Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2011, 02:44   #37
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Żołnierz wstał, prostując się.
- Triumwirat zdecyduje o waszym losie. Pomóż kapitanowi Blintowi na ile możesz, siostro... - nieomal wypluł z siebie - Masz kwadrans, potem idziecie prosto do inkwizytorów bez względu na wasz stan. Nie odpinałbym jednak pasów z głównego podejrzanego o ten cały burdel. Z pewnością słyszałaś kiedyś, jak opętani słyszą głosy w swojej głowie... - stwierdził, po czym ruszył prosto do wyjścia by zniknąć za kotarą.

Aleena zmrużyła oczy, ale nic nie odpowiedziała. Główny podejrzany? To wszystko zaczęło się o wiele wcześniej, niż kapitan wraz ze swoim oddziałem, dotarł im na ratunek. Oczywiście, opętani słyszą głosy, ale... istniały też inne, medyczne wytłumaczenia podobnych zjawisk, chociażby wszelkie urazy głowy. Siostra jak na razie, wolała nie rozstrzygać kto ma rację.

Odrzuciła na bok maskę tlenową, po czym odłączyła się od kroplówki, oraz wyjęła wenflon. Nie czuła się tak, jakby miała bez tych dwóch rzeczy zaraz umrzeć, szczególnie że i tak czekało ją spotkanie z Inkwizycją. Zakręciło jej się delikatnie w głowie, a płuca ponownie rozpalił ból, jednak Aleena miała już przed oczami nowe zadanie. Podeszła do łóżka Sihasa, najpierw pobieżnie oglądając kapitana, później sprawdzając jego puls, rozszerzenie źrenic...

- Czy czujesz ból, kapitanie? Jeżeli tak- umiejscow go i opisz mi. - zaczęła delikatnie uciskać żebra, szukając złamań czy pęknięć. Krępujące Sihasa pasy, wyraźnie ją irytowały.

Kapitan odkaszlnął.
- Jeżeli powiem, że boli mnie wszystko to raczej nie pomoże w wystawieniu dokładnej diagnozy, prawda?

Nadal nie mógł uwierzyć w to co usłyszał przed chwilą. On głównym podejrzanym? To jakiś bezsens... A i dziwny zbieg okoliczności. Teraz jedynie zastanawiało go co o słowach szturmowca sądzi jego towarzyszka. Nie zdziwiłby się, gdyby uwierzyła tamtemu. On faktycznie w całej tej sytuacji był osobą, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze.

- Nie. Nie pomoże. - zatrzymała wzrok przez moment na starych bliznach na nadgarstkach, po czym zaczęła sprawdzać stan czaszki kapitana. Wszystko poszłoby o wiele łatwiej, gdyby miała przy sobie swój okular... - Czy cokolwiek boli bardziej? Jesteś poturbowany, kapitanie, ale mnie interesują bardziej możliwe obrażenia wewnętrzne, w które ciężko mi uwierzyć, ale jako medyk muszę wykluczyć wszelkie możliwości.

Pasy cię cisną... Masz zaburzone krążenie. Nie możesz... nie możesz przecież pozwolić, bu zaburzony był przepływ krwi...
Tal... słyszał wyraźnie słowa towarzysza, jako własne myśli. Echo wspomnień, albo po prostu jego własna intuicja. Może jakaś cząstka, która tu pozostała... Pożera strach i ból.

Sihas poświadomie wiedział, że tym razem Tal chce mu pomóc. Albo chciał, żeby tak myślał.

- Gorzej chyba być nie może... Dodatkowo te pasy. Strasznie mnie cisną. Czuję jak krew niedopływa do części członków. Uwierz mi - Zaśmiał się cicho - Strasznie niewygodne... Ale obrażeń wewnętrznych chyba nie mam, z resztą trudno to teraz mi ocenić...

Aleena nie odpowiedziała od razu, skupiona na sobie tylko zrozumiałych, drobiazgowych badaniach, jakie mogła przeprowadzić w tym momencie. Wtedy też Sihas mógł jej się po raz pierwszy przyjrzeć dokładniej, jako że wcześniejsze okoliczności nie sprzyjały obserwacji. Białe, dość krótkie włosy, prawie całkowicie zasłaniały kapitanowi brązowe, uważne oczy Siostry. Wyglądała na kobietę dość drobną i niepozorną, chociaż może sprawiała takie wrażenie przez noszoną tunikę dla pacjentów- chyba każdy wyglądał w nich tak, jakby miał niedługo zjednoczyć się z Imperatorem. Kiedy odwróciła w pewnym momencie głowę, Sihas dostrzegł tatuaż tuż pod lewym okiem, jaki posiadały członkinie Adepta Sororitas. Jednakże, to nie on był najbardziej interesującym elementem. Lewa ręka Aleeny, od łokcia w dół, wydawała się być nieco inna... Posiadała kolor skóry, jednak nie komponowała się całkowicie z naturalnym odcieniem, jaki miała Siostra, a do tego nie było widać w niej żadnych żył, natomiast w nadgarstku, wyraźnie było coś ukryte... Przez warstwę prześwitywały ampułki?

Aleena przysunęła lewą dłoń do dłoni kapitana. Z jednego z jej palców wysunął się skalpel, błyszcząc odblaskiem czystej i sterylnej stali chirurgicznej. Nie mówiąc nic, nakłuła jego ostrzem, palec Sihasa, po czym najwyraźniej zadowolona z efektu pokiwała głową.

- Nie wątpię... - odpowiedziała w końcu, sprawdzając jak silnie skrępowany jest Sihas, wyraźnie zastanawiając się nad opcją wyswobodzenia go, ale nie mogąc się zdecydować - Parszywy... Triumwirat ma się dobrze. - mruknęła, jakby do siebie.

Proś, błagaj, powiedz, że nie czujesz nóg... Nogi ci wystarczą... spójrz tylko na jej skalpel!

- Aua… To nieco zapiekło, wiesz? – Rzekł wpatrując się w krew, która powoli wypływała z nakłucia na palcu. Nie podobało mu się bycie związanym. Nigdy nie lubił, gdy coś go krępowało. Kochał wykorzystywać swoje umiejętności, a to mu w tym przeszkadzało. Musiał coś wymyślić, jakoś nakłonić siostrę, żeby mu uwierzyła. Tylko jak...

Zapytaj ją, Sihas... Zapytaj ją... Co wtedy naprawdę widziała, w ciemności ale i w blasku. Czy też widziała... Te istoty. Demony. Chcesz wiedzieć, czy nie oszalałeś.. lub gorzej. Nie odmówi Ci prawdy.

Głosy w jego głowie na pewno nie pomagały mu podjęciu właściwej decyzji. Od wielu lat nakłaniały go do rzeczy o których lepiej nie mówić, stały się częścią niego. Wbrew wszystkiemu, kiedy wypełniał ich sugestię czuł się... Wolny. Spełniony. Ale wiedział, że są jednak granice.I to było najgorsze, odróżnić właściwe decyzje od tych złych. Musiał działać. Dostrzegł wahanie towarszyszki i musiał ją przekonać. Skierował na nią spojrzenie niebieskich oczu.
- A ty co sądzisz? O tym co powiedział...

Z innego palca lewej ręki, wysunęła się igła, z końcówką strzykawki. Siostra wyjęła igłę, a Sihas mógł zauważyć, jak ta niewielka końcówka napełnia się przeźroczystym płynem, a raczej jego kilkoma kroplami. Nakropiła nimi nakłuty palec kapitana. Zapiekło delikatnie.

- Wiem i cieszę się z tego. Poprawna reakcja na ból wyklucza niektóre z uszkodzeń. - zakomunikowała spokojnie, po czym spojrzała na Sihasa, odrywając się od badań - O którym? - zapytała wprost - O tym, że kłamał? O tym, że mamy spotkać się z Triumwiratem? - Siostra patrzyła uważnie na kapitana, jakby go oceniając.

Pokręcił ostrożnie głową.
- O opętaniu... Nie wiem o co mu chodziło. Że to ja miałem niby spowodować całe to nieszczęście? Sam już nie wiem co o tym myśleć...

Aleena zamontowała na powrót igłę i całość schowała się w palcu. Siostra wydawała się teraz zajęta sprawdzaniem sprawności protezy ręki.

- Z kim rozmawiałeś, kiedy nie mówiłeś ani do mnie, ani do szturmowca? - zapytała wprost, zerkając na Sihasa.

Sihas spojrzał poważnie na siostrę, aby po chwili się roześmiać.
- Można go nazwać... Starym przyjacielem. Myślałem, że już wszyscy wiedzą o ‘przypadłości kapitana Blinta’... Pewne wydarzenia w przeszłości prowadziły do zaburzeń psychicznych. Czy jakoś tak... - Zamyślił się - Nie wiem. Taką diagnozę postawili mi biegli. Uwierz mi, akurat to nie dziwi inkwizycji. Sądzę, że została o tym poinformowana wcześniej. A jeśli ten szturmowiec wydawał się zdziwiony... No cóż. W takim razie nie jest aż taki ważny za jakiego się uważa, w przeciwnym razie dostałby odpowiednią notkę.

Cierpliwie... pozwól jej Ci zaufać. Jest w pewnym sensie ofiarą, jak wszyscy z Twojego rodzaju. A ty drapieżcą... wzbudź w niej litość... miewasz wizje, koszmary... i chcesz koniecznie wiedzieć... czy to co widziałeś w tamtym korytarzu... było prawdziwe...

Znowu głosy w głowie. Znowu sugestie... Wzrok kapitana spoczywa na osobie stojącej obok siostry. Usłuchać czy może rozegrać to inaczej... Już wystarczającym problemem jest zignorowanie tej postaci. Zawsze mówi tak przekonująco...
- Odpowiesz mi teraz na wcześniejsze pytanie?

Siostra rozważała zasłyszane informacje. Jeżeli ten mężczyzna nie kłamał, szturmowiec po prostu czepiał się każdego punktu zaczepienia, jaki tylko mógł znaleźć. Aleena wiedziała o wielu przypadkach zaburzeń psychicznych, różnego typu i różnej intensywności, wśród Gwardzistów, więc taka możliwość nie była dla niej nieprawdopodobna. Z drugiej strony, zawsze zostawała ta nutka niepewności...

- Jego twierdzenia pozostawiają pytania i wątpliwości. - odpowiedziała po chwili - Nie zwykłam stawiać diagnozy przed rozpoznaniem objawów i głębszym spojrzeniem w problem. - odpowiadała ogólnikowo, ale wyraźnie nie była szczególnie przekonana co do słów szturmowca. Spojrzała na pasy krępujące nogi Sihasa, po czym zaczęła je odpinać, jednocześnie uważnie obserwując zachowanie kapitana, aby móc zareagować w razie potrzeby. Po uwolnieniu jego nóg, nie ruszyła jednak do uwalniania rąk.

- Dziękuję... - Miło było znowu móc poruszać nogami i poczuć trochę więcej swobody.

A jeżeli tak Sihas, jesteś dostatecznie inteligentny, by dociec, co się wydarzyło na tym okręcie. Tal stanął w dość jednoznacznej pozycji za pochyloną nad kapitanem siostrą, jedną ręka opierając się o jej plecy. Rozumiesz... subtelne implikacje... Odparł.

I znowu ten głos. Nigdy w jego życiu nie był tak upierdliwy i męczący... A może pomocny? Sam do końca nie wiedział jak zinterpretować jego porady... Chociaż z interpretacją gestów nie miał takich problemów.

Poruszył energicznie głową na bok, zrzucając blond włosy z poziomu oczu, chcąc nieco opanować tym ruchem to co widzi. Od lat wiedział, że każdy sposób walki z jego przypadłością jest dobry. Są tylko te mniej i bardziej skuteczne.
- Powiedz mi... - Zamilkł na chwilę - Czy ty też to wszystko widziałaś? To nie działo się w mojej głowie, prawda?

Aleena spojrzała poważnie na kapitana, po czym westchnęła.
- Pytasz o to niedawne? Tak... Niestety tak. - skrzywiła się i wzdrygnęła na samo wspomnienie atakujących ich demonów, na samo wspomnienie mutacji, jakie na sobie nosiły... Wciąż uważając na Sihasa, poluzała trochę pasy, krępujące mu ręce, tak aby nie uciskały za mocno i nie odcinały krążenia, ale wciąż spełniały swoją rolę.

- To nie jest przynajmniej ze mną, aż tak źle... - Uśmiechnął się - W każdym razie nadal nic nie rozumiem, czego oni chcą? Przecież inkwizytorzy zostali uratowani... Po co ten cyrk? Poza tym nie zdziwiłbym się, gdybyśmy nawet teraz byli na podsłuchu... Ja bym tak zrobił.

Doskonale... Zastawiasz sidła... Bądź dla niej uprzejmy... Weź ją na litość... Powiedz jej... Powiedz jej, co Wam zrobią za tę wiedzę. Ostrzeż ją. Uchroń ją przed zgubą... Aby cię uwolniła. Bez Twojego słowa. Sama. Niech Ci ufa... Oni wiedzą, zabiją cię, jeżeli się nie uwolnisz. Naprawdę wierzysz, że zabiorą was do Triumwiratu?

Tym razem zignorował to co słyszał. Są granice do których się może posunąć, rzeczy, których wypowiedzenie często równoznaczne jest ze śmiercią. Nie był sam, miał misję. Musiał o tym pamiętać.

Aleena wzruszyła ramionami.
- Może ciekawili się, jak wpłynęły na nas wydarzenia. - wolała nie precyzować swoich myśli, sądząc że kapitan doskonale je pojmie, niewypowiedziane - Zostaniemy zabrani do Triumwiratu, tam się wszystko rozstrzygnie.

Już wszystko powiedziałeś, głupcze... Wszystko co chcieli usłyszeć. Ona powiedziała. Inkwizytorzy się dowiedzą. Ale tamci was chcą stąd zabrać. Kontynuował Tal. Słuchaj się mnie, musisz się oswobodzić... Mężczyzna nerwowo nachylił się nad siostrą, Sihasowi wydało się, że jego dłonie zawędrowały pod krępująco wąską koszulę pacjenta i gładził nimi plecy siostry. Rozluźnij ją. O tak. Spokojnie. Niech oswobodzi jedną rękę. A wtedy weźmiesz jej skalpel... Uśmiechnął się. I oni nie będą przeszkodą. Robiłeś już to. Robiliśmy... znacznie więcej. Nikt się nigdy nie dowie...

Krople potu zaczęły spływać po twarzy kapitana. To było takie przekonujące. W głębi serca wiedział, że to co słyszy to prawda. On nigdy nie kłamał. Po prostu nigdy nie mówił całej prawdy. Zaczynało mu się kręcić w głowie. Do tego boleśnie odczuwał swoją niemoc... Przyzwyczajony był, że wszystko spoczywało w jego rękach. Nigdy nie musiał z nikim negocjować, nikogo przekonywać. Był najlepszy w tym co robił, jednak teraz boleśnie przekonywał się, że wcale nie jest niepokonany i dość łatwo go obezwładnić. Musiał zapamiętać tą lekcję na przyszłość.

- O ile tam dotrzemy... Wątpię, żeby to był koniec naszej przeprawy z tymi szturmowcami. Gdyby inkwizytorzy chcieli nas widzieć nie leżelibyśmy tutaj przed chwilą...

Wzrok Siostry dobitnie wyrażał jej determinację. Nie była wystraszona, wiedziała że nie podda się bez walki. Uparta dusza...

- Zobaczymy. - mruknęła - Wszystko w swoim czasie.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."

Ostatnio edytowane przez Sirion : 18-09-2011 o 13:27. Powód: Literówka
Sirion jest offline