Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2011, 02:09   #36
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Sihas i Aleena

Sytuacja nie była za ciekawa. Sihas doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia, które na nich czekało. Jeżeli w ich wersjach znajdzie się chociaż jedna niezgodność to ich życie skończy się wyjątkowo szybko. A na pewno jego.
- Może to zbędne przesłuchanie zaczęlibyśmy od tego, że mnie rozwiążecie, sir? Te pasy raczej nie sprzyjają swobodnej konwersacji... Sądzę, że nasza towarzyszka też jest nieco spięta zaistniałą sytuacją... Chociaż może nie tak dosłownie jak ja - Prychnął - Chcielibyście raczej usłyszeć PRAWDZIWY obraz sytuacji, prawda? A te więzy mnie trochę krępują...
Chciał kupić obojgu nieco czasu. Postanowił dawać towarzyszce dyskretne znaki, jednak im dłużej ciągnąłby tą grę, tym większe prawdopodobieństwo iż wrogi dowódca się zorientuje (jeśli tego już nie zrobił).
Chcieli otrzymać od nich obraz sytuacji? Czemu akurat od nich? Czy nie przeżył nikt z Triumwiratu? Czy nie przetrwali inni? Nie dostali od nikogo jasnego obrazu sytuacji?
Aleenie nie podobało się to wszystko, szczególnie że leżący na drugim łóżku mężczyzna, został skrępowany pasami, zupełnie jakby obawiano się, iż może stanowić zagrożenie. Jeżeli wszystko miało być jedynie złożeniem zwykłego sprawozdania, skąd obawa o reakcję?
Siostra była rada, że mężczyzna postanowił pierwszy zabrać głos. Oczywiście, tak jak mówił, była spięta całą sytuacją. Postanowiła na razie nie odzywać się, czekając na reakcję dowódcy i wsłuchując się w to, co miał do powiedzenia jej partner w niedoli.
Szturmowiec przekrzywił głowę. Obydwoje mieli wrażenie, że komunikuje się z kimś przy użyciu kom-złącza.
- Zalecenie medycznego serwitora. Rozległe obrażenia wewnętrzne i krwotok podżebrowy. Jak tylko minie działanie leków przeciwbólowych, poczujecie się jakbyście byli pokrojeni, bo byliście. - stwierdził pełnym insynuacji głosem.
- Prawdopodobnie czeka pana kolejna operacja, kapitanie... - odparł podchodząc do jego łóżka i klękając obok - Przed tym momentem koniecznie potrzebujemy tych informacji.
Mówił przekonująco. Najpewniej w to wierzył, ze względu na ich rodzaj posługi wobec inkwizycji. W równym stopniu zdawał się sugerować zaistnienie tej opcji. Wpatrzony był w kapitana, jednoznacznie wzrokiem wyrażając, iż oczekuje natychmiastowej reakcji.
Aleena słuchała słów dowódcy z podejrzliwością. Krwotok podżebrowy? Rozległe obrażenia wewnętrzne? To po prostu nie miało sensu. Z tego co pamiętała, zaczęła się dusić, a podawany tlen oraz ból w płucach, zdawały się potwierdzać wersję. Jeżeli po już zatraceniu kontaktu z rzeczywistością nie przybyło więcej demonów, które po prostu po nich przebiegły, te obrażenia raczej nie miały szansy zaistnieć. Na dodatek, gdyby kapitan był już operowany, to na pewno nie wciśnięto by go ponownie w mundur.
Nie miało to jednak znaczenia.
Siostra spojrzała na Sihasa, zastanawiając się co ten wymyśli w odpowiedzi. Jej wzrok wyrażał dobitnie, jak bardzo daje wiarę wyjaśnieniom. Czemu ten dowódca tak kręcił?
- Mhm... - Sihas zamyślił się. Rozliczne obrażenia wewnętrzne i krwotok podżebrowy. Medycyna raczej go nigdy nie ciągnęła, ale to wydawało mu się co najmniej... Śmieszne. Potwierdzała to też mina jego towarzyszki.
“W co on gra... “ Ale cóż, jeśli chce się tak bawić, to Sihas z chęcią do niego dołączy.
- Jaki krwotok? Jakie obrażenia wewnętrzne? Jaka operacja? - Przybrał przerażoną minę. - Ja mam za chwilę udać się na stół operacyjny, a Pan chce ze mną porozmawiać od tak? A jeśli coś pomieszam? A jeśli to co powiem minie się z tym co powie siostra? - Starał się, aby w jego głosie dało się wyczuć narastającą histerię i liczył na to, że siostra zrozumie o co mu chodzi. - Wy to zawsze wiecie w jakich warunkach prowadzić przesłuchanie... Krwotok... Czy to coś poważnego? Czy nic mi nie będzie? Powiedział Pan to wszystko tak, jakby istniało jakieś ryzyko niepowodzenia... Proszę niech Pan mi powie prawdę! - Wlepił przerażone spojrzenie w przesłuchującego go mężczyznę.
Szturmowiec przekrzywił głowę, po czym wstał prostując się. Skinął głową.
Sihas przysiągłby, że diabeł za tą cholerną maską się uśmiechał.
- Rozumiem. Cóż, nie znam szczegółów. Jak tylko obecna tu - odwrócił głowę do siostry Medalae - udzieli mi odpowiedzi pójdę i zawezwę serwitorów medycznych. Nie będę kapitana kłopotał.
Obszedł łóżko, na którym spoczywała siostra i klęknął obok, cały czas mając Sihasa w polu widzenia. Zza wizjerów nie dało się wręcz stwierdzić, na kogo lub na co patrzył.
- Pani... to absolutnie kluczowe i bardzo ważne. Muszę usłyszeć od pani szczegółowy raport. Im szybciej, tym szybciej będziemy mogli podjąć szczególne działania i sprowadzić kogoś, kto uśmierzy jego ból. Jednakże moim obowiązkiem jest dowiedzieć się, co tam zaszło z pani ekspertyzy. - wyjaśnił łagodnie. Vox-głośniki nadały jednak jego głosowi pełnego groźby charakteru, jakby uspokajać ją przemową próbowała jedna z istot którą widziała... wtedy.
Aleena uniosła się wyżej, wciąż oparta na poduszce, ale co chwila zerkała na Sihasa z lekarską troską. Zdjęła z twarzy aparat tlenowy i zakrztusiła się delikatnie, nowym powietrzem. Spojrzała na klęczącego obok szturmowca.
- Za pozwoleniem, wolałabym najpierw zbadać stan kapitana. - zerknęła z dezaprobatą na krępujące Sihasa pasy - Nie wiem kto wpadł na pomysł krępowania go, skoro jest z nim aż tak źle. Jakikolwiek ucisk może spowodować tylko większe obrażenia oraz ból, dlatego jako oficer medyczny wnoszę o niezwłoczne usunięcie tych pasów, dla dobra hospitalizowanego. Przedstawiona diagnoza jest nieprecyzyjna i stawia wiele pytań ważnych z punktu medycznego, na które muszę niezwłocznie odpowiedzieć. - mina Siostry wyrażała sporą dozę determinacji - Jak tylko skończę oględziny, z wielką chęcią przedstawię moją ekspertyzę.
W płucach ponownie rozpłonął intensywny ból, będący jednak tylko echem dawnego doświadczenia - sprzed utraty przytomności. Szturmowiec wyraźnie zerknął na Sihasa.
- Nasi ludzie umierają w tej chwili w przedziale więziennym, prowadząc bezowocne poszukiwania członków Triumwiratu. Wiemy z rejestru bezpieczeństwa pokładu więziennego, że siostra tam zeszła, a nie przypałętała się później. Znaleźliśmy was. Proszę tylko mi to opisać, pokrótce i będzie siostra mogła badać kapitana Blinta, ile dusza zapragnie. Obecnie nie mogę go wyzwolić. Dodatkowe względy bezpieczeństwa... - zawahał się - przy jego wyjątkowym stanie.

- Jest całkiem litościwy. Próbuje dać jej nadzieję, zamiast ją zabić dla ostrożności. Szkoda. - stwierdził Tal, leżący w łóżku naprzeciwko Sihasa... i tylko przezeń widziany, jak zdawał sobie sprawę Sihas. - Przynajmniej ty wkrótce umrzesz. Nie mogę się doczekać naszego ponownego spotkania.

Szturmowiec kręcił, nie było żadnych wątpliwości. Poszukują członków Triumwiratu? Siostra pamiętała Mentamalesa, którego szybka akcja uratowała jej życie, nie wyglądającego na kogoś, kto ma zaraz umrzeć. Pamiętała uśpioną Coirue w rękach Ardora. Jedynie Inkwizytorka z Ordo Hereticus...
Mimo wszystko jakoś nie mogła wierzyć szturmowcowi. Jeżeli miałaby stawiać, prędzej obstawiłaby, że to właśnie Mentamales przeżyje, czy nawet chroniona przez Szarego Rycerza Coirue, niż ona czy Sihas. Na dodatek... Czy nie widziała szturmowca?
- Nie jestem najlepszą osobą, do składania raportów sytuacyjnych. - odpowiedziała - Większość mojej uwagi poświęcona była monitorowaniu stanu Inkwizytor Coirue, który choć stabilny, nie mógł obejść się bez pewnej dozy ostrożności. - ostrożności, którą teraz Siostra wolała skierować na przesłuchującego szturmowca - Nie jestem w stanie określić co się stało z Triumwiratem, jako że sama na wskutek oparów straciłam przytomność. W pewnym momencie rozdzieliliśmy się z Inkwizytor Koln, która dopóki byłam świadoma, nie dołączyła do mnie. Inkwizytor Coirue pozostawała pod opieką Paladyna Szarych Rycerzy, zaś Inkwizytor Mentamales, z pobieżnej ekspertyzy medycznej skupiającej się jedynie na wzrokowej analizie, choć trochę oszołomiony, wydawał się być w dość dobrej formie.

- Moja śmierć będzie ciekawym urozmaiceniem, nie sądzisz? – Powiedział cicho. – I tak widziałem jej już za dużo… Rozumiem, że w razie czego mogę liczyć na ciepłe powitanie? – Prychnął.

Żołnierz obejrzał się w stronę skrępowanego kapitana Blinta, po czym znowu spojrzał na siostrę.
- Tyle jeżeli chodzi o konieczność unieruchomienia go. I... jakby... - zawahał się, rozmyślając.
Podniósł głowę po dłuższej chwili. Zerknął na sufit i na kolejne ściany, jakby walcząc ze sobą.
Potem szybkim ruchem chwycił rękę siostry Medalae tuż powyżej venflonu. Drugą ręką ścisnął silnie zwisającą obok aparatu oddechowego kroplówkę.
Ból nie był tak przejmujący jak w płucach, ale znaczny.
- Mów. - wyraził się grobowym tonem żołnierz.
- Zdajesz sobie sprawę, że on mówi do ciebie...? - zagadnął Sihasa Tal.

- No co Ty nie powiesz... Bystrzak... - Rzucił cicho z przekąsem - Zostaw ją w spokoju. - Powiedział głośniej - Usłyszałeś już jak było naprawdę, czego chcesz więcej? Jak zapewne wiesz części wydarzeń z nieznanych nam dokładnie przyczyn nie jesteśmy w stanie zrelacjonować... - Postanowił grać w otwarte karty - Jednak ty nadal drążysz. O co naprawdę ci chodzi?
Aleena zacisnęła zęby, kiedy szturmowiec postanowił przestać bawić się z nimi i zastosował mniej przyjazne metody. Przemknęło jej przez myśl, aby zaaplikować mu teraz sporą dawkę środka usypiającego... Tylko co dalej?
Na szczęście Sihas postanowił włączyć się do gry. Siostrę Madelae nie obchodziły teraz słowa, jakie wypowiedział on do powietrza- póki był po jej stronie, póty nie interesowały ją takie sprawy. Skrzywiła się, gdy ból ją ogarniał, patrząc uważnie na ich “oprawcę” oraz analizując jego reakcje. Była gotowa, wolną ręką z implantem zrealizować swój zamiar, jeżeli sprawy przybrałyby wręcz dramatyczny obrót i mogły zakończyć się tylko w jeden sposób. Na razie jednak czekała na odpowiedź szturmowca, sama nie komentując słów kapitana, chociaż wyraźnie była podobnego zdania, co i on.
Wobec milczenia Aleeny i słów Sihasa, podwładny inkwizycji nie spuszczał wzroku z siostry. Ścisnął kroplówkę ponownie, mocniej, po czym puścił, sięgając po igłę... z pokrowca na udzie wydobył wcześniej przygotowaną ampułkę.
- Mów. Odkąd jesteś na pokładzie więziennym. - stwierdził nie precyzując przez zastosowany czas płci, a więc rozmówcy, jednoznacznie nie wyrażając się do żadnego z nich. - Od tego zastrzyku cierpieniom można ulżyć tylko na jedną metodę. I nie zawaham się tego użyć, jeżeli zostanę zmuszony.
“Nie ma to jak umiejętność perswazji” - Pomyślał Sihas. Chociaż, kiedy by się tak zastanowić to armia imperialna chyba nigdy nie słynęła z subtelności.
- Przybyłem tutaj wraz z oddziałem szarych rycerzy... Jakiś czas temu. Trudno mi to dokładnie określić, sam nie wiem ile tutaj przeleżeliśmy. Wszystko wydawało się oczywiste. Triumwirat był w niebezpieczeństwie, a my byliśmy ekipą ratunkową. Co prawda większość moich byłych towarzyszy już nie żyje... Ale to chyba nie ma teraz znaczenia.
Aleena skrzywiła się, kiedy szturmowiec silniej ścisnął kroplówkę, ale nie wydała żadnego odgłosu bólu. Przyglądała mu się zimno, kiedy ten postanowił użyć innych metod, aby przekonać ich do dalszego opisu sytuacji. Powiedział, że nie zawaha się go użyć... Siostra natomiast nie zawahałaby się bronić, jakkolwiek byłaby to ciężka obrona. Nigdy się nie poddawać.
Odczekała, aż Sihas zakończy swoją opowieść, po czym chcąc nie chcąc, sama musiała się odezwać.
- Zostałam przydzielona jako medyk - “i oprawca” przeszło Aleenie przez myśl - do wspólnej świty inkwizytorskiej i wraz z Triumwiratem i Paladynem Szarych Rycerzy, udaliśmy się na pokład więzienny. Kapitan ma rację- Triumwirat był w niebezpieczeństwie, chociaż nie jestem w stanie określić jakie przyczyny sprawiły, iż cały pokład pogrążył się w zamęcie. Spotkaliśmy się w jednym z korytarzy z ekipą ratunkową, dowodzoną przez kapitana, która za cenę własnych istnień broniła Triumwiratu.
Szturmowiec skinął głową, jakby uspokojony. Wrzucił strzykawkę do pokrowca i go zamknął, zapiął także kaburę od pistoletu.
- Przed czym bronili Triumwiratu? - zapytał, wciąż klęcząc obok niskiego łóżka Aleeny i wpatrując się... najpewniej w jedno z nich.
- Nie powiedziano nam. Ruszyliśmy w ciemno... Jak zwykle zresztą. Taka robota - tutaj nie zadaje się zbędnych pytań - Prychnął - Zresztą sam zapewne o tym doskonale wiesz.
- Moi przełożeni umierają w tych ciemnościach! - rzucił szturmowiec. - Moi podkomendni, moi towarzysze broni! Musieliście COŚ widzieć! Siostro, musiałaś widzieć wroga! Jeżeli będziemy wiedzieli, z czym walczymy... zresztą, po prostu to powiedz! - nieomal krzyknął do Aleeny.
Aleena nie wiedziała... Nie miała pojęcia do czego zmierza ten szturmowiec, do czego zmierzają pytania. Siostra nie wiedziała ile czasu już męczyła się wraz z kapitanem ani ile to jeszcze potrwa. Nie wiedziała także, ile powinna powiedzieć, tak naprawdę. Wolała trzymać się ogólników.
- Było tam ciemno. - odpowiedziała spokojnie, ale dobitnie - Ciężko mi powiedzieć co lub kto naprawdę atakowało. Zamęt na pokładzie szybko ogarnął jego całość. Cokolwiek wciąż się tam czai, potrafiło dać radę oddziałowi kapitana i kilku Szarym Rycerzom, oraz poważnie zagrozić reszcie.
 

Ostatnio edytowane przez Zell : 18-09-2011 o 14:54.
Zell jest offline