Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2011, 23:11   #515
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wysoki Las był jedną z najstarszych ocalałych puszcz w Faerunie, pradawnym borem kryjącym w sobie wiele sekretów.


Wiele zapomnianych sekretów, ale też i wiele nowych kłamstw. Potężna puszcza gościła wśród swych drzew wiele ras. Widziała oczami zwierząt wiele konfliktów i śmierci, trywialnych z punktu widzenia lasu.
Ostatecznie wszyscy umierają stając się częścią ściółki.
I pewnie jeszcze wiele zobaczy. Obecnie na jednej z polan toczyła się narada, osnuta przez niewidzialne nici intryg.
Tu... pod baldachimem drzew, nie wszystko było tym, czym się zdawało z pozoru. A rzeczywistość była zbudowana z więcej niż jednej warstwy oszustwa.

Sabrie wyszła na zewnątrz namiotu, by przekazać to co wywiedziała się w środku. I popytać reszty drużyny o opinię. A ta była niemal jednogłośna. Ochroniarze byli już wszak zmęczeni. Tyle już przeszli, z tyloma zagrożeniami i problemami przyszło się im zmagać.
Ciążyła nad nimi klątwa, która mieszała w snach i ciążyła nad głowami niczym katowski miecz.
Nie mieli ochoty pakować się w nową kabałę, stare kłopoty ciągnęły się za nimi jak smród starych gaci.
Oczywiście były wyjątki. Mający ochotę na sieczkę krasnolud i mająca ochotę ustrzelić smoka Dru.
Zostali przegłosowani jednak i Sabrie poszła do namiotu oznajmić wolę drużyny.

Nie zdziwiła się zbytnio widząc rozczarowanie na twarzy paladyna i wyraźną dezaprobatę na twarzy kapłana.
Niemniej Raewind powiedział.-Nie powiem, żebym rozumiał twoją decyzję... waszą decyzję. Ale uszanuję ją. Niemniej nalegam byście zostali do rana i wypoczęli. A potem ruszyli w dalszą drogę. To jest bowiem jedyna bezpieczna przystań w tym lesie. Na kolejnych czyhają na was orki i istoty z nimi sprzymierzone.
Sabrie przyznała mu rację. Słońce przeszło już połowę swej drogi na nieboskłonie, a drużyna rozbiła już prowizoryczny obóz. No i... miło było dla odmiany zasnąć bez martwienia się o warty. I o jedzenie.
I o wino
Bowiem żołnierze z oddziałów dowodzonych byli bardzo przyjacielscy. Zwłaszcza wobec dam. Oczywiście największą popularnością cieszyła się Missy, po niej Magini, a na końcu Sabrie.
Choć tylko pierwsza obecnie cieszyła się z tej popularności. Pozostałe dwie... niekoniecznie.
Natomiast Drucilla i Hralm cieszyli się z trunków.
Jedynie elfy ze swym dowódcą trzymali z dale od nowo przybyłych. Ale bacznie obserwowali.

Noc zaś... nie przyniosła wytchnienia. Koszmary dawały się we znaki.
Sabrie patrząca na drzewo obwieszone dzieciakami ze sierocińca i płonące na Silverymoon. Roger torturowany białowłosego maga z Luskan, Roger, którego żywcem obdzierano ze skóry. Teu oglądający jak elfia populacja Evermeet jest składana w ofierze Bane’nowi. Teu patrzący jak jego pobratymcy, okaleczeni są strącani ze skały. Przyglądający się temu dokładnie, bowiem był przykuty do dziobu statku niczym koszmarna ozdoba okrętu. Missy gwałcona przez kolejne orki, Missy niewolnica której rzucano resztki ze stołu jak psu. Missy pożerająca odpadki po uczcie ludożerców. Czy też Magini, zamknięta w klatce, naga i traktowana jak zwierzę. Magini nie mogąca wyartykułować ni czaru i ni przekleństwa, bo z wyrwanym językiem. Magini będąca rozrywką dzikiego tłumu, zabawką w klatce którą trącano kijem i obrzucano zgniłymi jajami. I gdzieś w tym wszystkim szepty ciche i złowieszcze... “Oto co was czeka.”
Noc napełniała lękiem.
Także Kastusa i Hralma, oraz Drucillę. Tyle że oni radzili sobie z koszmarami na swój sposób, alkoholem i wzrostem agresji. A Kastus coraz większym zagubieniem.

Zaś dla Kaevina...
Spotkanie grupy oznaczało dla Kaevina niespodziankę większą niż sądził. Przywódczyni tej grupy przekazała mu list od jego brata, Sorbusa.

Cytat:
Nie wiem czy ten list do ciebie dobrze, braciszku. I od ostatniego minęło wszak tyle miesięcy.
Jak pewnie wiesz, ostatnio szukałem sobie domu. Miejsca w którym mógłbym odpocząć od ciągłej wędrówki i bojów. I znalazłem takie. Niewielka karczma pod Waterdeep. Niby nic wielkiego, ale jednak. Wiem, że to nie to, co planowałem osiągnąć. Ale nauczyłem się cieszyć z tego co mam. A ty? Nadal gonisz za bogactwem ukrytym w starych ruinach?
Może jednak czas zmienić, swe życie?
I kiedy wreszcie się ustatkujesz? Mateczka nasza pewnie by tego chciała.
Co do mnie. Miałem na oku pewną pannę, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Ale nie zamierzam ci się żalić w tej sprawie.
W ostatnim liście jaki do mnie dotarł pisałeś mi coś o jakiejś pannie i nowej drodze. Przyznaję, że nie do końca zrozumiał co miałeś na myśli. Możesz to dokładniej wyjaśnić?
Liczę, że posłaniec znajdzie cię w dobrym zdrowiu i ze wszystkimi kończynami. Pamiętam wszak jak niemal straciłeś nogę przez swą brawurę.
Modlę się o twoje bezpieczeństwo mój bracie i życzę byś odnalazł szczęście w swym życiu.
Twój oddany i najlepszy, bo rodzony przyjaciel.
Sorbus

Post scriptum. Ta która doniesie ci ów list, wykonuje ważną misję. Szczegółów nie znam, bo cała sprawa utrzymana jest w tajemnicy. Ale jeśli możesz, pomóż jej.
Czytając ten list Kaevin nie zauważył wierzchowca, który stanął blisko niego. Nie wiedział, że jego myśli, gdy czytał list są podsłuchiwane w ramach babskiej ciekawo... eee... w ramach względów bezpieczeństwa.

3 Flamerule 1372 RD Roku Dzikiej Magii, 25 dzień podróży



Ranek drużynie przyniósł niewyspanie. I jedyną pociechą dla podróżników, było to, że Kastus był zbyt przygnębiony, by śpiewać.
Wkrótce wyruszyli w dalszą drogę i Kaevin uznał, że już ich nigdy nie zobaczy. Bo i wyruszyć z nimi nie mógł, wszak miał własną misję i Nesme. A pomocy wielkiej udzielić im nie mógł. Zresztą...co ich mogło czekać w Wielkim Lesie i na drodze do Silverymoon? Orki. Może paru bandytów. Od biedy troll lub wzgórzowy olbrzym. Nic z czym doświadczona grupa najemników nie mogłaby sobie poradzić.
Minął namiot przed którym w karty grali jego dwaj podwładni i przyjaciele zarazem.
Wolfield...


Ponury i enigmatyczny tropiciel, znawca zwyczajów trolli i olbrzymów. Oraz kapłan Waukeen


Eltaros. Półelfi wojowniczy kapłan, mający bardziej mentalność żołnierza i kupca. Im obu doskwierała nuda. Podobnie jak Kaevinowi.
Mężczyzna przespacerował się dookoła obozu, tym razem nie zapuszczając się samotnie w głąb lasu. Niemniej coś zwróciło jego uwagę. Plama nienaturalnej ciemności, skryta w cieniach starych drzew.
Podkradł się tam cicho, na tyle cicho by usłyszeć czyjeś głosy. To rozmawiali ze sobą przywódcy. Czemu tak daleko od obozu?
-To ryzykowny plan.- rzekł głos przywódcy elfów.
-Ale skuteczny. Wykradnij gnomkę i zabij ją. Przejmij jej osobowość, może być potrzebna. A potem zwal winę na orki. Jeśli oni uwierzą, że to orki porwały ich kapłankę to niewątpliwie przyłączą się do naszej sprawy.-szeptał kapłan.
-A jeśli się zaczną domyślać?-Camthalion nie był do końca przekonany.
-To ci wątpiący zginą podczas ataku na obóz szamana. Wojna zawsze wiąże się z ofiarami.-rzekł w odpowiedzi głos paladyna.
-Nie pójdę sam... Potrzebuję wsparcia. Ich jest zbyt wielu.- rzekł w odpowiedzi elf.
-Weź ze sobą Celine. i dam wam odpowiednie wyposażenie. Tylko załatw to. Ich broń i umiejętności mogą być przydatne przeciw szamanowi.- warknął niemalże głos paladyna. A kapłan dodał.-Nie zgadzam się. Zgodnie z hierarch...
-Nie pleć mi tu o hierarchii. Zgodnie z nakazem Kościoła to jest moja misja i moje rozkazy są prawem.- syczał głos paladyna.
Kaevinowi zimny pot spłynął po plecach. W co się wpakował? W co się naprawdę wpakował?

A grupka wędrujących drogą awanturników wiozących armatę, podążała do Silverymoon zakłopotana własnymi problemami. Nie zdawali sobie sprawy z chmur które kłębiły się im nad głowami.
Nie mieli zielonego pojęcia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline