Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2011, 22:33   #99
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
W burmistrza

Lars aż parskną na opis Iskarioty autorstwa Mierzwy i do razu odpowiedział za burmistrza.

- Chędożony w dupę sodomita, tyle wam o nim powiem. On do siebie tylko tych dwóch dopuszcza, więc nic o nim nie wiemy, bo choć próbowałem w jego pobliżu kilku sowich umieścić, to nic z tego nie wyszło. Na pewno ma swoje tajemnice, ale dobrze ich pilnuje. Jak ci dwaj go posuwają w zadek albo sprowadzają mu panienki, to robią to tak, że nikt nie widzi.

- Z atakami to było różnie. Na początku kiedy Bestia atakowała rzadziej, to i po tygodniu albo po dwóch dopadała kogoś o kim wspomniał w swych kazaniach. Teraz jest gorzej. Greg, jeden ze strażników, których wysłaliśmy z Achermanami język miał niewyparzony i parę dni wcześniej w karczmie głośno powiedział to, co wszyscy inni myśleli, tylko bali się na głos powiedzieć. Był już paru głębszych i pomysły miał jak wy, mości krasnaludzie. Też chciał kilku chłopa zebrać i z Iskariotą zrobić porządek.

- Na dzień przed tym, jak zagnaliśmy chłopów na pole Iskariota prawił o „tych co bożych wybrańców obrażają i prawdziwa wiarę lżą swoim gadzim językiem” Nie wymienił go z imienia, ale każdy widział o kogo chodziło. Następnego dnia był już martwy, razem z Achermanami. Jak więc widać, nie ma na to reguły, poza tym, że jak na razie to pewnik i wyrok. Panienka Klara nie powinna się samotnie oddalać, bez kilku dobrze uzbrojonych towarzyszy. Dla własnego dobra... Choć wiedzieć gdzie potwór uderzy, to spora przewaga i zasadzkę jaką urządzić można... -


- Lars! - Lipke aż podskoczył z krzesła po słowach starego łowczego - Co ty mówisz?! Nie możemy narażać życia Panienki Klary! -
- Po tu tutaj właśnie jest! - odwarknął się łowczy - Ona i cała reszta. By ubić potwora. Bez narażania życia, się tego zrobić nie da. -

Ciężką atmosferę jaka zapadła przy stole przerwało pytanie Gislana i jedynego w towarzystwie elfa. Pierwszy odezwał się burmistrz.

- Czarni Prorocy, to właśnie Isakriota i dwójka jego pomocników. Tak są znani i w obozie i w mieście. O nikim innym nie wiem. Początkowo to ludzie ich tak nazwali, ale widać musiało spodobać im się na tyle, że z czasem sami względem siebie zaczęli używać tej nazwy. -

- Co do wrogów zaś, to cóż, jak jest się na takim stanowisku jak moje, trudno mieć świetne stosunki ze wszystkimi. Pewnie jest paru takich, co za mną nie przepadają, ale nie sadze aby ktoś mógł się posunąć, do czegoś takiego... –

- Kurwa mać, Lipke, jak cię szanuje za zbudowanie tego wszystkiego, tak czasami głupi jesteś jak but – Lars zrugał gospodarza - A nasz serdeczny przyjaciel von Kytke i jego przydupas Shum? Co uważasz, że po tym wszystkim siedzą sobie spokojnie w swoim zamku, przegryzając orzeszki? Gadaj, jak to było, bo to może dla nich ważne. -

Lipke zaczerwienił się jak burak, ale posłuchał polecenia.

- Parę lat temu, będzie może z osiem, nasze miasto nie wyglądało jak teraz. Ba, nawet nie było miastem. Całe te ziemie były we władaniu wspomnianego Ser Steffana von Kytke. Ja byłem wtedy ledwo właścicielem karczmy w małej osadzie Ostermak. Odziedziczyłem ją po ojcu i jak wróciłem z wypraw, na których był i Lars i nasz wspólny znajomy von Antara, postanowiłem zając się interesem. Nie będę was zanudzał szczegółami, ale to co zastałem napełniło me serce bólem. Von Kykte, mówiąc oględnie nie był dobrym gospodarzem. Ludziom żyło się tragicznie, wszędzie panoszyły się jakieś typki z pod ciemnej gwiazdy a wszystkim kręcił niejaki Joahim Shum. Shum był, a przynajmniej kazał się nazywać, kupcem. Miał w mieście burdel, w tym samym miejscu gdzie teraz jest karczma u Protta. Choć nie pochwalam tego typu działalności, to nie jest to nielegalne. Problem w tym, ze Shum nie prowadził tam tylko... usług negocjowanego afektu. Ostermak stało się centrum bezprawia, przemytu a nawet gorzej. Nigdy nie udało nam się tego udowodnić, ale prawdopodobnie Shum handlował też zwłokami a nawet żywymi ludźmi. Po okolicy krążyły opowieści o porywaniu ludzi, nawet noworodków i ich odsprzedaży wygnanym z kolegium magistrom, czarnoksiężników lub kultystom chaosu. Osada stała się miejscem handlu najdziwniejszymi rzeczami, z których tylko nieliczne były legalne. Von Kytke oczywiści dostawał od tego udział, toteż dawał Shumowi pełną ochronę.

- Razme z Larsem wykorzystaliśmy nasza znajomość z Magnusem, jego wpływy i pieniądze, aby dobrać się von Kytkemu do skóry. Udało nam się, bo sam Kytke był dużo mniej ostrożny niż Shuma i miał sporo na sumieniu. Skończyło się na tym, że musiał oddać Ostermak i okolice a Magnus wystarał się dla nas o statut wolnego miasta. Ja zostałem burmistrzem i skończyłem z Shumem i jego interesami. On sam zresztą ulotnił się wcześniej. Uciekał w pośpiechu i przejęliśmy większość jego majątku. Dzięki tym funduszom udało nam się zbudować miasto niemal od postaw. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, aż do teraz... -


Lipkę zasępił się wyraźnie a inicjatywę przejął Lars.

- Von Kytke zachował tylko swój zamek i jego najbliższe okolcie, skąd od tamtego czasu nie wyściubia nosa. Nie mamy stamtąd wieści od dobrych paru miesięcy. Kiedy jasne stało się, że zbliża się horda Chaosu, wysyłam tam posłańca. Co prawda Kytke wzbudza u mnie odruch wymiotny, ale w takich okoliczności nawet z nim byłem gotów połączyć siły, aby przetrwać. Niestety, posłaniec nie został nawet wpuszczony za bramę. Usłyszał jedynie, że ze zdrajcami i buntownikami Kytke nie rozmawia. Kiedy wysłałem wieści, że horda nas ominęła i wysyłamy wojsko na pomoc Imperatorowi, odpowiedz była taka sama. Nie wiem czy sam Kytke wsysał jakąś pomoc, ale wieści i rozkazy dotarły do niego na pewno. –

- Szczerze mówiąc, jeśli miałbym kogoś podejrzewać to właśnie jego, ale znam te gówno z nogami i wiem, że niebyły zdolny wymyślić czegoś takiego, ani tym bardziej tego sfinansować. Przynajmniej nie sam... W każdym razie my na jego zamek nie mamy wstępu i nic się nie dowiemy. Być może wam się uda, jeśli uznacie to za stosowne. -
 
malahaj jest offline