Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2011, 20:53   #362
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Strażnica Wschodu, Prowincja Shinda, terytorium Klanu Kraba; 15 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114. poranek

Sen nie przyniósł ulgi, a jedynie przestrogę.
Fukurou był sam... Bushi którzy dzielili ten sam los za murem, tutaj podążają, każdy swoimi ścieżkami.
Dzieli ich zbyt wiele, choć... niewątpliwie najwięcej dzieliło Kraba i Smoka od Skorpiona.
Ale nawet i Akito-san miał własne problemy, którym Mirumoto nie mógł zaradzić i z którym młody Krab musiał sobie radzić sam.
Fukurou zaś nie chciał obarczać Hidę swoimi kłopotami, a Bayushi okazał się wyjątkowo kiepskim doradcą. Delikatnie rzecz ujmując.
Młody Smok był sam, wokół jego rodziny, krąg wrogów się zacieśniał. A sytuacja nie poprawiała się wraz nadejściem.

Po przebudzeniu przez chwilę samuraj wpatrywał się w sufit, nie wstawać. To była ciężka noc, po ciężkim dniu. A perspektywy na dzień dzisiejszy nie były optymistyczne.
Jednakże Fukurou nie mógł długo leżeć. Samodyscyplina wpojona mu przez dziadka wymuszały działania.
Wstał i ubrał się z trudem, starając się nie rozmyślać o koszmarach. I o zaciskającym się wokół niego kręgu... wrogów.
Która była godzina? Nie był pewien.
Pozostało się pospiesznie przygotować w nadziei, że się nie spóźnił za bardzo.
Ograniczyć ubiór do zwykłego kimona, zbroję pozostawiając w pokoju. Wisiorek z jadeitową sową spoczywał na szyi, daisho zostało zatknięte za obi wyszywane w jednorożce.

Rozejrzał się po swym arsenale i wybrał łuk oraz strzały. Trening w łucznictwie jest dobrym pomysłem. Wszak do Shinomen miał już niedaleko. A i taki trening wymagała opuszczenia zamku. I dobrze... Z tutejszym dojo wiązały się złe wspomnienia. A i zapomniał powiadomić odpowiednie osoby o... przelanej tam krwi.
Z smutkiem stwierdził, że po prostu zapomniał o tym wspomnieć shugenja. No cóż, będzie miał ponowną okazje dzisiaj. Bo choć zamierzał trenować łucznictwo i zjeść posiłek, to na pierwszym miejscu był spotkanie Kuni Haze Noboru. I śledztwo.
Dlatego uzbrojony w łuk, ruszył właśnie do lazaretu.

A w drodze do niego...

To nie mogła być prawda. To nie było możliwe. Choć rozum i logika odrzucały taką możliwość, to jednak serce mówiło co innego.
Kasumi? Tutaj?
To musiała być ona. Wszak wszędzie rozpoznałby te kaskadami opadające na plecy czarne lśniące włosy, wszędzie rozpoznałbym tą sylwetkę. Mimo, że to niemożliwe, mimo że to pozbawione sensu, Fukurou chciał wierzyć, że ta rozmawiająca z jakimś Krabem dziewczyna w wieśniaczym kimonie to Kasumi.
Aż do czasu, gdy zaśmiała się. To nie był jej śmiech. Kasumi tak nie chichotała. Gdy się odwracała bokiem do Fukurou kierując się do Wierzbowego Światu, Smok już wiedział że to nie ona. A widok twarzy tylko to potwierdził.
To nie była Kasumi. Owszem, posturę i włosy miała identyczne, ale ruchy i twarz, były obce.
Dziewczyna była śliczna, ale miękkie rysy twarzy i nieco powolne delikatne ruchy w niczym nie przypominały Kasumi. Ot, była podobna do owej bushi Jednorożca.
Ale, tylko podobna. I nic więcej.
Niemniej wystarczająco podobna, by Smok zaczął rozważać, czy nie odwiedzić tutejszego Wierzbowego Świata. Po tym jak spotka się z Kuni-san i dopilnuje, by śledztwo szło dobrym torem. Jak już poćwiczy kyudo*. Jak już zje posiłek. Jak już poszuka bezpiecznej i szybkiej metody przedostania się przez Shinomen Mori. Jak już porozmawia z Akito...
Fukurou miał wiele planów i zadań do wykonania. A Wierzbowy Świat był odległym punkcie na jego liście miejsc do odwiedzenia, w tej zapomnianej przez Klan Kraba twierdzy.



*kyudo- sztuka strzelania z łuku
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline