. Teoretycznie, nie przewidywano, żeby musiał jej używać. Standardowe działka wystrzeliwujące impulsy magnetyczne plus siatka starczały, żeby opanować niesfornych więźniów, zbyt naiwnych, zbyt pewnych siebie, lub po prostu spragnionych wrażeń. W praktyce jednak, jak się okazało, istniały egzemplarze robotów stricte bojowych. Apacza to nie zdziwiło. Gehenna to projekt rządowy, kto wie czy nie największy i najkosztowniejszy w historii ludzkości. Musieli się zabezpieczyć na wypadek, gdyby zdarzyło się najgorsze. Gdyby zdarzyło się to, co zdarzyć się nie powinno, lub wręcz nie mogło, jak na przykład przejście przez nieznaną anomalię, chaos i przejęcie przez więźniów władzy na części statku. Chociaż, jeśli zrobili to właśnie na taką ewentualność, to nie popisali się zbytnio- Strażnik nie próbował nawet odbić utraconych terenów, a chyba powinien, skoro dysponował bronią palną. Coś tu nie pasowało, możliwe że miało to jakiś związek z uruchomieniem silników.

Z resztą, Apacz nie miał obecnie czasu na takie rozważania i snucie teorii, miał na głowie walkę o życie.
Biegli dopóty, dopóki nie byli poza zasięgiem rykoszetujących pocisków, wtedy zatrzymali się, żeby złapać oddech i przeanalizować sytuację. Oraz, jak się okazało, opatrzyć rannego- Tolgy oberwał w ramię. Pozostała dwójka miała rany powierzchowne, poparzenia po walce z jaszczurem, które nie wyglądały na poważne (kwas szybko przestał wyżerać skórę, mimo iż niczym go nie spłukali), chociaż dopiero później mogli się dowiedzieć, czy kwas nie był również toksyczny. Vincent uważał jednak, że miał on tylko odstraszyć potencjalnego napastnika w razie zranienia. Poza tym, otarcia i niewielkie nacięcia, na które nawet nie zwracali uwagi.

Z cyganem mógł być jednak problem, głównie z miejscu, w którym schodzili po linie szybem wentylacyjnym. Teraz będą musieli się wspinać.
Ruda wyjęła z plecaczka medpacka, a Apacz aż rozszerzył oczy ze zdziwienia. Chciała go opatrzyć, i to używając własnego, nietaniego przecież, sprzętu.
Gdy kazała mu wyjąć kulę z ramienia Tolgy'iego, zastanawiał się, czy żartuje. Nie rymowała, nie gadała głupot... Mówiła, że jest naćpana, ale wyglądało to całkowicie odwrotnie- jakby zawsze chodziła na haju, a teraz Strażnik oczyścił jej ciało z toksyn i dał trzeźwo myśleć. I nagle zmieniła się w Matkę Teresę.

Przypatrywał się jej bez słowa, kiedy to cygan przytomnie oznajmił, że kula przeszła na wylot. Niewiele brakowało, a Apacz grzebałby medycznymi szczypcami w ranie towarzysza, szukając nieistniejącej kuli. Pewnie zorientowałby się dopiero, gdy narzędzie przeszłoby na wylot i zatrzymało się na betonowej ścianie, o którą opierał się Ripper. Na szczęście, dla postrzelonego, nie doszło do tego.

Podczas gdy urocza parka zajmowała się dziurą cygana, Apacz patrzył w ciemny korytarz przed nim, przypominając sobie przebytą drogę. Strażnik wszczął alarm, musieli jak najszybciej oddalić się od jego terytorium. Nie dosyć, że miał pancerz, to jeszcze ostrą amunicję, jeśli trafią na takiego w wąskim korytarzu, już po nich. Poza tym, kto wie, w jakie cuda są wyposażone te roboty?

- Już? Musimy ruszać, bo nam tyłki odstrzeli- rzucił w stronę towarzyszy, po czum ruszył korytarzem, trzymając nóż w pogotowiu. Zanim jednak zniknął im z oczu zatrzymał się i odwrócił w ich stronę. Był to sygnał- idziecie, czy mam was zostawić?
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline