Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2011, 21:38   #6
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację

zień Dobry!-Uśmiechnęła się Xara, wychodząca z zaplecza sklepu-Czym mogę służyć, proszę spocząć...- Machnęła dłonią w kierunku Kruka, który kracząc z niezadowolenia, ustąpił ze stołka.
Po tak fatalnym pierwszym wrażeniu jakie wywarł wygląd kramu i konieczność czekania na obsłużenie, Zoth'illam był pozytywnie zaskoczony widząc rudowłosą, całkiem nadobną niewiastę, którą okazała się sprzedawczyni. A Zoth zazwyczaj zapominał o sporej części bożego świata na widok ładnej buzi. Dlatego też przywołał na swą twarz jeden z wielu przyjaznych uśmiechów i rozpoczął w te słowa:
-Czy ja wiem? Nie chciałbym podpaść krukowi panienki. Zdaje się czuć się tutaj, jak pan na włościach.- Zoth mówił z wyraźnie słyszalnym, obcym akcentem. Co prawda jego ukrycie nie sprawiłoby mu kłopotów, ale i nie miał powodu by to robić. W obecnej sytuacji był to po prostu jeszcze jeden element jego egzotyki.
- Zrobił już miejsce - Odpowiedziała, ponownie się do niego miło uśmiechając -Więc raz jeszcze... w czym mogę pomóc, co chciałby pan zakupić?.
Skoro tak uprzejmie nalegała, mężczyzna nie mógł się wykręcać. Przysunął sobie zydelek i przysiadł na nim, niby jakiś klient w karczmie przy ladzie.
-Jestem zainteresowany eliksirami, a słyszałem że tutaj można przebierać w sporym asortymencie - odparł. -W szczególności potrzebuję mikstur leczących.
- Zgadza się - Wykonała gest dłonią wiodący po sklepie -- Jest naprawdę spory wybór mikstur, staram się mieć szeroki asortyment... a mogę wiedzieć, po co panu mikstury lecznicze?.
-To chyba nie będzie zdradzenie wielkiej tajemnicy, jeśli stwierdzę, że do leczenia ran? Przezorny człowiek jest zawsze ubezpieczony - skąd mu ta durnowata mądrość przyszła do... atmosfera Silverymoon i zwyczaje jego mieszkańców zaczynały sięgać zbyt głęboko.
- Do czego służą eliksiry to nie wielka tajemnica, wiedzą to i nawet czasem dzieci - Powiedziała Xara, wchodząc za ladę -- Pytałam o powód ich posiadania panie...? - Oparła się o ladę na ugiętych rękach, pochylona nieco w stronę Zotha.
-Lucas Stobbart - "no proszę, nawet w miarę to brzmi", pochwalił się w duchu za wymyślone na poczekaniu nazwisko. - Żyjemy w niebezpiecznym świecie, w niebezpiecznych czasach. Jeśli za miesiąc, za pół roku czy za rok ktoś wbije mi ostrze w brzuch, to wolę mieć na podorędziu coś, co uchroni przed wycieczką do królestwa Kelemvora, panno... - ostatecznie przedstawić powinni się sobie obaj rozmówcy.
- Xara Tantlor - Odparła, wyciągając jednocześnie ku niemu dłoń "po dworsku", z zewnętrzną stroną zwróconą ku górze -I ja mam w to uwierzyć panie Lucas?. Patrząc na wygląd jakoś nie jestem przekonana, żeby te eliksiry były potrzebne od tak z powodu niebezpieczeństw okropnego świata. Domyślam się, że jesteś osobą którą można nazwać w szerokim tego pojęciu... poszukiwaczem przygód?
Zoth'ill... znaczy się Lucas Stobbart nie byłby sobą, gdyby przepuścił okazję do ucałowania pięknej kobiety. Dlatego też poderwał się na nogi, ujął szarmancko oferowaną dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. -Poszukiwaczem przygód? Nie, w żadnym wypadku - zaśmiał się krótko. -Takie życie, to nie dla mnie- zawiesił na chwilę głos. -Jestem podróżnikiem.
- Czy to praktycznie nie to samo? - Uśmiechnęła się -To ile tych mikstur leczniczych?.
-Szukanie przygód, a szukanie doznań krajobrazowych to chyba jednak różne rzeczy - Stobbart udał zamyślenie. -Trzy powinny wystarczyć, pod warunkiem że będą odpowiednie silne. Na, bo ja wiem, przeciętne rany? Ani lekkie, ani zabójcze, bo po tych drugich pewnie nawet nie byłbym w stanie wyjąć buteleczki.
- Przeciętne rany... - Powtórzyła -Jedna mikstura kosztowałaby więc trzysta złociszy, masz tyle w sakwie Lucasie?
-Proszę się nie obawiać panno Tantlor. Jestem w pełni wypłacalny - zapewnił mężczyzna.
Xara wyciągnęła więc trzy fiolki spod lady, kładąc je przed sobą. Spojrzała na mężczyznę, lekko się uśmiechając.
- Nastała oficjalna część interesu? - Zażartowała, czekając najwyraźniej na zapłatę...
-Czy to sugestia, że mógłbym liczyć na jakąś nieoficjalną? - zapytał z łotrowskim uśmiechem, równocześnie jednak grzebiąc w swej torbie w poszukiwaniu cennych, platynowych krążków. Złoto potwornie dużo waży. W końcu wyjął garść monet i położył je na ladzie, po czym zaraz sięgnął po dalsze. 90 monet raczej nie mieści się w zwykłej garści.
- Wiesz... - Przymrużyła oczy -Może sam wpadniesz na jakiś pomysł?. W końcu... na tym chyba polegają przetargi, by obie strony coś zaproponowały, i z reguły zaczyna kupujący - Uśmiechnęła się pełną gębą, a Kruk niespodziewanie zakrakał.
-W takim wypadku... - zaczął z uśmiechem Stobbart. -80 sztuk platyny i kolacja w wybranym przez pannę miejscu - czasem warto było zagrać ryzykownie. A nóż się uda?
- Hmmm...- Zamyśliła się, zaczesując palcami kosmyk włosów za ucho --Niech będzie! Dzisiaj jeszcze?
-Wystarczy, że podasz godzinę i miejsce. Zjawię się na pewno - zapewnił, doliczając ostatnie monety brakujące do ustalonej kwoty.
- Tylko, że jest mały problemik... - Spojrzała na niego, przekrzywiając głowę w bok -Nie zrozum mnie źle Lucasie, dopiero co się poznaliśmy, zgodziłam się na obniżenie ceny... ale co jeśli już nigdy się nie zobaczymy?. Jeśli tak po prostu ulotnisz się i zostawisz mnie jedynie z obietnicą kolacji?
-Czyż ja wyglądam na kogoś, kto mógłby to zrobić? - cóż, jeśli chciał, Zoth'illam potrafił wyglądać jak okaz niewinności. Bardzo wyzywający, ale jednak okaz niewinności. -Ale rozumiem, że zmysł handlarza robi swoje. W takiej sytuacji proponuję wymianę prezentami na kolacji. Panna wręczy mi jeden z tych trzech eliksirów, a ja... Niech to będzie niespodzianka. Czy taki układ jest bardziej do przyjęcia w tych trudnych czasach?
- Brzmi obiecująco - Uśmiechnęła się do niego niezwykle czarująco -A więc zgoda, spotkamy się więc, gdy zegary wybiją wieczorem osiem razy, w "Złotym Dębie".
-Doskonale - ucieszył się Stobbart. -Obiecuję, że dołożę wszelkich starań, by ta transakcja zaliczyła się do Twoich udanych Xaro - zapewnił, kłaniając się dworsko i chowając dwie z zakupionych mikstur.
- Do zobaczenia więc wieczorem Lucasie - Kobieta na pożegnanie do niego... mrugnęła.


Może jednak cała ta wizyta w Silverymoon nie pozostawi po sobie jedynie złych wspomnień? Co prawda wieczorna randka przyszła Zoth'illamowi jakoś za łatwo, ale nie zwykł on takich sytuacji nadmiernie roztrząsać. Zrzucił wszystko na karb swego naturalnego uroku i tajemniczości, która tak często przyciąga kobiety.
Ale sam urok może już nie wystarczyć na kolacji, nie kiedy zdążył już obiecać prezent. I w co by w takiej sytuacji się zaopatrzyć? Najbardziej sztampowe byłyby kwiaty i... jakoś ten prosty sposób podobał się mężczyźnie, aktualnie przyzwyczajającemu się do nazwiska Lucas Stobbart. W końcu jaka kobieta nie lubi kwiatów? A jednocześnie raczej nie spodziewałaby się po kimś tak egzotycznym jak Zoth tak typowego podarku. A on lubił zagrania wbrew przewidywaniom. Nad Jeziorem Esmell rosły całkiem ładne kwiaty, o ile pamiętał ze swego pobytu w Amn. I powinno się to urocze miejsce wypoczynku bogatych amnijczyków znajdować w zasięgu jego możliwości. Ot krótka formułka, zasięgnięcie Splotu i już Zoth'illama nie było na ulicy Silverymoon tylko...

Był na ulicy Silverymoon. Przez dobre kilkanaście sekund stał jak wryty zastanawiając się co mogło pójść nie tak. Mijający go przechodnie przyglądali mu się z takim wkurzającym, usłużnym zdziwieniem, więc zanim któryś zdążył podejść z pytaniem czy coś mu się stało, ruszył z miejsca.
No dobra. Splot się nie rozsypał, a ja nie pomyliłem słów. A jednak dalej jestem na dalekiej północy zamiast nad cieplutkim jeziorem. Dlaczego?
Zaklęcie zostało bowiem rzucone, nie miał wątpliwości. Tylko efektu żadnego nie uzyskał. Postanowił więc spróbować raz jeszcze, lecz znowu nic z tego nie wyszło, co jak nie trudno się domyśleć, mocno go irytowało. A kiedy przyszło mu już do głowy możliwe rozwiązanie, irytacja tylko narosła.
Mythal. Jeszcze tego brakowało, by z tego cholernego miejsca nie dało się szybko uciec. Coraz lepiej, coraz lepiej.

Koncepcję trzeba zatem było zmienić. Co jest drugie w kolejności po kwiatach? Biżuteria, naturalnie. Tylko gdzie w tym przebrzydłym „Klejnocie Północy” można było kupić prawdziwe klejnoty?


Tutaj jednak pomocni mieszkańcy też podpowiedzieli gdzie należy się kierować, dzięki czemu Stobbart stał się lżejszy o osiem platynowych krążków, za to cięższy o złoty łańcuszek z jaspisem. Całkiem ładny, jak na jego gust, ale w ostatecznym rozrachunku to nie jemu miał się spodobać.


Pozostało więc jedynie odnaleźć „Złoty Dąb” i oczekiwać pięknej damy. Dzięki rozmowności miejscowych nie powinno to sprawić zbyt wielkich kłopotów.
 
Zapatashura jest offline