Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2011, 13:57   #14
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
W biesiadnej byli już wszyscy. Za drzwiami panował harmider, ktoś krzyczał by wywarzyć wrota, ktoś inny by od tyłu zachodzić bądź oknami próbować. Rostowie jednak byli już w komplecie a za sprawą Sergio udało im się niemal sprawić wrażenie zwyczajności. Ot takie tam sprzątanie. Czemu służyć miało takie gruntowne szorowanie podług gdy część gości czmycha oknami na podwórze trudno było przewidzieć, ale najwidoczniej Sergio miał w tym jakiś zamysł. Slawko nie zwykł kwestionować jego koncepcji. Zresztą póki mu płacono robił co trzeba nie zadając zbędnych pytań. Sergio omiótł raz jeszcze okiem biesiadną, pucującego podłogę Groszka, stojącego z flaszą wina za kontuarem Dalmara i w końcu Rolanda, który stał przy drzwiach. Wszystko było gotowe, więc najstarszy z Rostów skinął na młodego osiłka ręką, by Roland otworzył wrota. W ostatniej chwili zdawało by się, bo od ulicy słychać było dudnienie biegnących. Biegnących zwartym szykiem.

Roland odwalił zasuwę i Sergio w tej samej chwili zrozumiał, że być może popełnił błąd. Slawko mógł pociągnąć napastników w uliczki, podobnie jak jego przebrani w płaszcze ludzie. Jednak wszystko to miało jakiś sens pod warunkiem, że przybyły krzyczący imieniem króla uwierzy w bajeczkę, którą dlań przygotowali. A kto uwierzył by w sprzątanie biesiadnej, jeśli sprzątającego dozorował drab z dwuręcznym mieczem?! A Roland takie właśnie cacuszko dzierżył. Było już za późno, buciory łomotały już niemal pod drzwiami, które rozwarł na oścież zamaszystym gestem najmłodszy z Rostów.

- Co do diabła… - ryknął pierwszy z tych, którzy dzierżyli ciężką ławę, którą najwidoczniej planowali wyważyć drzwi. On też pierwszy poleciał po schodach na klepisko biesiadnej a zaraz za nim wysypało się pięciu innych. Wszyscy polecieli na pysk klnąc na czym świat stoi a solidna ława, która wypadła im z ramion, jedynie była dopełnieniem chaosu. Roland mógł w tej chwili swoim mieczem zdjąć i trzech może jednym ciosem bo kłębili się jak szkraby w kanale kiedy rzucić im złamanego sekala. Mógłby i może by to i uczynił, gdyby nie nawykły do rozkazywania głos, który rozdarł się przekrzykując złorzeczenie skłębionych drabów.

- Pod ścianę i broń rzućcie. Rozkazuję wam w imieniu Króla. Jestem Śledczym i wedle wilkierza rustyckiego z roku 622 należy mi się od wszystkich obywateli Królestwa posłuch… - cóż, widać krzykacz spodziewał się oporu, bo inaczej nie darł by się tak ku pośmiewisku gawiedzi na ulicy. Inna wszakże sprawa, że nie była to byle szysz, bo przecie śledczy Trybunału spod ogona szkapie nie wypadali. I byle czym się nie zajmowali.

Szóstka widać chciała zrobić na swoim pryncypale dobre wrażenie, bo wnet zerwali się na wyścigi a i co który do pałki się wziął gotów siłą odpłacić komu trzeba za żarcik którego padli ofiarą. Jednak zgromadzeni w biesiadnej po stokroć bardziej interesowali się Śledczym, który właśnie powoli schodził do biesiadnej sutereny.

- Gdzie zdrajcy!? Gadać, bo to jedyna wasza szansa. Gdzie!? Nie każcie mi powtarzać! – cóż, widać było, że młody urzędnik Trybunału od razu chciał przejść do rzeczy. I że sprawa ma znacznie większe znaczenie niźli pierwotnie by się zdawać mogło. Rostom na polityce nigdy nie zależało, nie interesowali się kto z kim i przeciw komu tak długo, dopóki nie wpływało to na ich interesy.

Tym razem jednak wyglądało na to, że ta sprawa dotyczyć będzie bezpośrednio ich interesów.

I to można by rzec… żywotnie.

.
 
Bielon jest offline