Ostatecznie wraz z nowopoznanymi osobnikami, poczekał aż ludzie wrócą do swej osady. Sam wolał iść w drogę, którą rano rozpoczął, by ubić szybko, to co sprawiało tyle problemów osadnikom. W końcu jednak też uznał, że już rzeczywiście lepiej poczekać, aż trójka odpocznie i w pełni sił wyruszą w następny dzień większą bandą.
Opowieści tych ludzi już znał, w końcu trochę czasu już z nimi spędził. Kolejny raz skorzystał z ich gościnności, którą mimo problemów się wyróżniali. Pragnął wreszcie się im odwdzięczyć. Jedno dziecko wróciło już do rodziny, ale to wciąż było mało, chciał sprawić by wszyscy w spokoju, mogli wrócić do swoich domów. Od kobiety oczywiście nic nie wziął, skorzystał jedynie póżniej z propozycji noclegu.
Myślami był już przy kolejnym dniu. Miał nadzieję, że wyruszą z samego rana i mimo iż zwykle trzymał się na uboczu, to w końcu wstał i poruszył ten temat. - To w końcu kto idzie z rana im naprzeciw? Wyruszymy w końcu, trzeba zamknąć tą sprawę? Jeśli nie ma innych pomysłów, to trzeba ruszyć w kierunku starej wieży, albo przynajmniej miejsca, gdzie ona była. – Rzekł po czym usiadł, takie wystąpienie wymagało od niego wiele wysiłku, ale aż palił się do wymarszu. Teraz siedział z nadzieją, że poruszy temat, ale za wiele oczu na niego patrzeć nie będzie. |