- Cieszy mnie wasza rozwaga - mruknął łysol - a jak wiemy, niewiele jej w dzisiejszych czasach. Co do speed’a to nie mam problemu. Zapłacisz i dostaniesz. - nomad uśmiechnął się promiennie - Jack przynieść panu, czego sobie tam życzy.
Jeden z mężczyzn stojący za łysolem ruszył w kierunku wyjścia z magazynu.
- A co do Tuby, to chyba wyraziłem się jasno, nie? Jedzie on za wami i obserwuje spotkanie z Unitrą. Po tym jak dowiecie się o co tej suce chodzi, spotkacie się z nim i opowiecie mu jakie ma dla was zadanie. Wtedy Tuba skontaktuje się ze mną, a ja wam powiem co dalej. Proste, nie?
Co, by nie mówić ocaliłem wam życie i macie wobec mnie duży dług. Doceńcie, że nie żądam zapłaty teraz, a daje wam uczciwą szansę na spłacenie zobowiązań.
Obaj runnerzy popatrzyli po sobie zastanawiając się skąd taki typ zna, tak skomplikowane słowo.
Jasne było, że przynajmniej na razie to łysol i jego kumple dyktują warunki. Trzeba było to jakoś mądrze rozegrać, by wyjść z tego cało. Nomad zaproponował pomoc w dozbrojeniu i doposażeniu się, ale oczywiste było, że wcześniej czy później trzeba mu będzie za tę pomoc zapłacić. Należało, więc rozsądnie podejmować decyzję.
Łysol i jego kumple niestety nie byli jedynym kłopotem, jakim musieli się martwić obaj runnerzy.
Gdzieś tam poza obrębem Złomiarni, czaił się zapewne Oyama i jego ludzie. Nie wyglądał na człowieka, który łatwo rezygnuje. Za dużo stracił w związku z tą całą sprawą, by tak łatwo odpuścić i zapomnieć o wszystkim.
Spencer i Stanley stąpali po kruchym lodzi, a najgorsze było to, że nadal nie wiedzieli czy się im to w jakikolwiek sposób opłaci.
Cóż jednak było robić? Takie jest życie na krawędzi. A przecież obaj właśnie takie życie uwielbiali. |