Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2011, 10:27   #13
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację

Miał ochotę się napruć jak Imperialny Ekspres, nachlać w trzy rzyci, mówiąc wprost i bez ogródek: urżnąć się jak świnia. Warunki po temu były idealne było gdzie, co, z kim i za co wypić. Miał też niejakie doświadczenie w opilstwie, zatem nim przystąpił solidnie do dania sobie w pałę po pierwszym piwku poszedł do Gustawa opłacić łóżko w czteroosobowej komnacie, a potem zjadł obiad do którego zamówił kolejne piwo, a potem flaszkę, znów silberwurtskiego lagera, ponownie gorzałkę i tak dalej.
Ciepło, zmęczenie i kolejne łykane trunki dość szybko go rozebrały zmieniając coraz bardziej jego świszczącą wymowę w niezrozumiały bełkot. Towarzyskie udzielanie się Ericha w zasadzie ograniczyło się do potakiwania rozmówcom i to bez względu na to co mówili, oraz gapieniu się na szlachciankę. Erich uśmiechał się przy tym głupawo i cokolwiek obleśnie, a także nieświadomie oblizywał wargi. Swoje wargi dla ścisłości. Sama zaś szlachcianka w miarę trwania biesiady piękniała coraz bardziej. Oldenbach próbował też grać w lancknechta, ale co i rusz wypadały mu z ręki te cholerne kartoniki, albo opuszczał rękę tak nisko, że było widać co ma. W końcu jakaś litościwa ręka zabrała mu karty. Jeśliby rozgrywano bieg do mety zwanej „upicie do nieprzytomności”, to Erich byłby na czele tuż przed Gunnarem i Hulzem. Trzej wozacy kultywowali zawodowe tradycje. Wszak woźnice w całym Imperium słynęli z pijaństwa ustępując pod tym względem jedynie szewcom i krasnoludom.

Resztę wieczoru pamiętał jak przez mgłę. Ktoś go prowadził, on kogoś prowadził. Ktoś go podpierał, on podpierał. Chyba nawet śpiewał „hej sokoły omijajcie puste doły”. Choć ani po melodii, ani po słowach nikt postronny by nie poznał tej skąd inąd popularnej pieśni. A potem … potem była ciemność.


Świadomość wróciła nad ranem w piekielnym bólu głowy, karku i mrowieniu w przygniecionej ręce. Leżał na twardych deskach podłogi. Ktoś się dobijał do drzwi i to go pewnie zbudziło.
„Obyś oparszywiał pokurwieńcu” chciał powiedzieć, ale wyschnięte gardło nie mogło wydać żądnego dźwięku. Wstał na czworaka, a potem czepiając się ściany stanął na nogach. Na stoliku nieopodal stała miska i dzban z wodą do mycia. Erich z rozkoszą wypił niemal całą wodę, to dodało mu sił na tyle by z trudem, ale jednak, otworzyć drzwi.
Nie dało się ukryć, że Oldenbach był wczorajszy. Odzież w nieładzie, skłębione włosy, zwichrzona broda, jedno oko zaropiałe i sklejone, drugie otwarte aby aby, ale za to przekrwione i błyskające chęcią mordu.
- Çzego? – spytał mało przyjaźnie.
Przed nim stał cały tłumek ludzi i dzieci z brodami, a nawet sam gospodarz z cokolwiek zaskoczoną miną. Niektórzy przygotowani do podróży.
- A … - Erich skojarzył, co w jego stanie było całkiem niezłym wyczynem, choć niedokładnie – Jechać chçą. Zara niech şiądą na rzyçi i çzekają.
Odwrócił się by zebrać swoje rzeczy. Wszak miał jechać, a klienci się niecierpliwili. Jego wzrok padł na dwóch ludzi śpiących w pokoju, w którym nocował, a których wcześniej nie dostrzegł. Gunnar i Hulz. No tak. Erich poczuł jak ból głowy gwałtownie się nasilił, gdy włączyła mu się część mózgu odpowiedzialna za pamięć.
- Klina. Króleştwo za klina. – zajęczał zbolały.
- Wştawajcie chłopaki trza jechać. – powiedział klepiąc i potrząsając ramieniem Hulza.
Sam również zaczął się szykować zbierając rozrzucony dobytek. Gdy uporał się z tą czynnością udał się do sali na … śniadanie. Na razie woźnice mieli problemy ze zwleczeniem się z łóżek, co dawało Erichowi czas na posiłek, by nie jechać dalej z pustym brzuchem. Po prawdzie to nie chciało mu się jeść, ale wmusił w siebie posiłek i popił piwem. Dopiero to, to znaczy silberwurtski klinik postawił go na nogi, choć tępy ból pod czaszką wciąż go dręczył. Nie czekając na woźniców zaczął oporządzać konie. Nie ustrzegł się jednak paru wpadek, a to jednemu koniowi chciał założyć dwa rzędy, a to nie mógł rozplątać lejcy, a to popręgi złośliwie nie chciały się zapiąć. Wszystko to zajęło mu mnóstwo czasu, w końcu jednak z niewielką pomocą Gunnara, bo Hulz uwalił się na dachu powozu i zasnął, udało się przygotować dyliżans do drogi.
- Wşiadaaać! Drzwi zamykaaać! – wrzasnął nad spodziewanie głośno, aż jego samego coś zakuło pod czaszką.
- Sigmarze miłosierny. Zamknij się. – pisnął Gunnar zatykając uszy i osuwając się na koźle.
Erich popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem. Gość nie nadawał się do powożenia. Oldenbach westchnął ciężko i przejął lejce.
- Wie maluśkie, wie… – cmoknął ruszając powoli.
Dyliżans wyjechał z wolna za bramę. Erich ziewnął i skręcił w lewo. Pognał konie do szybszego biegu. Zaprzęg pociągnął budę z pasażerami nabierając prędkości.
Po chwili gnali już traktem wprost do … Middenheim.
 
Tom Atos jest offline