Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2011, 11:17   #84
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
- Magnus i Wolf, piękne imiona - zaśmiał się mężczyzna - Jam jest Berty Dietrich. A nad tym malcem zdaje się Sigmar czuwa wyjątkowo, bo młodzieniaszek daleko od domu zawędrował. Szczęściem wszystko dobrze się skończyło, pozostaje jeszcze sprawa skalnych ludzi. Jednak od tego tu jesteśmy, prawda to? - Berty wyszczerzył zęby do starych towarzyszy.
Siegfried odpowiedział Bertiemu:
- Nie do końca, lecz któż z nas może przewidzieć drogę którą wskazuje nam Młotodzierżca. Rzeczcie zatem co wiecie o tych skalnych ludziach? Skąd przybyli ? Czego chcą od was ?
-Tego nie wiemy-westchnął mężczyzna- Biorą na przykład metalowe przedmioty, nie kosztowności...ale gwoździe! Są z lasu, ale gdzie dokładnie mieszkają? Tego nei wiem. Tam skąd przybyli i uciekli, najpewniej-wskazał ręką miejsce, gdzie tamci uciekli.
- Gwoździe? Dobry panie, brzmi to jak żart. Bardzo, kurwa, kiepski żart. Co za diabelstwo mogłoby żreć gwoździe?
Siegfried dodał po chwili:
- Wiesz Berty, może mają dziury w oknach a swoje gwoździe zjedli.. Panie, mam uwierzyć że to coś atakuje was tylko dla tego iż pragnie gwoździ i innego metalowego gówna ?? - widać było że Sigmarita lekko się zirytował odpowiedzią - Od kiedy to się zaczęło ? Jakie były początki tej waszej “znajomości” ?
Elyn patrzyła tylko jakby niezbyt wierzyła w to, co słyszy
- No dobrze, przyjmijmy, że zabierają metalowe przedmioty, ale jakoś wierzyć mi się nie chce, że je zżerają - westchnęła - Wiecie, że są w lesie, czy nigdy nie przyszło wam do głowy by wysłać zwiadowców? - zapytała jakby była to rzecz jasna jak słońce - Może oni coś budują? - podrapała się w kark - Tak czy inaczej ponawiam pytanie towarzysza, jak to się zaczęło?
-Dawne dzieje-Westchnął- Kawał drogi dalej podobno jest wieża. Jak do wyrębu lasu się szykowaliśmy, to mi się majaczyło widokiem coś takiego-zamyślił się człowiek- Raz na zwiadzie, ale później, jak kamień we wodę. Stara ruina, chyba się rozpadła była. No tak czy inaczej - mężczyzna pociągnął nosem- Tam prowadzą ślady...i też się urywają, ni chybi chaos. Po naszemu...a zaczęło się odkąd ta wieża przeklęta zniknęła, czyli będzie ze dwie wiosny temu. Wcześniej przychodziły raz na jakiś czas, myśleliśmy, że to Tala coś przyszło tośmy się do niego modlili...ale nie, widać to nie to, więc chaos! A plugastwu nie będziemy pokłonów bić!
- No tak... - Elyn zamyśliła się - Poczęstujcie nas strawą jaką dobrzy ludzie, napitkiem. Inkwizytor też człowiek, jeść musi. Odnowimy siły i uradzimy coś, czekaliście dwie wiosny, godzina was nie zbawi - przysunęła się nieznacznie do Siegfrieda - Coś tu śmierdzi i to bardzo - szepnęła - Proponuję to sprawdzić osobiście
-A jadło i napitek...cóż, oni zawsze raz w miesiącu przychodzą. Zapewne niebawem wrócą ludzie i wtedy będzie i jedzenia i napitku-skinął głową delikatnie

Czekaliście dobrą godzinę, nim pojawili się mieszkańcy owej wioski. Bardzo szybko okazało się, że owi mieszkańcy są przerażeni i nie w głowie im było witanie się z ludźmi, co prawda przywitali się pobieżnie, lecz dopiero wieczorem, gdy ocenili straty, podano posiłek
-No to mamy jedną chochlę-powiedziała jakaś kobieta przy stole w budynku, który pełnił funkcję karczmy- Jedną chochlę!-powiedziała podkreślając ten fakt. Trudno było jej się dziwić, przecież była kobietą w głuszy, która to takie dobrodziejstwa traktowała niemal z czcią.
-Łyżek nie mamy prawie-westchnął jakiś mężczyzna- Tylko drewniane...
Tego typu narzekania można było słyszeć cały wieczór. Zasadniczo. Podano wam strawę, gulasz z chlebem, dużo gulaszu. Był pyszny, bardzo smaczny. Zauważyliście, że mieszkańcy chętnie się podzielili tym co sami posiadali.
-Możecie pozostać tutaj na noc, znajdziemy wam łóżka-Powiedział mężczyzna, którego malec nazwał wujaszkiem.
-Prze...przepraszam?-Zapytała się kobieta podchodząc do was, wcinając się mężczyźnie w zdanie-Ja...to wy ocaliliście nam dziecko, prawda? Dziękuję- Widzieliście łzy w jej oczach i uśmiech- Nie mam wiele ale...proszę, weźcie te trzy Karle na znak wdzięczności, ja...też i nocleg i jedzenie, my z mężem damy co możemy w ramach podziękowania ale...no...wybaczcie, nie mamy dużo...

A noc zapowiadała się spokojnie.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline