Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2011, 19:18   #101
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Zibi odruchowo sięgnął po papierosa i zapalił go, by po chwili zwrócić się do Michaiła.

-Jak dokładnie macie zamiar załatwić te sprawy? Bo z Włochami to zakładam że jak biznesmeni. A triady?- Zibowski najchętniej wybił by do nogi wszystkich chinoli, ale w tym wypadku decyzja należała do rosjan i Nowaka.

-Raz na zawsze, czyli za pomocą ołowiu - odparł Nowak.

Dorian uśmiechnął się leciutko, nie wyjmując papierosa z ust.

-No to mi się podoba. Pytanie tylko czy ich liczebność i wyposażenie nie będą stanowić problemu?- zapytał, wyjmując w końcu fajanka i trzymając go pomiędzy palcem wskazującym a środkowym.- Może dobrze byłoby pociągnąć za kilka sznurków żeby "przypadkiem" policja zrobiła naloty na kilka ich melin?

-Przyznaję, będzie to problem, a policja akurat od rana siedzi w chińskiej dzielnicy, więc tutaj jest inny problem: możemy wejść w drogę policji, co mi się w ogóle nie podoba. Dlatego też chcę zrezygnować, jeżeli czynnik w postaci policji będzie zbyt aktywny w chińskiej dzielnicy. Ale spokojnie, jest jeszcze jeden cel, który też przeznaczyłem do zlikwidowania.

Szuler spojrzał na mężczyznę z pewnym zainteresowaniem, znowu zaciągając się papierosem. Nie miał nic przeciwko jeśli chcieliby go wykorzystać do jakiejś małej dywersji albo sabotażu.

-Ale na razie to idzie na dalszy plan, pierwsza rzecz, to trzeba będzie przekonać Włochów. Mike! - Nowak zawołał - i po chwili jego człowiek zszedł ze schodach - Ja stoi sytuacja z Włochami?

-Różnie, cześć przejdzie do nas od razu, część po zlikwidowaniu ich szefów, a ci od Ala Bolzano w ogóle, stoją twardo za swoim szefem.

-Al Bolzano jest po naszej stronie, po stronie triady czy też uprzykrza życie obu stronom?- Zibi już dawno zadążył nauczyć się że za Włochami trudno trafić. A stereotyp o tym że na wojnę jako pierwszą pakowali wielką, białą flagę kapitulacji nie zawsze okazywał się prawdziwy.

-Za sobą samym - odparł Nowak - próbuje podźwignąć na nogi całą rodzinę, ale jakoś mu to nie wychodzi, ogólnie się do tego nie nadaje.Ale go słuchają, pewnie przez nazwisko.

-A próbowaliście już standardowej dźwigni?- zapytał, powoli kończąc papierosa.- Każdy ma coś czego pragnie. Bolzano chce podnieść mafię na nogi i ma ludzi. Zaproponujcie mu układ który przekona go do współpracy. Może on sam nie jest strasznie użyteczny, ale ma zaplecze, co się chyba liczy.

-Tylko że jest zbyt chaotyczny i nerwowy, co mi się nie podoba.

-To może metoda kija i marchewki. Z takimi facetami tak najprościej.

-Nie, ale jestem całkowicie świadomy, więc nie stanowi to zbyt dużego problemu. Ludzie Ala to nie wszyscy Włosi, nim chcę zająć się na końcu.

-Więc jaki jest plan ogółem?- szuler prychnął, wypuszczając przez nos strugi dymu.- Bo tak po prawdzie to bardziej panowie decydują.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 04-10-2011, 21:21   #102
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin rozglądał się uważnie po hali, trzymając pistolet w obu dłoniach:

- Okej, rozumiem... Rozumiemy. Co teraz?

- A teraz - Nowak spojrzał na leżących i skrępowanych, niedoszłych panów Great City – Dzięki, że mi przypomniałeś, musimy się pozbyć dwóch kolesi. Moglibyśmy to zrobić na wiele sposobów, ale wolałbym żeby odbyło się to tradycyjnie - palcem wskazującym lewej dłoni wskazał na podłogę – Betonowe buciki i niech karmią ryby. W południowym Levington jest dobre miejsce.

- Trupy łatwo znaleźć w wodzie, lepiej wypłynąć jakimś jachtem na głębokie wody

- Też prawda, ale niestety nie znam żadnych głębszych akwenów. Betonowe buty to ogólna nazwa, w praktyce, może to być wszystko , co można przyczepić do ciała i pociągnie to w dół. Więc i worek cementu przywiązany do pleców się nada, żeby ciało leżało na dnie. A co do znalezienia trupa... Ostatni zabetonowany utonął ponad 50 lat temu, odeszli Włosi od tego zwyczaju... Więc jak policja ich znajdzie, to będą się interesowali Włochami, których chcę trochę poustawiać tej nocy. Jak to zrobimy, to nie chcę się tym afiszować, więc policja nie będzie miała kogo się uczepić.

- Mi to pasuje

- Dobrze, dalej chciałbym załatwić trzy sprawy, dwie jednocześnie i trzecia potem. Pierwsi to Włosi, przekonać, zastraszyć lub zlikwidować. Druga sprawa to ktoś, przez kogo Triada wywiera duży wpływ na życie w mieście: do likwidacji. Po trzecie Triada, choć tutaj się waham, ze względów bezpieczeństwa być może zrezygnuję - spojrzał na zegarek – Za jakieś 10, 15 minut chciałbym wyruszyć. Najpierw tych dwóch, worki cementu mam w bagażniku, linę też. Tam się rozdzielamy. 2, 3 osoby z dobrym strzelcem likwidują nasz drugi cel, adres podam zaraz, reszta prosto do Włoskiej dzielnicy. Jakieś uwagi? Ja z Michaiłem was na chwile zostawię, pogadajcie i tak dalej, za chwilę ruszamy. I idźcie po cement i sznur, przywiązać do pleców.

- Nieźle strzelam, mogę jechać się zająć mokrą robotą

- Dobrze, zaczekaj, zaraz skompletujemy ekipę.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 09-10-2011, 21:39   #103
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Rozdział VIII - Marionetkarze

Drukarnia

Chwila odpoczynku, prawie wszyscy mysleli nad wydarzeniami i próbowali jeszcze raz poustawiać sobie fakty. Było to wręcz nieprawdopodobne. Niektórzy ludzie Nowaka patrzyli ze zdziwieniem na swojego szefa, nie mogąć zrozumieź, dlaczego wszyskiego im nie powiedział. A bło tych faktów bez liku. Jednak najciekawsze było to, co miało dopiero nadejść. Wyczyścić miasto. Przejąć je.
Nowak poszedł na górę, za nim poszedł Michaił Aleksiejewicz. Po kilku sekundach wszyscy go usłyszeli, budynek miał całkiem niezłą akustykę.
-Nikita, przynieś tego laptopa co go zwinąłeś Hendersonowi!
Po chwili Nikita wbiegał już po schodach, niosąc pod pachą komputer. Zszedł. Czekali.

Chińska dzielnica.

Pagoda stała w ogniu, cały teren był otoczony przez policję, służby ewakuowały ostatnich mieszkańców, do karetek pakowano czarne worki z kiedyś żywą zawartością, o zawartości ołowiu mocno przekraczającej normę. Były ofiary, w tym trzech policjantów, w tym Joshua Lipecky, którego praprapradziadkiem był emigrant z Mławy. Za chwilę jego żona zemdleje, jego córka będzie musiała ją ocucić, a gdy to nastąpi, obie będą płakac za mężem i ojcem, a pani Lipecki będzie rzucać niecenzuralnymi słowami w stronę zwierzchników jej męża.
A tak w ogóle po się martwi, GCPD zapłaci za pogrzeb.

Strefa była otoczona, nad miastem krążyły oba policyjne helikoptery, które swoimi reflektorami przeczesywały zaułki pomiędzy budynkami. Nadal było słychać sporadyczne strzały. Jakiś ksiądz czy pastor odprawiał nabożeństwo wprost na ulicy, blokując ruch przy rzece.

Drukarnia.

W końcu zeszli, reszta była od razu gotowa do wyjścia. Jan John Nowak, wraz z Michaiłem mieli wyśmienite humory. Wprost tym emanowali.
-No dobra, ruszamy, Jack i Slevin idzcie do furgonetki z Nikitą, reszta do mojej, jak się nie zmieścicie do do Nikity. Jedziemy do Levington, nie główną drogą, ja prowadzę. Zero pogaduszek, wyrzucamy tych dwóch i spadamy, bez żadnych referatów i wystąpień. Nikita pojedzie potem z tymi dwoma panami do East Quarter, zaraz podam adres, reszta do Włoskiej dzielnicy, po drodze dowiecie się szczegółów. Idziemy!

Wszyscy na to czekali. W ścisku wyszli tylnymi drzwiami do furgonetek. najpierw twj Nowaka, potem kilku weszło jeszcze do drugiej. Dorian był w tej drugiej, podobnie jak Jack, Nikita oraz Slevin.
-Slevin! - Nowak zawołał do Kalevry - Trzymaj jeszcze to - wyciągnął z pierwszej furgonetki futerał od gitary - tłumik jest w środku, naboje w bocznej kieszeni.

Zegar tyka.

Nowak, siedząc wraz z Michaiłem w pierwszej furgonetce, wyjechał pierwszy. Lecz po chwili zatrzymał się, Jack prowadząc drugi pojazd też się zatrzymał i też zgasił światła. W najgorszej sytuacji byli Hendorson i Diabate, którzy skrępowani i zakneblowani służyli za podnóżki pasażerom pojazdów. Nikita się nie krępował, położył nogę w wyglancowanym bucie na twarzy tego całego Diabate. Henderson był w pierwszym samochodzie, gdzie panował większy ścisk. Dorian mógł sobie tylko wyobrazić, i par butów opiera się na Hendersonie.

A dlaczego stanęli? Ulicą jechał radiowóz:
-Uwaga wszyscy mieszkańcy Great City! Z powodu sytuacji w mieście zostaje wprowadzona godzina policyjna. Powtarzam! Burmistrz ogłasza stan wyjątkowy w Great City! Jutro na ulicach pojawią sie oddziały Gwardii Narodowej. Powtarzam! Gwardia Narodowa pojawi się w Great City. Wszyskie osoby będące po 22 na ulicach zostaną automatycznie zatrzymane.! Uwaga mieszkancy Great City! Z powodu... - Megafon zamocowany na dachu powtarzał tą informację.

Wszyscy spojrzeli na zegarki. Mieli jeszcze czas. Nie jednemu wyrwało się z ust "Cholera". Gdy radiowóz przejechał pojechali do Levinton, nie zważając na niektóre przepisy ruchu drogowego. Byle szybciej.
W Levington było spokojniej niż w innych częściach miasta. Owszem, policji było zdecydowanie więcej na ulicach niż zwykle, ale policjanci nie zwracali za bardzo uwagi na przejeżdzające pojazdy. Na niewielkim nabrzeżu (Niedaleko był warszat Gibsona) panował spokój. Henderson i Diabate wiedzieli co ich czeka, zaczęli się szamotać, kiedy przywiązywano ich do 25 kilogramowych worków cementu. Ale kilka kopniaków w głowę wystarczyło, żeby się uspokoili.

Chlup! Jeden. Chlup! Dwa. Obaj panowie szybko zanurzyli się pod wodę, i po chwili jedynym śladem ich obecności było kilka bąbelków powietrza wypływających na powierzchnię. Jeden z ludzi Nowaka musiał odbiec. Miał za słabe narwy do tej robote, żołądek się zbuntował.

Włączyli silniki, Nowak instruował Nikitę i Slevina:
-Cel powinien być za niecałą godzinę w East Quarter, ulica Sosnowa 11. Cel to mężczyzna po czterdziestce, będzie wysiadać ze srebrnego Hakumai. Na strzał będziesz miał tylko kilka sekund, więc nie spudłuj. Jak go zastrzelicie do jedzcie prosto do Restauracji Europejskiej, jak nas tam jeszcze nie będzie, to otworzy wam mój człowiek, hasło "Saratoga".
Zwrócił się do reszty:
-Michaił wyjaśni wam szczegóły w drodze, musimy się spieszyć. Jedziecie do Włoskiej dzielnicy, czyli, głównym celem jest Bolzano, trzeba go zlikwidować. Ja nie jadę, muszę załatwić dodatkową sprawę, postaram ise do was dołączyć powodzenia. - Szybko odzedłod pojazdów, kierując się w środek Levinton.

Najemnik otworzył futerał.
-Wow!



80km od Great City.

Kolumna Gwardii Narodowej zbliżała się powoli do miasta. Składała się z samochodów terenowym Hummer oraz kilkunastu ciężarówek. Dodatkowo jakiś generał rezerwy oddelegowany do Gwardii Narodowej dołączy do kolumny dwa transportery gąsienicowe Bradley. Cała ta kolumna była pilotowana przez dwa radiowozy policji stanowej. Za godzinę wystartują dwa UH-60 BlackHawk, które spotkają sie z kolumną nad miastem.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 05-11-2011, 16:34   #104
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin popatrzył na Nikitę.
- Potrafisz namierzać cele? Podawać odległości, kierunek wiatru? Zawsze to lepiej, niż w pojedynkę. Dlatego snajperzy przeważnie chodzą w parach.

-Coś tam poradzę - odparł Nikita - to jest spokojna dzielnica, ulice będą najpewniej puste. Na resztę jakoś poradzę, wiatr to najmniejszy problem. Raczej nie będziesz strzelał z kilometra - zaśmiał się - Damy radę, ten Nowak nic nie gadał o żadnej obstawie ani niczym podobnym. Podjedziemy na tyle blisko, żeby nie potrzebna by była moja pomoc w namierzaniu.

Slevin podrapał się po podbródku:
- Dach mamy już wybrany?

- Ja nic o tym nie wiem, dzwoń lepiej do Nowaka. a dzielnica to cholernie płaski teren, jeszcze bardziej płaski niż samo miasto, myśl, że możemy pokusić się o strzał wykonany z samochodu. Zwłaszcza, że Nowak dał ci pewnie do tego tłumik, jak do każdej broni co mieli dzisiaj jego ludzie. Dodatkowo furgonetka zapewnia większą mobilność. Gdy tylko stwierdzisz, że cel już nie dycha, możemy spokojnie od razu odjechać, bez zbędnych manewrów. A i jeszcze jedno. Nie wiem jak długo mieszkasz w tym mieście, ale East Quarter to osiedle domków jednorodzinnych, a tam trudno znaleźć pustostany.

- Dobra. Ty prowadź, odwiedzimy jeszcze na szybko aptekę, albo jakiś sklep z ubraniami robotniczymi. Jak mam tego dotykać, wolę mieć rękawiczki. Nie chcę wpaść jak żółtodziub.

- Nie ma sprawy, pojedziemy do supermarketu w Hepburn, tylko pospiesz sie, bo chciałbym jak najszybciej przekroczy rzekę i nie pchać się przez górne mosty, tam roi się pewnie od policji.

Dwóch mężczyzn, wraz z futerałem pokaźnej długości, wsiadło do czarnej furgonetki. Prowadził Rosjanin, za to Amerykanin bacznie badał teren i otoczenie. Miał naprawdę sporo przygód z tak gównianymi interesami, że zawsze wszystko musiało się jebać na sam koniec, na sam, samiuteńki koniuszek roboty. Na szczęście droga do marketu okazała się dość bezpieczna i obyło się bez żadnego gówna. Slevin wyskoczył z samochodu i zrobił szybkie zakupy. Nawet zbyt szybkie, bowiem Nikita ewidentnie miał ochotę zapalić papierosa, ale zrezygnował tego gdy zobaczył już nadciągającego najemnika. Kupił kominiarkę, parę rękawiczek oraz kawałek czarnego brezentu, opakowanego w folię, którą szybko zrzucił.

- Po co Ci to? – zapytał Nikita.

- Gdy będę leżał na tyle busa i otworzymy drzwi, nakryję się tym, nie będę się tak rzucał w oczy.

Nikita kiwnął głową, na znak że rozumie. Furgonetka znowu ruszyła, połykając kilometry. Pojazd szybko wskoczył na trasę Wschód-Zachód. Jechał nią dość długo, a praktycznie zjechał z niej na samym końcu, wprost na obrzeża East Quarter.

- Pokręć się trochę po okolicy, chcę zobaczyć czy aby o nas nie wiedzą – Nikita pokornie wypełnił prośbę.

Okolica była nad wyraz cicha i spokojna, lecz czarnym furgonem nikt się nie przejmował. To uspokoiło znacznie sumienie Najemnika.

- Zaparkuj po przeciwnej stronie – polecił Najemnik – Tak by tył celował wprost pod tą Sosnową 11 – Rusek wypełnił polecenie najdokładniej jak potrafił.

Odległość nie była duża, to też Najemnik przystąpił do przygotowań. Wskoczył na tył samochodu i rozłożył brezent, następnie założył rękawiczki. Teraz dopiero dotknął samej spluwy i jak się okazało, był do niej dołączony tłumik. Przykręcił go do lufy karabinu wyborowego, naciągnął kominiarkę i sprawdził przyrządy celownicze. Na koniec runął ciężko na brezent i nakrywając się nim, sprawdził czy lufa nie wystaje poza wrota pojazdu, czekał. Czekał na pojawienie się celu.
Około pół godziny później, pojawił się samochód celu. Był łatwy do rozpoznania, srebrny Hakumai. Mężczyzna za kierownicą, ewidentnie po czterdziestce, powoli wyhamowywał pojazd, po czym z niego beztrosko wysiadł. Nie wiedział jednak, że jego łeb znajduje się w celowniku karabinu snajperskiego, który właśnie wypluwał z siebie pocisk.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 05-11-2011, 22:18   #105
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
East Quarter

To był nerwowy i cholerny dzień. Nie wprowadził nawet samochodu do garażu, pewnie znowu wjechałby w rower syna postawiony na środku. A żona ma to gdzieś i sam będzie musiał mu coś powiedzieć. Setny raz, bo oczywiście, bezstresowe wychowanie do jasnej cholery..

Nie zdążył dokończyc myśli. Z chwilę, gdy zatrzasnął drzwi pojazdu, centralny zamek zagrał i błysnął światłami, pocisk karabinowy przeszył mu potylicę. Raz a skutecznie. Slevin przeładował, przycelował jeszcze raz. Palec automatycznie przestawił bezpiecznik. Nie musiał juz poprawiać, jego cel był martwy, kawałek czaszki wielkości dwóch palców leżał kilka centymetrów od jego właściciela. Slevin odczołgał się do środka furgonetki, dwójka pozostałych pasażerów zręcznie zatrzasnęla dzrzwi. Nikita odpalił silnik i ruszył, dopiero u końca ulicy włączył światła. Gdy wyjeżdzali z dzielnicy przeleciał nad nimi policyjny helikopter, błyskający światłami pozycyjnymi.

Levington

Udało się. Nikita wjechał na dwupasmówkę i niedługo później byli już na drugim brzegu, zgodnie z poleceniem Nowaka, zatrzymali isę przed Restauracją Europejską. Jack zapukał, dość głośno. Po chwili ktoś podszedł do drzwi od środka. Uchyliły się.
-Saratoga- powiedział i Jack i czwórka zamachowców po prostu weszła do środka, Slevin zauwałył, że te, kto im otworzył, kucharz, był uzbrojony w bezkolbową strzelbę powtarzalną.

-Jack, musicie jeszcze zaczkać, Nowaka jeszcze nie ma, ani reszty. Salon na górze jest otwarty, tam zaczekajcie.

Jack ich poprowadził, znał restaurację jak własną kieszeń. Salon na górze był doś przestonnym pomieszczeniem, z dwoma skórzanymi kanapami, małym stolikiem, przeszklonym pełnym barkiem oraz dużym telewizorem. Jack nie zwracjaąc uwagi na resztę, włączył na kanał informacyjny, właśnie nadawali z Chińskiej Dzielnicy, raz ujęcie na reportera tulącego się za radiowozem, raz ogólne ujęcie ze śmigłowca.

Mała Italia

Wymiana ognia nie była tak intensywna jak po drugiej stronie rzeki, ale równie zajadła. To cud, że nikt z ludzi Nowaka nie został ranny. Rannych było tylko dwóch Włochów walczących po stronie Polaków.
Michaił stał z boku, z pistoletem przyciśniętym do piersi, wydawał rozkazy.
-Spróbujcie od podwórza, on tam musi być. Silvio, węź dwóch i spróbujcie wleźc na dach! Szybko! Pronto czy jakoś tak...

To była prawdziwa bitwa. Bolzano bronił się w jedym z budynków. Ngle wybuch, poypały się szyby w najbliższych budynkach Potem odgłos, jakby cegły sypały się na podłogę. Następnie kanonada rozgorzała na nowo. Obie strony nie były zbyt mocno wyekwipowanem strzlenaina na pistolety i inną borń krótką. Ktoś wypalił ze śrutówki.

-Bolzano przebił się do sąsiedniego budynku i ucieka! -krzyknął jeden z ludzi Nowaka do Michaiła. Ten się obejrzał w zapadającej ciemności wiele nie mógł zobaczyć (mimo że nie przeszkadzały w ostrzale, latarnie uliczne zostały "zestrzelone" jako pierwsze).

Levington

-Do sytuacji wrócimy za chwilę, prosze państwa, wiadomośc z ostatniej chwili, kilkanaście minut temu przed swoim domem w East Quarter został zastrzelony komendant policji Great City Mark Johns. OOddajmy głos...

Mała Italia

-Cholera! - Michaił właśnie zmieniał magazynek, gdy z niepozornego garażu wyjechał na pełnym gazie samochód, nie zważając na ludzi, którzy nagłym rzutem na beton ratowali się przed rozjechaniem. Rosjanin od razy rozpoznał kierowcę. Bolzano.

-Zatrzymajcie go! - krzyknął i oddał kilka strzałów za samochodem, gdy musiał się po ponownie za róg budynku, bo z ostrzeliwanego domu znowu zaczęłi strzelać. Gdy ponownie sie wychylił, samochodu już nie było.

Ludize Nowak przepuścili ostatni, niestety spóźniony szturm. Po minucie było po wszystkim, obudziła się też policja. Została jednak równie szybko ostrzelana. Policjanci woleli najpierw ochronić swoje tyłki, a dopiero potem uspokoić sytuację.

Policja odważyła się wjechać na ulicę dopiero wtedy, gdy policjanci mieli pewnosc, że strzelanina już wygasła. Furgonetka w pełnym składzie odjechała, reszta Włochów rozpłynęła się w zaułkach i przejściach pmiędzy budynkami.

Michaił tylko siłą woli był w miarę opanowany. Cały czerowny na twarzy, nie przypominał przyjacielskiego Ruska z klubu Patiomkin. Spieprzyli akcję, nie ma co mówić. Ważne było tylko jedno. Gdzie jest teraz ten cholerny Bolzano?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 05-11-2011 o 22:20.
JohnyTRS jest offline  
Stary 14-11-2011, 14:22   #106
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Dorian westchnął cicho, nalewając sobie szklankę dżumu. Rum, dżin i tonik. Jak to mówiono we francji, trunek śniadaniowy. Zibi upił łyk i pomasował skroń.

W telewizji mówiono o całkowitej anarchii, chaosie i jeszcze do tego ta pieprzona godzina policyjna.

Dla niego to wszystko było jakoś mało istotne. W Europie był świadkiem kilku śmierci i jednego, meksykańskiego pogrzebu. I nie chodziło o sombrera i latynosów, ale o fakt że w zakopywanej trumnie leżał żywy człowiek skazany na śmierć. Mimo wszystko nie był jeszcze świadkiem bezpośredniej egzekucji, a taka właśnie miała miejsce w przypadku senatora.

Henderson spieprzył sprawę, jego błąd rzucił w ręce triady dużo broni a co za tym szło, przez niego zginęło sporo ludzi. W tym jedna osoba którą szuler znał w miarę dobrze.

Jedyne na co liczył teraz, to szybkie zakończenie tej wojny na ulicach i odwiedziny u Mitzi gdy piekło się skończy. Pytaniem było, co pójdzie znowu nie tak?
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 14-11-2011, 17:01   #107
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin oglądał to co się działo na ekranie telewizora, niczym jakiś dobry film akcji. Nawet kilka razy się zaśmiał i uśmiechnął z zainteresowaniem, kiedy kule wzbiły w powietrze chmurę pyłu, a karabinki i pistolety terkały i szczękały beztrosko.

Wszystko to było niezwykle pasjonujące, niczym wojna. Afganistem, czy Irak. Brakowało jeszcze tylko cięższych dudnięć z CKM’ów i łupnięć z armat czołgowych. A w tym czasie, na ulicach robiło się coraz ciekawiej.

- Niezłą jazdę tam mają – odezwał się Slevin głośno – Ale szkoda że mimo wszystko gówno się znają na taktyce.

Niestety nie było chętnych do rozmowy i został olany. Sam zajął się paleniem rękawiczek i kominiarki, w małej ceramicznej doniczce na balkonie pokoju, w którym zostali ulokowani. Mimo wszystko, kiedy podpalił już swoje brudy, cały czas patrzył na telewizję. Obawiał się, że jego pracodawca zostanie ranny, potem przejęty przez policję, a później wyda całą swoją organizację. Problem stanowili pozostali, zebrani w pokoju mężczyźni, ale nie wyglądali na takich, którzy nie pozwolili by mu opuścić pokoju.

W razie czego, miał za paskiem Sig Sauera P226 i motywację, aby nie dać się złapać. Był najemnikiem, nie pracownikiem jakiegoś Nowaka.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 16-11-2011, 19:58   #108
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Financial
Samochód stał tam, gdzie Nowak go postawił, czyli przed największym bankiem w Great City, czyli Wielkim Bankiem inwestycyjnym. Bank ten ledwo co przeżył jeden z krachów na giełdzie w Liberty City, kiedy zakupił znaczną cześć pewnych obligacji państwowych. Te „pewne obligacje” okazały być się w większości fałszywe, made in Mexico. Zostawmy ten czarny temat. Bank przetrwał, klienci mogą być zadowoleni. Albo mogli, jak Henderson oraz Diabate.
Zapiszczał centralny zamek, marionetkarz z Levington rzucił walizkę na siedzenie pasażera. Był w świetnym humorze, komputer zabrany z biura senatora dostarczył cennych informacji, dodatkowe dane były też w komputerze tego makaroniarza Diabate.
Odpalił silnik i pojechał do Middle Park, do biura senatora. Wszedł tylnym wejściem, odnalazł skrępowanego pracownika i sekretarkę.
-Od dzisiaj możecie czuć się zwolnieni – powiedział do nich, przysuwając krzesło. Nie oczekiwał odpowiedzi, nie rozkneblował ich jeszcze – Wasz szef prowadził niezbyt legalne interesy, wykorzystywał swoją pozycję do wspomagania tych szwendających się mend, które terroryzują miasto. A raczej nie chcecie zostać współoskarżonymi o przestępczość zorganizowaną?
Słuchacze tylko pokręcili głowami.
- Senator wpakował się w kłopoty, śmiertelne, to mogę wam powiedzieć. Dlatego wy jesteście od jutra po prostu bezrobotni, nic na to nie poradzę. Niestety nie mam wpływu na to, co dzieje się teraz z Hendersonem. Przykro mi, być może łączyły was bardziej szczególne więzi, ale to nie jest moja wina. Nie jestem zamieszany w te wydarzenia –Nowak wskazał ręką na okno, w którym odbijały się migające światła przejeżdżającego radiowozu.
Siedział z boku, portier i sekretarka nie widzieli jego twarzy.
- Jedyne co mogę dla was zrobić, to wypłacić wam niewielką odprawę w imieniu senatora Hendersona. To jest korzystna propozycja. Przystajecie na nią?



To był rozsądny interes. Zastraszeni pracownicy powinni być zadowoleni z grubego szmalu jaki dostali. Zgodzili się na to chętnie, na milczenie również. John Nowak nie studiował psychologii by wiedzieć, że człowiek to taka bestia, której można zamknąć mordę papierem z nadrukowanymi nominałami.

Restauracja Europejska, Levington

W salonie na górze było tłoczno, byli tam wszyscy, oprócz Nowaka, którego od czasu „wodowania” Hendersona i Diabate nikt nie widział. Najbardziej przygnębiona była grupa, która wróciła z włoskiej dzielnicy. Jedyny sukces, jaki osiągnęli, to przekonali lokalnych szefów włoskich grup, że warto pracować dla Nowaka. Teraz nie tylko Levington, a także Hepburn należało do jego małego imperium. Gorzej przedstawiało się z właściwą włoską dzielnicą, tam pomimo zlikwidowania kilku przywódców, nadal istniała silna opozycja. Al Bolzano uciekł, nie udało się do końca złamać karku Byłej włoskiej rodziny.

Telewizor przekazywał na żywo informacje z Chińskiej Dzielnicy. Nie było wesoło, właśnie trwał pościg za kilkoma uciekającymi, którzy nie zważali nawet na podział jezdnia - chodnik. Byli ranni, byli zabici.
Drzwi do salony się otworzyły, do pokoju wszedł Nowak, miał trochę gorszy humor niż przed bankiem.
-Jak tam sprawy? – rzucił, czyszcząc stół z niepotrzebnych rzeczy – udało się?
-Komendant policji nie żyje – zaczął Nikita, podnosząc głowę – precyzyjny strzał, Slevin nie musiał poprawiać. Zadanie wykonane.
-Natomiast z Alem Bolzano gorzej – odezwał się Michaił, nalewając sobie do kieliszka – skurwiel miał materiały wybuchowe i przebił się do sąsiedniego budynku, kiedy my szturmowaliśmy jego melinę. To były sekundy i prawie nas rozjechał, kiedy wyskoczył swoim samochodem z garażu. Niestety zwiał. Potem sami musieliśmy zwiewać, bo przybyła policja. W Hepburn była zabawa, argumenty wystarczyły. Ewentualny sukces to taki, że udało nam się zlikwidować tego handlarza i kilku jego ludzi, Giuseppe czy jakoś tak.
-Tak, Giuseppe, w końcu ten skurwiel poszedł do piachu. – skwitował to krótko Nowak – Cholera szkoda że Bolzano zwiał, mimo że ciapciak i niezbyt rozgarnięty, nadal ma swoich tym mieście. Trudno. Trudno, mówi się trudno – zrobił przerwę. – Jutro postaram się zlokalizować Bolzano, może reszta rodzin mafijnych będzie coś wiedziała.
Wszyscy podnieśli głowy.

„O jakich rodzinach mafijnych on mówi?”

-Dzisiaj mniej więcej osiem godzin temu zmarł stary Bolzano, jutro jest jego pogrzeb – Nowak miał smutek w głosie – Z tego co wiem, to pojawi się kilka rodzin, między innymi z Liberty City, najpewniej ktoś z Empire Bay i innych, pewnie ktoś z North Liberty też wpadnie. Al Bolzano nie jest typem samotnika, będzie szukał miasta, w którym będzie nadal miał jakąś pozycję. Na razie nie chcę nic więcej mówić, ponieważ nie wiem. Choć obstawiam na North Liberty, stary Bolzano prowadził z tamtymi dużo interesów. Ale skończmy na razie ten temat, świętujmy póki jeszcze możemy, martwić się możemy dopiero jutro, dzisiaj nic już nie zdziałamy, zaraz pewnie pojawi się wojsko. Dlatego chcę zakończyć to spotkanie niewielkim prezentem.

Nowak położył na stole walizkę i ją otworzył. Robił to powoli, cisza potęgowała tylko dźwięk wydawany przez odskakujący zamek.
-Nie mogłem pozwolić, żeby Henderson utonął bez dodatkowego pożytku dla nas. Przez te kilka lat zgromadził niezły majątek. Nie mogłem pozwolić, żeby się zmarnował. Pojechałem do banku, w komputerach dwóch topielców znaleźliśmy numery kont i hasła, odebrałem gotówkę. Oto ona. Po 20 tysięcy dolarów. Na głowę. Dla każdego.

Chwycił jeden plik i po prostu rzucał każdemu, kto był na sali. To było wynagrodzenie, które przewyższało oczekiwania wielu, taka suma rzadko spada z nieba. I to pobrana z banku legalnie. No, prawie legalnie. Slevin Kelevra był zadowolony. Liczył na dziesięciokrotnie mniejsze wynagrodzenie. Dorian też nie miał powodu do narzekań. W jednym momencie był bogatszy o 20 kawałków. Był to emocjonujący wieczór. Dla Doriana Zibowskiego wszystko zaczęło się tego pamiętnego wieczoru, kiedy grał z Hendersonem w kasynie. A dla najemnika? Czy mógł przypuszczać, że jeden telefon od Nowaka, tego tajemniczego pracodawcy, wmiesza go w największą intrygę w historii tego miasta?

Oddziały Gwardii Narodowej mijały już rogatki miasta, Blackhawk zataczał kręgi, piloci wstępnie poznawali układ ulic. Kolumna rozdzieliła się, większe część z dwoma Bradleyami pojechał pod wschodni komisariat, reszta do tego w Levinton. Nowak opuscił towrzystwo, wraz ze szklankę whisky siedział na dachu i obserwował wjeżdzające ciężarówki z Gwardzistami w jasnych mundurach.

Stan wyjątkowy, jak w powieści Grishama.



THE END
Sesja jest zakończona i gotowa do przeniesienia do archiwum. Chciałbym jednak, żeby temat trafił tam dopiero za kilka dni, żeby jeszcze trochę powisiał wśród aktywnych sesji, żeby gracze mogli jeszcze dopisać coś od swoich postaci.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 16-11-2011, 20:45   #109
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin wyszedł z restauracji. Od razu wyciągnął telefon komórkowy, na liście kontaktów znalazł ten, do kogo chciał wykonać połączenie. Sara – dziewczyna z jego… Wyobrażeń o miłości? Nie wiedział, nawet za bardzo nie znał pojęcia miłość. Mimo to, do niej czuł jakieś wyższe uczucie.
Nacisnął zieloną słuchawkę. W słuchawce, dało się słyszeć sygnał wykonywania połączenia.
- Tak? – dało się słyszeć.
- Hej Sarka, pakuj się. Jedziemy na wakacje.
- Co? Ale skąd? Nie stać nas… Dokąd? – dziewczyna wydawała się skołowana.
- Nieważne gdzie, gdzie tylko zachcesz. Mogą być nawet Hawaje, mogą być Wyspy Kanaryjskie. A może nawet tu i tu. Będę u Ciebie jutro rano, bądź spakowana.
- Ale jak…? Dokąd.
- Wolisz góry czy morze?
- Eee… To i to jest ok.
- Dobra, jutro rano zabieram Cię do Australii, do jutra.
Rozłączył się, nie dając Sarze nawet się przeciwstawić, ale znał ją. Wiedział, że ulegnie. Lubiła szaleństwo. Lubiła Slevina. A on lubił ją.

Mimo kordonów wojska, został wzięty za cywila i tylko ruch dla zmotoryzowanych był iście utrudniony. Mimo wszystko, dał radę przebić się do zaniepokojonych sytuację za oknem ludzi w biurze turystycznym oraz dodzwonić się na lotnisko, gdzie złożył rezerwację na dwa bilety do Sydney, na jutrzejszy, popołudniowy lot.
Odwiedził też swoich znajomych, którym zapłacił za pomoc w jego problemach. Za naprawę samochodu, za morfinę, za amunicję… Za wszystko, co wisiał lub mu czego brakowało.
Wieczorem już, siedział w mieszkaniu, w swoim fotelu. Z puszką piwa w ręce i pieczenią w piekarniku. Czekał aż Sara spostrzeże, że w jego oknie świeci się światło i przyleci tu z pytaniami. Tak też się i rzeczywiście stało.
Skończyli na kolacji, na łóżkowych igraszkach, obudzili się rano. Wpadli tylko po Sary walizkę którą przezornie jednak spakowała. Mimo krzyków jej matki, które Slevin uciął jedną, celną pyskówką.

Kilka miesięcy później, wrócili z wakacji jako Pan i Pani Kelevra. Zamieszkali daleko od zgiełku miasta, na przedmieściach Great City. Przeszłość Slevina wyszła na jaw, lecz Sara myślała że to przeszłość i tylko przeszłość. Myliła się.
Po co rezygnować z czegoś, w czym jest się tak dobrym?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 16-11-2011, 21:24   #110
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Świt następnego ranka był zimny i jasny. Białe promienie przebijały się przez cienkie, rozmyte przez wiatr chmury.

Mitzi zaparkowała swój samochód w zaułku obok kawiarni i zamknęła go pilotem. Stara kadilak z lat sześćdziesiątych. Pamiątka po świętej pamięci mężu.

Mało kto pamiętał Atlasa May, biznesmena, człowieka w czepku urodzonego i szarą eminencję dbającą o to by wojny gangów za bardzo nie dotykały ludzi żyjących w jego dzielnicy. Nikt nie wiedział że właśnie jego testament ochronił wielu ludzi w czasie walk ulicznych na przestrzeni ostatniej dekady.

Mitzi o tym wiedziała. Dorian też. To wystarczyło. Atlas zginął prawie dziesięć lat wcześniej, zastrzelony na ulicy którą tak bardzo chciał chronić.

Mitzi westchnęła bez szczególnej głębi, sięgnęła do torebki i weszła do restauracji przez tylne drzwi. Kucharz zwyczajowo posprzątał wszystko na błysk a dziewczyny dzień wcześniej uszykowały listę rzeczy do kupienia. Po tej burdzie kobieta na spodziewała się klientów.

Zamarła, zdejmując płaszcz. W powietrzu unosił się znajomy zapach drogiego tytoniu i wody kolońskiej.

Mitzi ostrożnie otworzyła drzwi do sali i z zaskoczeniem spojrzała na stojącego przy oknie Zibiego. Nie miała zielonego pojęcia jak dostał się do środka, ale w tej chwili nie było to istotne.



Miał na sobie swój słynny, czerwony garnitur a na głowie kapelusz. Cygaretka kopciła się lekko, trzymana luźno pomiędzy wargami mężczyzny. Coś się zmieniło. Mitzi czuła to, patrząc na stojącego w promieniach słońca przyjaciela.

Westchnęła i oparła się ramieniem o próg.

-To już koniec, Zib?

Szuler uśmiechnął się jak wilk, zdjemując z głowy kapelusz.

-Nie... To dopiero początek.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172