Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2011, 16:36   #73
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ulice miasta Vivane


Wędrówka po mieście w towarzystwie Damarri się przeciągała. Orczyca wesoło trajkocząc ciągnęła Tavarti od straganu do straganu. Od bazaru do bazaru. Im bardziej egzotyczne i rzadkie towary były sprzedawane, tym chętniej głosicielka ruszała w tamtym kierunku, by wąchać, smakować przymierzać... w zależności do tego co dany kupiec sprzedawał. Damarri niemalże chłonęła atmosferę miasta całą sobą, wykazując niemalże nadnaturalną żywiołowość.
Ale czyż nie za to właśnie Tavarti ją kochała? Czyż nie za tą energię, za ten ogień, przy którym ona sama była tylko płomyczkiem.
W końcu trafili do kobiety handlującej bronią sieczną.


I tu zatrzymały się na dłużej. Bo choć Celis nie była zbrojmistrzynią, ani też adeptką żadnej dyscypliny, to jednak znała się na tym fachu i zaprezentowała całą gamę krótkich mieczy.
Od popularnego wśród therańskich dostojników, krótkiego miecza o wąskim ostrzu...


… poprzez krótki miecz trollowych piratów morskich z Talei, do jednosiecznego miecza orczych kawalerzystów i wąskiego jednosiecznego miecza elfich fechtmistrzów. Na koniec zaś zaprezentowała kopesz, sierpowaty miecz popularny wśród wojowników z kreańskiej prowincji.
Podczas gdy Damarri nie potrafiła się zdecydować na wybór broni wahając się po między elfim a orkowym mieczem, Tavarti mogła porozmawiać kobietą. Jak się okazało, nazywała się Celis, była rodowitą vivanianką i podróżniczką po Imperium Therańskim. W ramach interesów zapuściła się do Rugarii, oraz Kreany.
W Talei zaś była raz i szybko ją opuściła. Natomiast w Maraku i Vasgothii nie była ani razu, podobnie jak na samej Wielkiej Therze.
-W Maraku Vasgothii i Indrisie, Barsawianie nie są mile widziani przez therańskie władze. Zresztą do Indrisy jest bardzo daleko, zaś w Vasgothi nie ma czego szukać.- wzruszyła ramionami kobieta. Co do obecności Imperium w Vivane, miała mieszane uczucia. Z jednej strony pamiętała opowieści o zdradzie therańskich dostojników w czasie Pogromu i okrutnym podboju miasta przed Pogromem. Narzekała też na olbrzymie podatki jakie przychodzi jej płacić na rzecz Imperium. Z drugiej jednak strony, podróżowała daleko i żyła we względnym bezpieczeństwie. A therański sandał, choć przygniatał ją do ziemi, to i chronił przed bezprawiem i bandytami.

O Ruchu Oporu też nie miała mocno wyrobionego zdania.- Przewodzi im Tribas Koar, demagog i ponoć adept iluzjonista. Tym bowiem Jeran Darro i Quarique tłumaczą to, że dotąd go nie schwytali. A sam Ruch Oporu, zajmuje się drobnymi sabotażami i wypisywaniem antytherańskich haseł na murach. Czasem Koar wywołuje zamieszki swoimi przemowami, ale... to wszystko. Nie pamiętam, żadnej spektakularnej akcji w ich wykonaniu.
Khemris ani nie popierała Ruchu Oporu, ani nie była mu wroga.-Nie mają szans na wypędzenie Theran z Vivane. Nie mają żadnych szans. Ja widziałam owe Imperium, z którym ponoć walczą. Jest potężne i ogromne... Garstka idealistów nie zdoła go pokonać.
Rozmowa się zakończyła, a Damarri oddaliła się z dwoma mieczami zakupionymi u kobiety. Zarówno elfiego, jak i orczego wyrobu. I z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.

Willa Omasu, Vivane


Gdy już dotarły do domostwa Omasu jako pierwsze, tam już czekał na nie Thorvil z dwiema sakwami wypełnionymi po brzegi zwojami.
Wróżbitka przez chwilę pomyślała, że nie wiedziała o co tak naprawdę poprosiła. Przejrzenie ich zajmie wiele godzin.
W dodatku zjawił się w towarzystwie dystyngowanego elfa, w skórzanej zbroi.


-Lady Tavarti, pozwól że ci przedstawię Oril Jhawn, dowódca oddziału Czerwonego.- rzekł młody kupiec, a elf skłonił się przed kobietami i spokojnym acz chłodnym głosem rzekł.- Obiło mi się o... uszy, że przybył do miasta nowy przedstawiciel Handlu Lądowego.
Wskazał na krasnoluda palcem dodając.- Pozwoliłem więc, wyprosić u niego spotkanie z panią.
Po czym rzekł.- Jak zapewne jest pani wiadomo, poprzednik pani, zginął w dość tajemniczych okolicznościach, a oddział czerwony przejął pieczę na śledztwem. Dlatego, jeśli można chciałbym....

Elf znikł, krasnoluld znikł, Damarii zniknęła, wszystko zniknęło... Została tylko pustka.
Cichy odgłos kropli spadającej na ziemię. Cichy odgłos kropli spadającej na ziemię. Odwróciła wzrok w kierunku dźwięku. Wielka pajęczyna rozpięta pomiędzy dwoma budynkami. Wielka pajęczyna rozpięta w wąskiej uliczce.
Co się na niej kotłowało.


Olbrzymi pająk trzymał w swych objęciach muchę. Szarpiący się owad, desperacko walczył o życie. Ale... było już za późno. Pająk wbijał swe kły w ciało muchy, zabijając ją. Nie.. To nie były kły... To sztylety wbijały się w ciało much, sprawiając że czerwona krew spływała po ciele owada upadając pojedynczymi kroplami na miejski bruk.
Pajęczyca zabijała muchę.
A z kropli owada formował się czerwony kwiat...


… jedna czerwona róża.
-Lady Tavarti, lady Tavarti...czy coś się stało?- słowa elfa, dotarły do wróżbitki, gdy wizja powoli rozmywała się tracąc na wyrazistości.
-Nie.. Nic... zamyśliłam się. Proszę powtórzyć prośbę, jeśli łaska.-rzekła szybko wróżbitka. A elf skinął głową i mówił dalej.- W związku z prowadzonym śledztwem, chciałbym przesłuchać panią w charakterze świadka. Być może dostarczy pani ważnych informacji i tropów, dotyczących tej zbrodni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline