Ktoś sobie zdecydowanie z nich kpił.
Oni mieliby włączyć się do walki z orkami? Zapewne w charakterze prowadzących atak... przeznaczeni na odstrzał. Ktoś miał po prostu bardzo chore poczucie humoru.
- Może tak poczekamy trochę? - W głosie Rogera zabrzmiała lekka kpina. - Oni się zetrą ze smokiem i orkami, a my w tym czasie prześlizgniemy się bokiem, niezauważeni.
Propozycja byłaby całkiem dobra gdyby nie to, że po prostu nie mieli czasu, by czekać. Niestety nie mieli czasu, by go marnotrawić.
***
Po kiepskiej nocy, podczas której śniły mu się bardzo nieprzyjemne sytuacje, Bared obudził się w dość kiepskim humorze, którego nie poprawiło nawet śniadanie. Ani też lepsza niż poprzedniego dnia pogoda.
Ledwo wyjechali z obozu Roger podjechał do Sabrie.
- Jest może jakaś dróżka, która by pozwoliła zejść nieco z drogi? Mam niejasne wrażenie, że jak tylko znajdziemy się w okolicach Lotchen - a raczej z tego, co zostało z miasta, dodał w myślach - to Dru będzie miała okazję przetestować swoje maleństwo na tym smoku, o którym słyszeliśmy.
Potem zwolnił, by znaleźć się na tyłach wozu.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-09-2011 o 18:47.
|