Zibi odruchowo sięgnął po papierosa i zapalił go, by po chwili zwrócić się do Michaiła.
-Jak dokładnie macie zamiar załatwić te sprawy? Bo z Włochami to zakładam że jak biznesmeni. A triady?- Zibowski najchętniej wybił by do nogi wszystkich chinoli, ale w tym wypadku decyzja należała do rosjan i Nowaka.
-Raz na zawsze, czyli za pomocą ołowiu - odparł Nowak.
Dorian uśmiechnął się leciutko, nie wyjmując papierosa z ust.
-No to mi się podoba. Pytanie tylko czy ich liczebność i wyposażenie nie będą stanowić problemu?- zapytał, wyjmując w końcu fajanka i trzymając go pomiędzy palcem wskazującym a środkowym.- Może dobrze byłoby pociągnąć za kilka sznurków żeby "przypadkiem" policja zrobiła naloty na kilka ich melin?
-Przyznaję, będzie to problem, a policja akurat od rana siedzi w chińskiej dzielnicy, więc tutaj jest inny problem: możemy wejść w drogę policji, co mi się w ogóle nie podoba. Dlatego też chcę zrezygnować, jeżeli czynnik w postaci policji będzie zbyt aktywny w chińskiej dzielnicy. Ale spokojnie, jest jeszcze jeden cel, który też przeznaczyłem do zlikwidowania.
Szuler spojrzał na mężczyznę z pewnym zainteresowaniem, znowu zaciągając się papierosem. Nie miał nic przeciwko jeśli chcieliby go wykorzystać do jakiejś małej dywersji albo sabotażu.
-Ale na razie to idzie na dalszy plan, pierwsza rzecz, to trzeba będzie przekonać Włochów. Mike! - Nowak zawołał - i po chwili jego człowiek zszedł ze schodach - Ja stoi sytuacja z Włochami?
-Różnie, cześć przejdzie do nas od razu, część po zlikwidowaniu ich szefów, a ci od Ala Bolzano w ogóle, stoją twardo za swoim szefem.
-Al Bolzano jest po naszej stronie, po stronie triady czy też uprzykrza życie obu stronom?- Zibi już dawno zadążył nauczyć się że za Włochami trudno trafić. A stereotyp o tym że na wojnę jako pierwszą pakowali wielką, białą flagę kapitulacji nie zawsze okazywał się prawdziwy.
-Za sobą samym - odparł Nowak - próbuje podźwignąć na nogi całą rodzinę, ale jakoś mu to nie wychodzi, ogólnie się do tego nie nadaje.Ale go słuchają, pewnie przez nazwisko.
-A próbowaliście już standardowej dźwigni?- zapytał, powoli kończąc papierosa.- Każdy ma coś czego pragnie. Bolzano chce podnieść mafię na nogi i ma ludzi. Zaproponujcie mu układ który przekona go do współpracy. Może on sam nie jest strasznie użyteczny, ale ma zaplecze, co się chyba liczy.
-Tylko że jest zbyt chaotyczny i nerwowy, co mi się nie podoba.
-To może metoda kija i marchewki. Z takimi facetami tak najprościej.
-Nie, ale jestem całkowicie świadomy, więc nie stanowi to zbyt dużego problemu. Ludzie Ala to nie wszyscy Włosi, nim chcę zająć się na końcu.
-Więc jaki jest plan ogółem?- szuler prychnął, wypuszczając przez nos strugi dymu.- Bo tak po prawdzie to bardziej panowie decydują.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |