Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2011, 10:52   #567
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Pięknie. Nie dość, że jest zmęczona to jeszcze takie powitanie. Nie chciało się jej bawić z amatorami. W jednej chwili zsunęli się śniącym bezwładnym ciałem. Przeszukała sakiewki, chociaż złota miała pod dostaniem, nie pogardziła łupem rabusiów. Niech wiedzą, że nie zadziera się ze zmęczonymi podróżą kobietami. Karczmy nie szukała długo. Spostrzegając grupkę rozmawiających ludzi, za którymi mieściły się drzwi do gospody, udała się w tamtą stronę. Ciasna klitka napęczniała była zapachem spoconych ciał przeplatających się z ostrym zapachem perfum. Już wiedziała dlaczego grupka stała przed lokum po prostu nie było możliwości ich tam ulokowania. Dla samotnej i pięknej kobiety zawsze znajdzie się miejsce.
- Pani... proszę tutaj z nami się napić? Wina? Piwa? Czy może napoju Brun? – zaczepił ją tuż przy wejściu brodaty średniego wieku mężczyzna. Nie było w nim, ani nic odrażającego, ani nic przyciągającego uwagę.
- Napój Brun? – spytała zdziwiona, nigdy wcześniej o takim nie słyszała,
- To nasza specjalność, proszę siadać, zaraz pani przyniosę – kulturalnie odstawił jej krzesło i gestem zaprosił do zajęcia miejsca. Ta nie omieszkała skorzystać, w końcu miejsca było niewiele. Do tego spróbuje tego czego jeszcze nie piła, czymkolwiek to jest. Przy stoliku siedziało już kilka osób, między innymi postawnej budowy mężczyzna, którego ręce przypominały ręce drwala. Obok niego blond słodka lolitka, ubrana niby gustownie uśmiechała się niewinnie. Oprócz tego jeszcze jedna podobnej delikatnej budowy o kruczoczarnych włosach, na widok Francescy zrobiła skwaszoną minę. Nie ukrywała, że nowy gość jej się podoba.
- Już jestem, kolejki mają straszliwe, dzisiaj wyjątkowo dużo tu osób. To dla pięknej pani napój, proszę pić na zdrowie! – postawił przed nią dziwnego koloru trunek.
- A to nie jest przypadkiem jakiś specjał krasnoludów? – spytała sądząc po mało apetycznym zielonkawym kolorze.


- Ależ skąd, już mówiłem że to specjalność tej karczmy. Jakby mieli z tym coś wspólnego krasnoludy, to bym na pewno pani nie polecał.. proszę próbować
Kobieta zamoczyła usta, trunek był bardzo mocny, smakował dość słodko i soczyście. Wzięła łyk. Była pod wrażeniem, dawno nie piła czegoś tak paskudnego, co smakuje tak dobrze.
- Całkiem nieźle przyznała dopiero po chwili.
- Nam tez tutaj on smakuje, to jak może po drugiej kolejce, z tym pytaniem zwrócił się do całego zgromadzenia.
- Jak najbardziej tak, powiedział wysokim barytonem mężczyzna o drwalskich dłoniach
- I ja też – zapiszczała blondynka. – ja dziękuję, wole jednak wino – czarna nie była do końca w sosie.
- Dobrze to idę po następną kolejkę! -powiedział radośnie.
- Pan poczeka , musze iść spytać się o pokój – zatrzymała go wampirzyca.
- Ależ jaki pan! – złapał ja w talii mężczyzna – Jestem Georg, a Pani? Jeszcze nie zdążyliśmy się poznać
- Jestem Francesca
- Obawiam się droga Francesco, że z pokojem będzie trudno, iście doprawdy gości jest tu dużo
- Jednak nic nie szkodzi jak się zapytam
- Ależ proszę ze mną – faktycznie brodaty miał racje, zero, nawet najmniejszego kątka, mimo jej jakże wielkiego wdzięku. Kobieta trochę się zmartwiła, ale nie trwało to długo napój Brun miał nadzwyczaj magiczną moc.
- Czekamy jeszcze na Andre, gdyż mamy przenieść się do innego lokalu, może udałabyś się z nami, Jest nadzieje, że znajdą się tam noclegi.
- Czemu nie, w końcu nie mam tutaj żadnych znajomych – odparła rozbawiona całą sytuacją. Georg zdążył jej powiedzieć o swoich planach, przedstawić całą ekipę oraz opowiedzieć o podróżach. Wszyscy byli artystami: malarzami, wierszokletami i rzeźbiarzami – w przypadku drwalorękiego. Nawet czarno włosa okazała się w miarę miła po kilku lampkach wina.

***

Andre zjawił się późno. Alkohol uderzył mu tak do głowy, że o mały włos nie poznał swojej kompanii. Ci jednak też po dłuższej chwili spostrzegli jego obecność.

- Gdzieś tyyy się podziewał kochany! – czarnowłosa odezwała się pierwsza.
- Idziemy moi drodzy – powiedział dość składnie, mimo, że jego chwiejny krok wcale na coś takiego nie wskazywał.
- Dokąd chcesz iść tutaj jest naprawdę dobrze – powiedział Georg przytulając Francescę – znalazłem sobie doskonałą muzę do malowania do tego wampira! - aż klasną zachwycony.
- Jest pani wampirem? Moje uszanowanie – pocałował jej rękę i ukłonił się nisko omal się nie przewracając.
- Panie i panowie proszę się zbierać zmieniamy lokal – powiedział dumnie rzeźbiarz, który ogólnie rzadko się odzywał.
- Alesss nie ma potsszyyeby nigggdzie wtyychodzic... – wybełkotała blondynka o najsłabszej głowie.
- A co na to nasza malarka ? – czarnowłosa zareagowała dopiero po chwili.
- Też nie chce mi się nigdzie wychodzić... – oparła się o stolik i patrzyła przed siebie. George był bardziej ożywiony, lecz to nie wystarczyło, aby wszystkich zwlec gdzieś indziej. Planowali już po prostu wynieść żeńską część, ale gdy przypomnieli sobie takie próby z przeszłości od razu zmienili zdanie. Nieobliczalne kobiety budziły respekt wśród trzech artystów. Ta sytuacja wydała się jeszcze zabawniejsza dla Francescy. Chociaż jedni się tacy znaleźli.
- Chyba nie ma sensu wynajmować już pokoju – stwierdził George.
- Już zdecydowanie nie – zgodziła się.
- Co cię sprowadza do Brunne?- chciał zagadnąć drwaloręki
- Wiesz sprowadza mnie tu coś istotnego. Szukam informacji
- Jakich jeśli można wiedzieć
- O elfach – mężczyzna zamyślił się chwilę w poszukiwaniu wieści w zalanej alkoholem głowie.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline